czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział 40: Zemsta Aristowa

//Nimfadora//
Szkolna przerwa, dziesiątki uczniów w kolorowych mundurkach, przemykający przez korytarze i ogromny hałas. W D. H. właśnie nadeszła pora lunchu, więc nic dziwnego, że każdy spieszył do stołówki, żeby zając sobie jak najlepszy stolik.
- Bez urazy Nim, ale wyglądasz jak śmierć na chorągwi - powiedział Dimitry, kiedy staliśmy przy jego szafce. Jemu raczej nie zależało na stołówkowym jedzeniu, a ja czułam, że jeśli tylko coś bym w siebie zmusiła, zaraz wszystko wróciłoby jak bumerang. 
W odległości kilku metrów od nas na schodach siedzieli Percy i Ian Ikantarowie. Rozmawiali o czymś z ożywieniem, nie przejmując się zbytnio faktem, że blokują ludziom przejście. Od wczoraj nie opuszczali nas ani na krok. Poprzedniego wieczoru Percy nawet przypiął się do Dimitriego kajdankami, kiedy ten uparcie próbował posłać go do diabła. Gdyby w środku nocy do gry nie wkroczyła piła łańcuchowa, Iwanow pewnie dalej chodziłby pod ramię z Ikantarem. (Co się tyczy piły... nie mam pojęcia, skąd wzięła się w ich pokoju i chyba wolę tego nie wiedzieć...)
- Dzięki, jesteś niepokonany w prawieniu komplementów - mruknęłam, tłumiąc ziewnięcie. Chyba miał trochę racji. Faktycznie czułam się fatalnie po wczorajszym. Zerwanie z Tristanem, a potem telefon od Nefertari, w którym uprzejmie doniosła mi, że Tom już nas przejrzał i teraz wszyscy mamy w równej mierze prze... Ekhem, rozumiecie. - Po telefonie Nef nie spałam pół nocy, drugie pół słuchałam chrapania Iana, a poranek rozpoczęłam od gniewnych spojrzeń Vicky.
- Słyszałem, że wczoraj definitywnie zakończyłaś waszą małą znajomość z Herr Schmidtem - napomknął, udając niemiecki akcent. Wychodziło mu to tak tragicznie, że nie sposób było się nie uśmiechnąć.
Grał w chowanego z kluczem do szafki i na razie klucz wygrywał.