Po szczegółowej penetracji mojej walizki, Victoria
stwierdziła, że najlepiej będę wyglądać jeśli założę czarną koktajlową
sukienkę, sięgającą sporo przed kolano i na to narzucę czarną skórzaną kurtkę,
a do tego oczywiście dodatki. Moje długie blond włosy związałam w luźny warkocz
i zarzuciłam na prawe ramię.
- Wyglądasz ślicznie – pochwaliła Victoria, stojąc teraz
razem ze mną przed lustrem. Miała rację. Jak na moje standardy naprawdę było
dobrze, bo wyjątkowo nie miałam ochoty krzyczeć ze strachu na widok swojego
odbicia. Vicky dokonała niemożliwego. Po raz pierwszy podobałam się sobie, a już
myślałam, że nie dożyję tego dnia…
- Dziękuję – powiedziałam, uśmiechając się do niej. – Dzięki
tobie w końcu nie wyglądam jak debil.
- Oj, nie przesadzaj – zaśmiała się melodyjnie. – Wcześniej
też było dobrze. Jak to się mówi, ładnemu we wszystkim ładnie.
- Tylko, że ja nie jestem ładna – sprostowałam, odchodząc od
lustra i siadając na skraju łóżka.
- Kto jak kto, ale ty akurat nie masz prawa mieć kompleksów
– odparła Victoria, wywracając teatralnie oczami.
- Nie zabronisz mi – powiedziałam ze śmiechem. – Tak swoją
drogą, nie powinnyśmy już wychodzić? – spojrzałam na zegarek.
- A która jest? – spytała, poprawiając makijaż.
- Dochodzi ósma…
- Już tak późno?! Daj
mi pięć minut i będę gotowa! – zawołała, po czym pobiegła do łazienki.
- Poczekam na korytarzu! – oznajmiłam, po czym wyszłam z
pokoju. W tej części domu podobnie jak w pozostałych nie było na ścianie
miejsca wolnego od obrazów, fresków albo płasko rzeźb. Gdy tak czekałam, aż
Victoria zrobi się na bóstwo, miałam czas przyjrzeć się tym dziełom. Była tu reprodukcja
Ostatniej Wieczerzy i Mona Lisy, a także obraz należący chyba do któregoś z
uczniów, przedstawiający przełamane na pół, samotne drzewo. Oczywiście wśród malowideł
znalazł się też portret pani Dark, założycielki Dark High. Przedstawiał on
posępną kobietę w średnim wieku. Jej ciemne, oprószone siwizną włosy były
spięte w ciasny kok, a jej blade oczy spoglądały srogo w dal przez okulary
połówki. Nie wyglądała na miłą. Gdy nuda zmusiła mnie do zanalizowania każdego
fragmentu portretu tej strasznej kobiety, nagle zauważyłam coś dziwnego. Na
moich oczach po bladym policzku Fiorence spłynęła pojedyncza, krwawa łza. Wydałam
z siebie zduszony okrzyk. Nie, na pewno tylko mi się zdawało. Mam wybujałą
wyobraźnię. Kiedy przerażona spojrzałam na obraz jeszcze raz, nawet nie było
śladu krwi. Moje serce biło teraz jak oszalałe. Może rzeczywiście tylko mi się
przywidziało? Nie… Doskonale wiem, co widziałam. Przecież nie jestem wariatką….
A może jestem? Kto normalny widzi krwawiące obrazy?!
- Nim, jestem gotowa! – zawołała z miną triumfatorki Victoria,
wychodząc z sypialni. – Wszystko w porządku? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.
