piątek, 28 lutego 2014

Rozdział 3 : Ostatnia Noc



Po szczegółowej penetracji mojej walizki, Victoria stwierdziła, że najlepiej będę wyglądać jeśli założę czarną koktajlową sukienkę, sięgającą sporo przed kolano i na to narzucę czarną skórzaną kurtkę, a do tego oczywiście dodatki. Moje długie blond włosy związałam w luźny warkocz i zarzuciłam na prawe ramię.
- Wyglądasz ślicznie – pochwaliła Victoria, stojąc teraz razem ze mną przed lustrem. Miała rację. Jak na moje standardy naprawdę było dobrze, bo wyjątkowo nie miałam ochoty krzyczeć ze strachu na widok swojego odbicia. Vicky dokonała niemożliwego. Po raz pierwszy podobałam się sobie, a już myślałam, że nie dożyję tego dnia…
- Dziękuję – powiedziałam, uśmiechając się do niej. – Dzięki tobie w końcu nie wyglądam jak debil.
- Oj, nie przesadzaj – zaśmiała się melodyjnie. – Wcześniej też było dobrze. Jak to się mówi, ładnemu we wszystkim ładnie.
- Tylko, że ja nie jestem ładna – sprostowałam, odchodząc od lustra i siadając na skraju łóżka.
- Kto jak kto, ale ty akurat nie masz prawa mieć kompleksów – odparła Victoria, wywracając teatralnie oczami.
- Nie zabronisz mi – powiedziałam ze śmiechem. – Tak swoją drogą, nie powinnyśmy już wychodzić? – spojrzałam na zegarek.
- A która jest? – spytała, poprawiając makijaż.
- Dochodzi ósma…
- Już tak późno?!  Daj mi pięć minut i będę gotowa! – zawołała, po czym pobiegła do łazienki. 

wtorek, 25 lutego 2014

Nowy rozdział

Przepraszam, że tyle nic nie dodaję, ale postaram się coś wstawić za max. dwa dni ;) Ogólny zarys rozdziału już mam w głowię, muszę to tylko spisać ;) Zapewniam, że będzie się działo :D

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 2 : Fiorence



 Czekająca pod drzwiami Judith pomogła odnaleźć mi ową 13, do której klucze dał mi pan Darcy. Miałam tylko nadzieję, że dziewczyny, do których mnie przydzielił, nie okażą się rasowymi plastikami.

- To tu – powiedziała gosposia z uśmiechem. – Wy się tam integrujcie, a ja wracam do kuchni.

- Dziękuję – rzuciłam i przekręciłam gałkę w drzwiach numer 13.

- Oooo, to ty jesteś ta nowa? – zawołała od progu ciemnowłosa dziewczyna o śniadej cerze.

- Tak, jestem… - zaczęłam, odkładając bagaże na ziemię, lecz znów mi przerwano. Jednak tym razem zrobiono to bez jawnej niechęci (nie jak to było w przypadku pana Darcy’ego).

-  Wiemy, kim jesteś – powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy dziewczyna o kasztanowych włosach i bystrych zielonych oczach, która właśnie malowała paznokcie na swoim łóżku. – Cały dom, aż huczy na wieść o twoim przybyciu. Wiesz, jesteśmy już na trzecim roku i od tamtego czasu nikogo nowego nie przydzielono do Artystów – wyjaśniła.

- Przez co jesteśmy najmniej licznym domem – dodała druga, wzruszając ramionami. – Nie  przedstawiłam się jeszcze– przypomniała sobie nagle dziewczyna o śniadej cerze, uderzając się teatralnie w czoło. – Jestem Victoria Forewood, a to jest Lydia Williams – wskazała na przyjaciółkę, która teraz usilnie próbowała zmyć zielony lakier z jasnej pościeli. Widać malowanie paznokci na łóżku to nigdy nie jest dobry pomysł.

- Witamy w naszych szeregach – zaśmiała się Lydia, posyłając mi przelotne spojrzenie.

- Hmm… Dzięki – rzuciłam pod nosem. Zawsze byłam zakłopotana, gdy poznawałam nowych ludzi. Nie byłam typem przebojowej dziewczyny, która już pierwszego dnia kolonii potrafiła okręcić sobie wszystkich wokół palca. – Gdzie mogę to położyć? – spytałam po chwili, wskazując na walizki z flagą U.S.A.

- Tamta szafa jest pusta – Victoria pokazała palcem na dużą rzeźbioną komodę z białego drewna, która doskonale pasowała do staromodnego wystroju całej sypialni. – Łóżka chyba nie muszę ci wskazywać. Weź to, na którym jest najmniejszy burdel.

