Zaraz po lekcjach udałam się do Domu Umysłów Ścisłych, żeby
znowu prosić Scotta o pomoc. Jutro mam klasówkę z chemii, a tak się składa, że kompletnie
nic nie umiem. No jasne, niby były te dwa tygodnie na naukę, ale szukanie
medium i próbowanie rozgryzienia Łowców zajmowało wystarczająco dużo czasu, aby
się nie wyrobić. Tak więc jeszcze nie zdążyłam dobrze ochłonąć po kółku z
Claire, a już miałam zatruwać swój umysł pierwiastkami, izomerami i wszelkiego rodzaju
innymi dziwactwami. Wiedziałam, że pewnie i tak się nie skupię, bo nie mogłam
przestać myśleć o tym, czego ta baba chce od Victorii, no ale trzeba chociaż spróbować.
- O, cześć, Nimi – przywitał się z szerokim uśmiechem na
ustach Scott, kiedy zapukałam do jego drzwi. Był on średniego wzrostu
osobnikiem płci męskiej o smukłej sylwetce. Miał gęste, brązowe włosy i czekoladowe
oczy, a na nosie okulary kujonki, które nadawały mu „mądrego” wyglądu. Scott
posiadał wydatne kości policzkowe, których niejedna osoba mogłaby mu pozazdrościć.
W tym ja.
- Hejka, słuchaj, mam interes… – zaczęłam, odwzajemniając uśmiech.
- Niech zgadnę, widmo kolejnej jedynki z chemii spędza ci
sen z powiek? – spytał ze śmiechem, przepuszczając mnie w drzwiach.
- Jak ty mnie znasz – rzuciłam, wchodząc do środka.
- Kyle’a nie ma, więc nikt nam nie będzie przeszkadzał –
powiedział Scott, zacierając ręce z szatańskim uśmieszkiem na twarzy.
- Jesteś świrem.
- Ale za to mnie uwielbiasz – rzucił chłopak, wyszczerzając zęby
w promiennym uśmiechu.
- Jak zaprzeczę, to mi nie pomożesz, więc udajmy, że masz
rację – odparłam, wywracając teatralnie oczami. Zawsze ze Scottem tak się
przekomarzaliśmy. Do tego dochodziły jeszcze drobne uszczypliwości, jak na
przykład na pytanie: „Która godzina?”, zawsze, ale to zawsze Scott odpowiadał
mi „Twoja ostatnia”. Kochane chłopaczysko. No ale mamy układ. On mi pomaga z
tym piekielnym przedmiotem, a ja staram się dla niego urobić Elenę Elfein z
mojego Domu. Scott jest w niej zakochany po uszy, ale z racji tego, że ona sprawia
wrażenie osoby, która nawet nie wie o jego istnieniu, Merryweather potrzebuje
profesjonalnej swatki, czytaj: „mnie”. – No dobra, to zaczynamy. Powiedz, czego
nie wiesz?
- Wszystkiego.
- Oj… To trochę nam zejdzie… - Scott zmarszczył brwi.
Scott |
- No co ty nie powiesz? – prychnęłam.
- No nic, najwyżej zostaniesz na noc – wzruszył ramionami.
- Chciałbyś – trzepnęłam go po głowie, a on tylko się
roześmiał.
- Mi o naukę chodziło, zboczuszku. Ja wiem, że ty na tego
ruskiego gangstera lecisz. I coś mi się wydaje, że tamtego szwaba też, więc ja
nawet nie śmie ci tu niczego proponować –
powiedział, poprawiając okulary. Scott posłał mi klasyczne spojrzenie z serii „If
you know what I mean”.
- Nie wiem, o czym mówisz – mruknęłam, odwracając głowę, by
nie widział, że się zarumieniłam. – W tym laboratorium chyba się nawąchałeś czegoś,
że takie pomysły masz.
- Oj, nie udawał, złotko. Ja tam wiem, co się tak kłębi pod
tą fryzurką – rzucił Merryweather, mierzwiąc mnie po głowie.