- Wydaje ci się – zaśmiałam się nerwowo. – Po prostu
stresuję się przed poznaniem tych wszystkich ludzi… Rozumiesz – skłamałam. –
Może już chodźmy, bo się spóźnimy – zaproponowałam. W tym momencie nie
obchodziło mnie już żadne przyjęcie, żadni nowi znajomi, żadna szkoła. Teraz
chciałam tylko jak najszybciej oddalić się od tego przeklętego obrazu. Przez
chwilę pomyślałam, żeby powiedzieć o tym Victorii, bo przecież wierzyła w takie
rzeczy, ale… Miałam wrażenie, że nawet ona nie da wiary w takie bajeczki i uzna
mnie za psychiczną.
***
Dziewczyna zaprowadziła mnie na znajdującą się w głębi lasu polanę,
pośrodku której płonął teraz wielki stos. Uczniowie Dark High tańczyli
energicznie wokół ogniska w rytm muzyki, a inni rozmawiali na uboczu, popijając
kolorowe napoje. Mimo że była już noc, wcale nie było ciemno, gdyż płomienie
doskonale oświetlały całą polanę.
- Jak ci się podoba? – zawołała do mnie Vicky, przekrzykując
muzykę.
- Jest świetnie – rzuciłam w odpowiedzi, wciąż zbyt
wystraszona, by docenić to wszystko.
- Patrz! Tam jest Matt z kumplami! Przedstawię was sobie –
powiedziała z szerokim uśmiechem, wskazując na postawnego chłopaka o blond
włosach, ubranego w jeansy i czerwoną bluzę. Stał on otoczony grupką
przyjaciół, z którymi prowadził właśnie ożywioną dyskusję.
- On też jest z naszego domu? – spytałam, przyglądając mu
się.
- Tak. Matt jest tancerzem, a taniec to sztuka jakby nie było.
Jego życie kręci się wokół hip – hopu – wyjaśniła Victoria, po czym chwyciła
mnie za przegub ręki i pociągnęła w stronę roześmianych chłopców.
- Cześć, Vicky! – zawołał Matt, przytulając się z nią na
powitanie.
- Zechcesz przedstawić nam swoją śliczną przyjaciółeczkę? –
poprosił stojący obok szatyn, przyglądając mi się z zaciekawieniem swymi
czekoladowymi oczami.
- Och, oczywiście. Panowie, to jest Nimfadora Rosengard –
wskazała na mnie z uśmiechem.
- To ty jesteś ta nowa? – spytał Matt.
- Tak, to ja – odpowiedziałam, rumieniąc się lekko.
- Ja jestem Matthew Hills, a to są Jake, Chace i Harry.
- Miło was poznać – odparłam zakłopotana. Nienawidziłam tego
momentu, w którym poznawałam kogoś nowego. Może dlatego, że nie potrafiłam
zazwyczaj rozmawiać z ludźmi. Wobec przyjaciół potrafiłam być bardzo otwarta,
ale wobec innych… Nie.
- Widzieliście może Lydię? – spytała Victoria ni stąd ni
zowąd.
- Nie… Szczerze mówiąc myślałem, że przyjdziecie razem…
Pokłóciłyście się czy jak? – powiedział niski brunet imieniem Jake.
- Można tak powiedzieć – mruknęła Victoria.
-Pewnie poszła imprezować z tym osiłkiem ze sportu – mruknął
z przekąsem Chace, patrząc wymownie w niebo swymi kocimi oczami. Jak zdążyłam
już zauważyć (i usłyszeć od Victorii) Sportowcy byli tu bardzo nielubiani. Niby
szczycili się popularnością, ale wiele osób uważało ich za tępych mięśniaków. I
rzeczywiście tak było… w większości przypadków, bo pośród nich znajdowały się
również jednostki nad wyraz inteligentne. Tak czy inaczej, jakkolwiek Sport
byłby nielubiany i zadufany w sobie i tak nie przebije uważającej się za
szkolną elitę Historii. Przynajmniej tak mówiła Vicky.