Rozdział 1 : Dark High



Po kilku godzinach jazdy z mojego rodzinnego Greevit Falls, tata w końcu zatrzymał samochód na parkingu przed dwupiętrowym, dziewiętnastowiecznym budynkiem z czerwonej cegły, wzniesionym między drzewami lasu, otaczającego szkołę. Był to budynek internatu, jeden z siedmiu, gdyż cała społeczność uczniowska Dark High była podzielona na: umysły ścisłe, humanistów, sportowców, istnych filozofów, miłośników historii, poliglotów i artystów, do których po rozmowie kwalifikacyjnej i mnie włączono. Każda z tych grup mieszkała w osobnym domostwie.

- Uśmiechnij się – poprosiła mama, obejmując mnie ramieniem. – Tu jest naprawdę pięknie. Zobaczysz, wkrótce pokochasz to miejsce – zapewniła.

- Oczywiście – mruknęłam bez entuzjazmu.

- Oj, Nim, nie narzekaj – powiedział tata, wyciągając moje walizki z bagażnika auta. – Od dziecka kochałaś rysować, a to miejsce pozwoli ci rozwijać swoje umiejętności. Czyż nie tego chciałaś?

- Tak, ale mogłam rozwijać je w naszym mieście.

- Obiecaj, że będziesz często dzwonić albo pisać, albo i dzwonić i pisać – rozkazała z ciepłym uśmiechem mama, ignorując moją drobną uwagę.

- Spokojnie, jeszcze dziś wieczorem będziecie po mnie jechać – odparłam, posyłając im ironiczny uśmieszek.

Prolog


Mam na imię Nimfadora, Nimfadora Rosengard. Pierwszego kwietnia skończyłam siedemnaście lat. Tak, mam urodziny w Prima Aprilis. Czy to dziwne? Zresztą, może to właśnie dlatego jestem takim wybrykiem natury… Bo widzicie…
Niektórzy mogliby nazwać mnie wyjątkową. Ja jednak wiem, że po prostu jestem dziwna, inna.
Słucha mnie ogień, szanuje woda, powietrze oddało mi się we władanie, a nad ziemią objęłam panowanie. Innymi słowy - kontroluję żywioły.
Nie wiem, jak to wytłumaczyć, nie mam pojęcia, skąd bierze się owa moc. Po prostu jest częścią mnie. Moi rodzice o niczym nie wiedzą, ale powoli zaczęli dostrzegać, że wokół mnie dzieją się dziwne rzeczy. Może właśnie dlatego postanowili wysłać swoją jedyną córkę do Dark High, elitarnej szkoły z internatem na południu kraju. Oczywiście,  oficjalny powód to moje dobro.
„Poznasz wielu nowych ludzi” – mówili. „Otworzysz się na świat” – mówili.
Ale czy ktoś pytał mnie, czego ja chcę? Nie. Jak zwykle. No, ale cóż… Będę musiała jakoś przetrwać. Trochę poszperałam w necie w poszukiwaniu jakichś informacji o tej szkole i dokopałam się do starych artykułów prasowych.
Dark High to niezwykłe miejsce. Od początku istnienia tej szkoły, czyli od 1897 roku, do teraz miało tam miejsce wiele niewyjaśnionych zdarzeń, zabójstw, zaginięć. Do dziś nikt nie rozwiązał zagadki tajemniczych ataków na uczniów z 1965 roku i tego, że ich ciała zostały opróżnione z krwi. Tłumaczono to atakami zwierząt, ale ile w tym prawdy? Czy zwierzę, nawet dzikie, byłoby zdolne do czegoś takiego? Nikt też nie wie, co się stało z nijakimi Edgarem i Yvanne Berissami, rodzeństwem, które zaginęło już pierwszego dnia pobytu w D.H.. Od 1994 roku nie pojawiła się o nich żadna informacja. Zupełnie jakby rozpłynęli się w powietrzu.
Cóż… Wychodzi na to, że cokolwiek by się tam nie działo, na pewno nie będę się nudzić.

NIMFADORA ROSENGARD ^^^
Beta: Mary-Ann


--------------------------------------------
Cześć! Co sądzicie? Mam nadzieję, że prolog zachęcił was do czytania kolejnych rozdziałów, które niebawem się pojawią. Każdego, kto przeczytał to, proszę, by zostawił komentarz :) To dla mnie bardzo ważne <3 Pozdrawiam ^^^