- Weź ty się lepiej już zajmij tymi atomami, co? – rzuciłam,
krzywiąc się. Nie znosiłam, gdy ktoś ruszał moje włosy. Nie żeby były tak
pięknie ułożone, że nie można było ich zepsuć. Nie. Wręcz przeciwnie. One i tak
żyły własnym życiem, więc kiedy już tyle o ile udało mi się je okiełznać, coś
mnie trafiało, gdy ktoś to rozwalał jeszcze bardziej, niż rozwalone było.
- Jak sobie chcesz – wzruszył ramionami. – Tylko tak w mojej
skromnej opinii, jakbyś już miała się spiknąć z którymś z nich, wybierz Niemca.
Mniejsze zło. Rozumiesz. Najgorsze, co może zrobić, to wypowiedzieć wojnę.
- Taaa… Dzięki za radę – rzuciłam, a na moich ustach pojawił
się cień uśmiechu. – A wracając do chemii…
- To zabieramy się do roboty.
***
Kiedy wróciłam około siedemnastej do Internatu,
zastałam Victorię, siedzącą w pełnym
skupieniu przy biurku i szukająca czegoś w laptopie.
- Jak było na herbatce z Claire? – rzuciłam nieco
zgryźliwie.
- Świetnie – odparła zdawkowo Victoria, nawet nie racząc na
mnie spojrzeć. Była czymś bardzo zaaferowana. Widziałam, że z trudem mogła
usiedzieć na miejscu.
- Co takiego tam masz? – spytałam, zainteresowana.
- Chyba znalazłam klucz.
- Co takiego? – zdumiałam się.
- Rozszyfrowałam klucz działania tego czegoś, co tu grasuje –
powiedziała Victoria drżącym z emocji głosem. Zajrzałam jej przez ramię. Vicky miała
otwartą stronę, na której było wrzucone zdjęcie starej gazety. Na owej gazecie
widniał wielkie nagłówek „Kolejne ofiary znaleziono w okolicy Dark”.
- Nie rozumiem – przyznałam.
- Chodzi o to, że wszystko się powtarza – zaczęła Victoria,
a jej oczy iskrzyły z ekscytacji. – Daty ataków z przeszłości pokrywają się. Tylko
popatrz – wskazała myszką na jakiś internetowy spis. – W latach 1965 – 1970 roku
miało miejsce najwięcej niewyjaśnionych ataków. 4 grudnia 1965 roku zostały
napadnięte dwie uczennice – Sara Deverys i Lana Querin. Obie znaleziono tego
samego dnia w lesie. Opróżnione z krwi. Dokładnie 4 grudnia następnego roku
sytuacja powtórzyła się i zginęło tym razem rodzeństwo Norinhgtonów. Tak samo jak
swoje poprzedniczki zostali znalezieni bez krwi. Natomiast w 1996 roku jedna z
uczennic natknęła się w lesie na zwłoki swojej koleżanki z Domu – Any Destiney.
Również opróżniona z krwi. Zgadnij, jaka była dokładna data tego ataku? –
Victoria uniosła jedną brew.
- Czwartego grudnia- wyszeptałam.
Victoria |
- Bingo. Ale to nie wszystko. W noc Halloween, 1973 roku,
coś zaatakowało grupkę uczniów, idących na imprezę do jednego z okolicznych
pubów. Z całej piątki przeżyła tylko jedna osoba. Świadkowie rozmowy z nią mówią, że zachowywała się jak obłąkana.
Była przerażona. Tamta dziewczyna mówiła coś o jakimś potworze… Tylko tyle.
Żadnych konkretnych szczegółów, mamrotała coś tylko wystraszona. Nazywa się
Jemina Northwood i do dziś nie doszła do siebie.
- Gdzie teraz się znajduje? – spytałam konspiracyjnie. Skoro
ofiara ataku Verisseta przeżyła, to może mogłaby coś nam o nim opowiedzieć. Podpowiedzieć,
kim on jest.
- Jemina jest teraz w szpitalu psychiatrycznym w Feyn, kilka
kilometrów na wschód od Dark. Biedaczka została umieszczona w psychiatryku niemal
od razu po zajściu, bo ciągle miała stany lękowe. Utrzymało jej się do dziś… -
wyjaśniła Victoria, a na jej twarzy malowało się współczucie.