- Może masz rację – Victoria wzruszyła ramionami z
obojętnością, lecz w jej bystrych oczach malowało się coś, jakby troska. – Po
porostu mam złe przeczucia…
- Ty zawsze masz złe przeczucia – napomknęłam cicho, a
chłopcy zaczęli się śmiać. - W ciągu kilku godzin naszej znajomości
przedstawiłaś mi statystykę, wyliczającą moje szanse na przeżycie w tej szkole.
- Oj, musisz być świadoma zagrożenia! – powiedziała, unosząc
ręce w obronnym geście.
- Nic dziwnego, że żaden nowy nie zaczepia się w tej szkole
na dłużej, jeśli każdego tak straszysz jak Nimfadorę – rzucił z ironicznym
uśmiechem na ustach Matt.
- Kto to jest? – spytałam ni stąd ni zowąd, wskazując
podbródkiem na filigranową, jasnowłosą dziewczynę w obcisłej różowej sukience,
kroczącą teraz dumnie przez polanę, otoczona grupką wiernych adoratorów.
- Cynthia Harris – mruknęła z nieskrywaną wrogością
Victoria. – Jak ja laski nienawidzę.
- Przykro mi, Vicky, ale będziesz musiała jeszcze trochę
pocierpieć, bo jakby ci to umknęło, ona jest z naszego domu – odparł Jake.
- Co z nią jest nie tak? – spytałam, zdziwiona tą całą
niechęcią.
- Cynthia jest totalną diwą. Myśli, że jak umie śpiewać i ma
bogatego ojca, może pozwolić sobie na wszystko. Jest zarozumiała, wyniosła,
snobistyczna, irytująca, denerwująca, dwulicowa… - wymieniała jak wersy litanii
– i podstępna. Gdyby nie była taka głupia, pewnie by ją przyjęli do Historyków.
Pasowałaby tam jak ulał.
- Potwierdzam – mruknął Chace.
- A ja tam ją lubię…
- Oj, zamknij się Harry, my już dobrze wiemy za co ty ją
lubisz – odparł Matt, wywracając teatralni oczami, na co cała grupa
odpowiedziała śmiechem. Niestety tę idylliczną scenę wypełnioną śmiechem nagle
przerwał rozdzierający dusze i serce krzyk. A po chwili wszystko ucichło…
- Co to było?! – spytałam przestraszona.
- Nic dobrego – odparła niemniej wystrasza Victoria. –
Myślicie, że… doszło do kolejnego ataku? – spytała po chwili łamliwym głosem,
gdy zebrani tu uczniowie rzucili się biegiem w kierunku, z którego dochodził
krzyk.
- Nie wiem – powiedział przejęty Harry. – Lepiej chodźmy
sprawdzić – zakomenderował, po czym wszyscy z drżącym sercem pobiegliśmy za
resztą.
***
- Nie! Nie, nie, nie! – łkała Victoria, obejmując nieruchome
ciało rudowłosej dziewczyny. Coś rozszarpało jej gardło. Wszędzie była krew.
- Vicky, proszę odsuń się – przemawiał do niej łagodnie
Matt, próbując ją delikatnie osiągnąć, lecz to nic nie dało.
- Nie! Lydia, dlaczego ona?! – pytała rozżalona dziewczyna.
- Nie pomożesz jej już – powiedziałam cicho, pomagając
Mattowi w oderwaniu Victorii od ciała zamordowanej dziewczyny. Rozumiałam jej
rozpacz. Przecież Lydia była jej najlepszą przyjaciółką. To było straszne.
Serce mi się krajało, widząc to wszystko. Nie znałam Lydii długo, ale było mi
jej tak bardzo żal. Nie zasłużyła na taki koniec! Nikt nie zasłuży… Na jej bladej twarzy malowało się
przerażenie. Ten krzyk, to było wołanie o pomoc, lecz zbyt późne… - Victorio,
ona nie żyje. Nic nie możemy już zrobić.
- Lydia nie umarła! Ona nie umarła! – krzyczała przez łzy. –
Nie mogła umrzeć!
