poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 22 : Zostań moj zapalniczką

Siedziałam teraz razem z Tristianem i Nefertari w moim pokoju. Victorii nie było. Jak mnie tylko zobaczyła w progu, szybko chwyciła za kurtkę i rzuciła, że idzie gdzieś z Mattem. Tak... Matt... Od naszej kłótni z Vicky i on się do mnie nie odzywa. Po prostu świetnie. Niby w naszym domy były także inne osoby jak na przykład: Jake, Chace, Harry, Elena, Amy i jeszcze sporo innych Artystów, to na Matcie i na Victorii zależało mi najbardziej. To właśnie z nimi trzymałam się od samego początku. Wiem, że nie często o nich wspominałam, ale to dlatego, że traktuję TO jak mój pamiętnik, a w pamiętniku zapisuje się przeważnie wydarzenia niezwykłe, czasem zabawne, a także inne momenty, które w jakiś sposób utkwiły nam w pamięci... Rzadko kiedy rozdrabniasz się nad zwykłymi, przyjacielskimi rozmowami, w których jest więcej śmiechu niż słów. A takich rozmów było pełno na szkolnych korytarzach... Jak teraz tak patrzę, faktycznie ich zaniedbałam... Aż wstyd się przyznać. Muszę to wszystko jakoś naprawić. Ale potem. Za dwa dni ma się odbyć jesienny bal halloweenowy, a to oznacza, że któreś z moich szkolnych kolegów czy koleżanek może zginąć. A tego nie chcę. Skoro mogę coś zrobić.. cokolwiek, muszę chociaż spróbować nie dopuścić do tego. To z kolei oznacza, że nie mogę się rozpraszać. Później wyciągnę rękę do Victorii i Matta, ale teraz trzeba wraz z Dimitrim, Tristianem i Nefertari skupić się na zadaniu. To sprawa życia i śmierci. Dosłownie. Nie mogę sobie teraz pozwolić na ultimatum Victorii: "ja albo oni", zwłaszcza, że nie chcę wybierać.

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 21 : Z cyklu : jak uprzykrzyć życie przyjacielowi? cz. 2

Przez chwilę zastanawiałem się, co z tym fantem począć. Żeby zrobić tej małej gnidzie na złość, odpakowałem i przybiłem do ściany jego największą świętość w dzisiejszym dniu - tą nieszczęsną tarczę do rzutek. Do samego środka planszy przyszpiliłem zdjęcie legitymacyjne Tristiana i zacząłem, nie podnosząc się z łóżka, ciskać w jego podobiznę ostrymi strzałkami. I wtedy mnie olśniło. Jak oparzony zerwałem się z miejsca i podbiegłem do leżącego na biurku telefonu. Szybko odblokowałem komórkę. Mimo irytacji, mimowolnie zacząłem się śmiać, widząc moją nową tapetę. Widać nie powinienem był zostawiać komórki tak długo na jego pastwę. Ta... Teraz zamiast logo Nirvany, miałem na pulpicie jakiegoś starego, bezzębnego dziada w arabskim turbanie z napisem: "zapowiada się bombowa zabawa". Nie wiem, skąd on bierze te zorane fotki arabusów. Kiedy przypomniałem sobie, że jestem na niego wściekły, szybko wystukałem odpowiedni numer.
- Halo? Czy dodzwoniłem się do...
- Dzień dobry. Tu Wspólnota Eucharystycznego Ruchu Młodych, przy parafii świętego Szymona. W czym możemy ci pomóc, bracie chrześcijaninie? - ozwał się delikatny, kobiecy głos po drugiej stronie, przerywając mi. Cholera. Jednak nie ten numer.
- Eeee... Przepraszam, pomyłka - rzuciłem szybko, rozłączając się jeszcze szybciej. Pośpiesznie wystukałem numer po raz kolejny, upewniając się chyba z trzy razy, czy znów nie połączy mnie z jakąś parafią. Chociaż w sumie może to był znak... Znak, że jak już go zabiję, to powinienem iść się wyspowiadać, żeby w razie kolejnego zabójstwa mieć czystą kartę.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 21 : Z cyklu : jak uprzykrzyć życie przyjacielowi? cz. 1


// Perspektywa Dimitriego //

Gdy wróciłem z Kingdom of Music, myślę, że nie trzeba być geniuszem, aby wywnioskować po nazwie, że to nie sklep z marmoladą, tylko z płytami, zobaczyłem na szafce nocnej zgiętą karteczkę. Odrzucając na łóżku mój nowy zakup - pierwszy album Black Sabbath  - podszedłem bliżej i rozwinąłem liścik.

"Razem z Nimfadorą jadę do Harisson&Ford, żeby mieć oko na tego łosia - Parkera.

Nie czekaj z kolacją xD
Chyba że znalazł byś kogoś z A Rh +, to wiesz, że ja zawsze chętnie ;)

No to tyle co miałem ci do powiedzenia, nie podpisuję się, bo chyba się domyślasz, że to ja, ciołku.

PS Jak cię nie było, przyszła moja tarcza do rzutek (trzeba na czymś trenować celność, bo gdy nadejdzie apokalipsa zombie, będzie już za późno na szkolenie; tobie też radzę coś zorganizować sobie do ćwiczeń). Mam tylko jedną uwagę, nie żebym ci nie ufał czy coś, ale... NIE RUSZAJ.

Twój Tristian, na wszelki, gdybyś się jednak nie domyślił."
 
Wcześniej nie byłem zainteresowany wielką paczką, leżącą na łóżku Trisa, ale teraz tak jakoś przykuła moją uwagę.... Uśmiechnąłem się pod nosem. No co? Nawet bym jej nie zauważył z moją spostrzegawczością, gdyby mi nie powiedział, więc jest sam sobie winny. Już miałem ją rozpakować, kiedy usłyszałem odgłos parkującego auta tuż pod moim oknem. Po charakterystycznym terkocie obijającego się kilofa o bagażnik, rozpoznałem, że to moja Honda. Wampirzy słuch to całkiem fajna. Kilof też. Nie pytajcie, do czego mi potrzebny. Zawszę wolę go mieć przy sobie tak na wszelki. Można powiedzieć - takie spaczenie zawodowe hahahaha.