- Ach tak…
- Kontynuując. Już w 1982 roku znów w halloweenową noc miał
miejsce kolejny atak. Tym razem zaatakowany został jeden chłopak. Znaleziono go
powoli wykrwawiającego się w rowie przy drodze dojazdowej do D.H. Jednakże
udało się go odratować.
- Chociaż tyle – westchnęłam poruszona.
- Nie ciesz się – Victoria pokręciła głową. – Bill Wilson,
bo tak się nazywał, umarł jakieś trzy miesiące później. Został zabity w szpitalnym
łóżku. Osoby, leżące z nim w tej samej sali, zeznały, że nieusłyszały w nocy
żadnych hałasów. Żadnych odgłosów walki, nawet kroków. Jak się obudziły, po
prostu zobaczyły Billa z oderwaną od reszty ciała głową. Na ścianie nad jego
łóżkiem potwór zostawił wiadomość. Napisaną krwią Billa, bo jakżeby inaczej.
- Co było w nim napisane? – spytałam, hamując chęć wymiotów.
Żołądek podszedł mi do gardła. Najgorsza w tym wszystkim była świadomość, że
Victoria nie opowiadała scen z jakiegoś horroru, lecz w pełni autentyczne, udokumentowane
wydarzenia. To wydarzyło się kiedyś naprawdę i teraz też się dzieje. Z tego co
mówiła Vicky, nie trudno było wywnioskować, że na śmierci Lydii i
zapowiedzianym ataku na tajemniczego P.W. się nie skończy. Jeśli tego czegoś w
porę nie powstrzymamy, będzie tylko gorzej.
- Coś w stylu: „Chyba nie myślałeś, że mi się wywiniesz” –
zacytowała ze śmiertelną powagą Victoria. Była bardzo blada. Drżała.
- Mów dalej – poprosiłam ją.
- W 1991 roku, 2 kwietnia troje uczniów D.H. plus nauczyciel
zostali znalezieni martwi w jednej z klas. Zeznania sprzątaczki mówiły, że tego
dnia cała czwórka miała zostać trochę dłużej w szkole, bo uczniowie przygotowywali
się do konkursu. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że na zegarze
wybiła dwudziesta czwarta, a drzwi klasy nadal się nie otworzyły. Wciąż były
zamknięte na cztery spusty. Kiedy ktoś w końcu wywarzył drzwi klasy, zobaczył ich
wszystkich, przywiązanych do ławek. Wszędzie była krew. Nie żyli od kilku
godzin… Okno w klasie zostało wybite. Dokładnie 2 kwietnia jakieś trzynaście
lat wcześniej miała miejsce niemal identyczna sytuacja. Z tą różnicą, że uczniom zostały poderżnięte
gardła, a nauczycielowi wypruto wnętrzności – mówiła dalej Victoria. Po jej twarzy i
głosie można było rozpoznać, że każde kolejne słowo wypowiadała z coraz to
większym trudem. To okropne. Ledwo powstrzymywałam wymioty. Wyprute flaki,
oderwane głowy, wykrwawianie się… Tego, co czułam, słuchając o tym, nie dało
się opisać słowami. – Z kolei ostatniego dnia wakacji, 1994 roku zaginęli bez
śladu Edgar i Yvanne Berissowie. Rodzeństwo. Ciał nigdy nie odnaleziono, znaku życia
brak. Wiesz może, co jeszcze stało się ostatniego dnia wakacji równo
dwadzieścia lat później? – spytała, posyłając mi znaczące spojrzenie. Nagle
wszystko zrozumiałam.
- Lydia – powiedziałam zduszonym szeptem. Serce mi przyspieszyło
jeszcze bardziej. Tego było już zbyt wiele jak na jeden dzień.
- No właśnie. Nie wmówisz mi, że to przypadek, że została
zamordowana tego samego dnia. Przejrzyj sobie tą stronę w Internecie – wskazała
na laptopa. – To tylko niektóre takie
przypadki. Było tego znacznie więcej. Dużo więcej. Historia nieustannie zatacza
koło. To coś atakuje tylko w rocznice swoich poprzednich ataków. A wierz mi,
dużo ich już było. Nikt nie jest bezpieczny z takim tempem działania tego
czegoś.