Spojrzałam na Matta błagalnie. Miałam nadzieję, że on coś
wymyśli. Przecież Victoria nie mogła zostać tu w nieskończoność. Im dłużej będzie
przy ciele Lydii, tym bardziej będzie cierpieć, a tego żadne z nas nie chciało.
Rozpacz nie przywróci jej przyjaciółce życia.
- Policja już przyjechała! – zawołał ktoś ponad naszymi
głowami.
- Słyszysz? Musimy iść. Teraz musi ją zobaczyć policja –
przemawiał łagodnie chłopak, odciągając ją od zwłok.
- Policja? Policja?! – prychnęła wściekle. – A gdzie była
policja, kiedy Lydia ich potrzebowała?! Gdzie byliśmy my?! Gdybyśmy się nie
pokłóciły… - głos Victorii się załamał i już nie była w stanie niczego
powiedzieć. Teraz tylko płakała. Ta noc
była najgorszą w całym moim życiu.
Nie pamiętam, co było dalej. Nie pamiętam też, jak to się
stało, że postanowiłam sama wrócić do internatu w głębi lasu, w którym
prawdopodobnie jeszcze grasował morderca. Chace nawet chciał mnie odprowadzić,
ale ja nie chciałam. Nie docierało do mnie to, co się stało. Nie potrafiłam
pojąć jaką bestią trzeba być, by zrobić komuś coś takiego. Zabić w tak
bestialski sposób. Szłam tak otępiała między drzewami, gdy nagle usłyszałam
szept. Właśnie to sprowadziło mnie na ziemię, sygnalizując niebezpieczeństwo. Z
drżącym sercem przywarłam do wielkiego drzewa, modląc się w duchu, by ten ktoś
mnie nie zauważył i by nie był to ten zwyrodnialec.
- Musimy coś szybko zrobić – syknął jakiś chłopak. –
Przecież jeśli ataki się powtórzą, ściągną nam na głowę Łowców!
- Właśnie dlatego tu jesteśmy – odparł z pewnego rodzaju
znużeniem inny męski głos, tak bardzo znajomy… Postanowiłam zaryzykować i
wyjrzeć lekko zza drzewa. Zamarłam. Dimitry. Iwanow stał pomiędzy dwójką
przyjaciół, tych samych, których widziałam dziś rano. Zarówno Dimitry, jaki i
opalona dziewczyna o długich czarnych włosach z powplatanymi w nie złotymi
koralikami byli skąpani we krwi. Serce tak
mi przyspieszyło, że obijało się teraz boleśnie o żebra. Tego było już za wiele.
Najpierw ten przeklęty obraz, później śmierć nieszczęsnej Lydii i teraz to?
Błagam, niech ktoś mi powie, że tylko zły sen! – Już prawie go mieliśmy, ale wtedy ta
dziewczyna zaczęła krzyczeć i zaraz zleciała się cała szkoła – mruknął zdenerwowany.
– Przez niego musieliśmy przerwać polowanie.
- To coś trzeba zabić, zanim zginą kolejne osoby –
powiedziała opalona dziewczyna. – Jeśli sprowadzą Łowców, cała wina pójdzie na
nas i świat się dowie, a świat nie ma prawa wiedzieć.
- Tristianie, Nefertari
ma rację – wtrącił Dimitry. – Mamy mało czasu. Musimy działać szybko.
- Ale co zrobimy?
- Jest środek nocy. Policja prawdopodobnie zaraz się zmyje,
bo po ciemku śladów szukać nie będą. I to jest nasza szansa.
- Więc co proponujesz, Iwanow? – spytał Tristian nieco sceptycznie.
- Trzeba będzie zatrzeć ślady.
- Zwariowałeś?! – syknęła Nefertari. – Mamy kryć tę bestię?!
- Nie bestię, tylko nas – wyjaśnił. – To wszystko sie już wydarzyło.
Te ataki już kiedyś były, a historia zatoczyła koło. Za każdym razem to coś robi
wszystko, by poszlaki wskazywały na nas. Nie wiem czemu, ale to chce nas pogrążyć.
Wie wszystko o naszych zwyczajach, wie wszystko o nas, podczas gdy my nie wiemy
niczego. Ta gnida ma przewagę.
- Chwilową – powiedziała Nefertari, a jej oczy rozbłysły
złowrogo.
Usłyszałam już dosyć. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim
myśleć. Byłam tak roztrzęsiona, że prawie nic nie zrozumiałam z ich bełkotu.
Nic prócz tego, że ta dwója spływała krwią. To nie było normalne. Mówili też, że
byli, gdy zginęła Lydia. Dlaczego jej nie pomogli?! A może też zrobili jej
krzywdę?! W końcu mówili, że chcą kogoś zabić. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim
myśleć. Wystraszona cofnęłam się o krok, mając nadzieję, iż uda mi się niepostrzeżenie
przemknąć do domu. Moich uszu dobiegł trzask łamanej gałęzi. Cholera. Oby nie
usłyszeli. Dimitry już otwierał usta, aby coś odpowiedzieć przyjacielowi, lecz
wtedy Nefertari podniosła rękę w uciszającym geście i spytała cicho:
- Słyszeliście to?
Niedobrze. Jednak ktoś to słyszał.
- Zdaje się, że mamy gościa – kontynuowała, jakby
instynktownie ruszając w moją stronę. Co robić? Co robić?! – myślałam gorączkowo.
I wtedy wpadłam na pewien pomysł… Nakreśliłam pospiesznie palcem w powietrzu
Znak, a tuż za Tristianem i Dimitrym ni stąd ni zowąd zapłoną ogień. Nie, nie
miałam zamiaru podpalić lasu, ale odwrócić uwagę. I to się udało.
- Co jest grane?! – zawołał zdezorientowany Iwanow próbując
jakoś ugasić płomienie, by nie zbiegła się tu reszta szkoły. Kiedy Nefertari
pobiegła do nich, ja wywęszyłam szansę i rzuciłam się do ucieczki. Jeszcze
tylko kilka metrów do Domu. Jeszcze kilka metrów – powtarzałam sobie w duchu.
Jednak zaraz sobie uświadomiłam, że to bez znaczenie. W Dark High żadne miejsce
nie było bezpieczne. Gdy tylko zatrzasnęłam za sobą drzwi internatu, ogień
zgasł.
Nimadora Rosengard^^^
_____________________________
Cześć :) Co myślicie? Wiem, że rozdział jest słaby... ale jakoś nie wiedziałam, jak to dobrze opisać:( Mam nadzieję, że po tym rozdziale nie zniechęcicie się do całego opowiadania :) Piszcie w komentarzach, co myślcie :) To dla mnie naprawdę ważne.
Pozdrawiam i do następnego rozdziału!
Bardzo fajny rozdział! Naprawdę mi się spodobał. W ogóle cały blog jest interesujący. Nie mam żadnych zastrzeżeń, czekam na kolejny wpis :)
OdpowiedzUsuńP.S kiedy mogę się doczekać następnego rozdziału?
Hej, świetnie piszesz! Oby tak dalej, tylko jeśli mogę to chcę podsunąć Ci pewien pomysł. Dobrze by było gdybyś zrobiła zakładkę na tym blogu pt. BOHATEROWIE. Powodzenia z następnym rozdziałem ;)
OdpowiedzUsuńDziewczyno rodzial jest super jak i poprzednie nie poddawaj sie i pisz dalej. Czekam z niecierpliwoscią. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńTo... było... ekstra!!! Dziewczyno, mówię ci, pisz dalej bo naprawdę ciekawie ci to idzie!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. Najlepsze momenty (jak dla mnie) to atak na Lydię oraz rozmowa Tristana, Nefertari i Iwanowa oraz to w jaki sposób Nimfadora odciągnęła od siebie niebezpieczeństwo! Bardzo, bardzo fajny rozdział!