- Kiedy miał miejsce atak najbliższy dzisiejszej dacie? –
spytałam drżącym głosem.
- Dwudziestego siódmego października – powiedziała Victoria.
– Dokładnie za tydzień będzie dwudziesty siódmy października. Noc jesiennego
balu.
- Przepraszam cię na chwilę. Muszę zadzwonić – wyjąkałam,
wciąż w ciężkim szoku. Zrobiło mi się słabo. Zawsze byłam wrażliwa na takie
rzeczy. Chwiejnym krokiem poszłam do łazienki i wyjęłam telefon. Wykręciłam
numer. Na szczęście chłopak odebrał już po drugim sygnale.
- Tak? – w słuchawce rozległ się aksamitny baryton wampira.
- Dimitry, zbierz wszystkich. Za dziesięć minut u mnie –
powiedziałam cicho, a słowa ledwo przeszły mi przez gardło.
- Nimfadoro, co się dzieje? Wszystko w porządku? – spytał z
niepokojem.
- Po prostu przyjdź. Teraz.
Nimfadora Rosengard ^^^
_____________________________________________________________
Mówcie, co sądzicie ;D Podobało się? Mam nadzieję, że tak :) Piszcie waszą opinię :***
Zachęcam do korzystania z zakładki 'zapytaj bohatera' i dodawania mnie do znajomych na fejsie ;) Mam specjalne konto Meridiane Falori:
Mój ask, pytajcie :* ---> [klik]
Mój tumblr ----? [klik]
Pierwsza :D
OdpowiedzUsuńJak mogłaś przerwać w takim momencie?
UsuńIle ty się filmów naoglądałaś!? Wyprute flaki... fu...
Mozna powiedzieć, że jestem człowiekiem z wyobraźnią jak Dimitry xD Nie powiesz mi, że po tylu słodkich rozdziałach nie przydał wam się lekki wstrząs :D
UsuńCzyżby ci się nie podobało? :/
Podoba, ale było tak spokojnie, spokojnie i nagle takie BUM
UsuńJa pierdziele!
OdpowiedzUsuńNie wiem co lub kto atakuje ,ale jest chory psychicznie!
Czekam na next ;D
Druga ! niesamowity ! Pełen niepokoju, humoru i odruchu wymiotnego :)
OdpowiedzUsuńnie wiem jak Clarie Black, ale taki obrót sprawy mi sie spodobał :) czekam na nastepny + życzę weny :))
OdpowiedzUsuńMi się spodobał, ale ja byłam po obiedzie a mam dość delikatny żołądek
Usuńwspaniały !!!
OdpowiedzUsuńBoskie ! czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńLydia ...
OdpowiedzUsuńNimfadora :)
Claire -,-
Jezu, zajebisty!!! Uwielbiam czytać ( nie oglądać! ) takie chore klimaty :-) Jest coraz ciekawiej :-D Nie wierzę w moje szczęście - każdego dnia co 5 minut sprawdzam czy przypadkiem nie ma nowego rozdziału, ale akurat dzisiaj musiałam być cały dzień poza domem z rozładowanym telefonem :-[
OdpowiedzUsuńCzekałam czekałam i się doczekałam ,zarąbisty.
OdpowiedzUsuńKiedy następny ?
OdpowiedzUsuńRozdział genialny!
OdpowiedzUsuńOdcięte głowy, wyprute flaki... Extra! Nie no, naprawdę bardzo mi się podobało. Po romantycznych i spokojnych momentach przydał się taki mocniejszy rozdział ;)
Czekam co się stanie dalej!
Ale nadal jestem strasznie ciekawa Clarie zrobiła Vicky...
Życzę dużooo weny!