Pozdrawiam i czekam na kolejny,
Elfik Elen
PS. Może niektóre moje wypowiedzi wydają się bez sensu lub coś, ale spowodowane jest to tym iż zaraz zabieram się do pisania nowego rozdziału na moim blogu. Więc już teraz zapraszam, http://kingdomofspells.blogspot.com/ oraz http://in-the-circle-of-secrets.blogspot.com/
Cudowny rozdział i czekam z niecierpliwością na nexta. ach te emocję, :D
OdpowiedzUsuńOby tak dalej. i nie, nie zniechęciłaś mnie do tego bloga wręcz przeciwnie. bardziej mnie do niego ciągnie. :**
Alex xoxo
Słaby, słaby? No po Tobie się nie spodziewałam, że masz taką niską samoocenę. On byĺ genialny i to komletnie, odjazdowo, super genialny. Dawno nie czytałam czagoś takiego. W dodatku kocham jeszcze takie klimaty.
OdpowiedzUsuńZaczęło się tak fajnie. Ona mogĺa super zacząć naukę w tej szkole. A najlepsze było z tym obrazem. Normalnie szok. Chciałabym się więcej o tym dowiedzieć. No i całe te morderstwo. No i oczywiście ta dziwna rozmowa.
Czekam na kolejny rozdział z utęsknieniem.
Pozdrawiam ♥
http://szkolaastridlilo.blogspot.com
http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com
Słaby? Nie mogło być lepiej! Przewidziałam, że ktoś zostanie zaatakowany, ale że Lydia? A czemu ona? No i to jak podsłuchała rozmowę i rozpaliła ogień. Genialne! Nie mogę doczekać się dalszego ciągu.
OdpowiedzUsuńZapraszam! :
http://cala-ja-bez-tajemnic.blogspot.com/
http://mara-charles.blogspot.com/
http://zycie-to-walka.blogspot.com/
Pozdrawiam
Margaret :*
Całość opowiadania zapowiada się naprawdę interesująco .
OdpowiedzUsuńI te imiona mam nadzieje że dużo nie będzie morderstw ^.^
Ale zaczyna się intrygująco
Świetny rozdział Naprawdę.
OdpowiedzUsuńPS.Ten nowy szablon jest rozmazany, może spróbuj jakiś inny...
Ale fajnie piszesz. :) normalnie nagrodę powinni Ci za to przyznać! :D I te ozdoby ! :D Ja to nawet miałem problem co kliknąć, żeby dodać komentarz!
OdpowiedzUsuńO boziu! To jest.. To jest GENIALNE
OdpowiedzUsuńBiedna Lydia, szkoda że jak skończyła.
Czy Dimitri, Tristian i ta gościówa to jakieś story?! hmm..
Lece dalej :
Buziaki:*
A.
Opisujesz serial. Czy dalej jest coś Twojego?
OdpowiedzUsuńO ile ja nie lubie takich... strasznych historii to twoją czytam z zachwytem :) Bardzo mi sie podoba. Serce stanęło mi trzy razy :D Raz przy obrazie, drugi raz przy morderstwie, trzeci jak było, że oni byli w krwi. Oznacza to, że wszystko bardzo dobrze opisałaś :)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! :) Przez cały czas trzymał mnie dreszczyk i nie mogłam się oderwać od czytanie :D Dziewczyno, piszesz wspaniale!
OdpowiedzUsuńhttp://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com/
Cudny rozdział! Iwanow ze swoją kompanią bardzo mnie zaciekawili. Jednak zdecydowanie najbardziej podobało mi się zakończenie. Lecę czytać dalej :D
OdpowiedzUsuńO matko... Trochę nie moje klimaty, ale podoba mi się. Czyżby Iwanow był członkiem organizacji tropiącej potwory!!? Czytam dalej
OdpowiedzUsuńCoco Evans