Uwielbiam takie sceny z wyprutymi flakami itd <3
OdpowiedzUsuńOstatnio troche za malo akcji. Dobija mnie to. I brak Dimitriego. Kurde, jak ja go kocham ;3 Musi sie wreszcie pojawic xD
Ogolnie rozdzial swietny, nie moge doczwkac sie nastepnego ^^
Wpadnij do mnie jak bedziesz miec czas i ochote ;) : http://czerwcowakatastrofa.blogspot.com/
Rozdział cudowny jak reszta,Akcja się rozkręca,ciekawe czy uda im się uratować kogoś przed atakiem,oby tak. Talent i olbrzymią wyobraźnię już masz więc ,jedyne co mi pozostaje to życzyć weny.A tak przy okazji gdybyś miała kiedyś ochotę,wpadnij do mnie,dopiero się rozkręcam,mam nadzieję,że kiedyś ktoś tak samo będzie wyczekiwał rozdziałów na moim blogu,jak inni czekają na twoje.Pozdrawiam Klaudia.
OdpowiedzUsuńZ tego wszytkiego zapomniała dać linka : http://www.123tellmethetruth.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńTy to piszesz świetne rozdziały wprost cudowne!!! Kiedy ty to wszystko wymyślasz/? kooocham twój blog i mam nadzieje że następny rodzialik będzie nie długo :D
OdpowiedzUsuńSuperowy rozdział ;) czekam za kolejnym :)
OdpowiedzUsuńJa od niedawna zaczęłam czytać (od wczoraj), ale tak się wciągnęłam, że nie mogę. Coś mi się wydaje, że będę tu często zaglądać... rozdział świetny, czekam na next :3
OdpowiedzUsuńJejeu jaki prychol. Teraz będzie łatwiej im go złapać.. :D
OdpowiedzUsuńale bez kitu dużo oglądałaś horrorów, albo po prostu je kochasz :d
czekam z niecierpliwością na następny
weny kochana :*
Buziaki ;*
A
Ja się zapytam krótko: dlaczego ty mi to robisz?!!
OdpowiedzUsuńPiszesz cztery opowiadania i przysięgam, nie wiem jak to się dzieje, ale jestem zakręcona na punkcie (teraz już) wszystkich. Wcześniej nie zaglądałam na DH bo mi jakoś tematyka nie podchodziła. Ale pomyślałam że jakoś muszę umilić sobie oczekiwanie na nowy rozdział na PoA. No i zaczęłam czytać. No i wpadłam...
Dimitry - absolutny nr 1. Polubiłam gościa już po pierwszym spotkaniu. ;) Jak to było? 'Rosyjski gangster'! I 'Szwab' - też spoko gość. Z Nimfadorą śmiało mogłabym się kumplować. Jak ty to robisz., że tak tworzysz te postaci?? :)
Także tego... Nie pozostało mi już nic, tylko czekać cierpliwie na następne rozdziały. I tu i na pozostałych blogach. Tak więc weny życzę i czasu na pisanie!
Pozdrawiam,
S.c.
Rozdział ... WSPANIAŁY !!! czekam na nn + weny życzę :)
OdpowiedzUsuńPo prostu kocham to opowiadanie!!! Nie mogę się doczekać, co będzie dalej <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńPS Hahaha!!! Trafiłaś z datą - następny atak w moje urodziny (27.10) :-D
Ten rozdział był taki trochę... obrzydliwy ! XDD To przez te opisy co której ofiarze sie stało. Mi by wystarczyło, że została zabita, ale nieee nasza kochana pisarka musiała nas uraczyć różnymi rodzajami zabójstw :D Mimo wszystko (czyt. te okropności :D) rozdział był dość fajny :) "Jakbyś już miała się spiknąć z którymś z nich, wybierz Niemca. Mniejsze zło. Rozumiesz. Najgorsze, co może zrobić, to wypowiedzieć wojnę." skąd ty bierzesz pomysły na coś takiego ?! :D
OdpowiedzUsuńChyba się myliłam co do Victori, myślałam, że to ona będzie tym potworem xD No a teraz "troszkę" poszperała w necie i Buf! Wszystko jest xD
OdpowiedzUsuńBoskie, boskie, boskie <3
OdpowiedzUsuńO mamciu!
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej, tego nie można przegapić!