poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdzial 28 : Kostnica

//Nimfadora//
Okay, może specem w dziedziny ratowanie życia i leczenia ludzi, ogółem w zakresie medycyny, nie jestem (przypominam, że rozmawiacie z osobą, która na zajęciach z ratownictwa medycznego zabiła fantoma, zamiast mu pomóc*), ale, jak na mój gust, osobę z podciętym gardłem (na szczęście nie aż tak głęboko, by spowodowało to śmierć), podciętymi żyłami i po koniecznej transfuzji chyba powinno się trochę potrzymać na obserwacji, żeby mieć pewność, że wszystko w porządku, a nie wypuszczać już trzeciego dnia do domu, ale co tam. Tristana, który trafił do szpitala w znacznie cięższym na oko stanie niż mój, wyszedł jeszcze wcześniej, bo dwa dni po tym feralnym balu. Tak czy inaczej, jak się głębiej zastanowić, nawet się cieszę, że nie muszę tu spędzić ani chwili dłużej. W życiu tak się nie wyłudziłam jak teraz. Obdzwoniłam chyba pół rodziny, byleby tylko usłyszeć czyjś głos (dyrektor zakazał mówić o tym, co mi się stało, rodzinie, więc omijałam zręcznie ten temat), a w każdym razie kogoś życzliwego. Bo widzicie... Iselde, dziewczyna, z którą od wczoraj dzieliłam salę szpitalną, kiedy tylko dowiedziała się, że trafiłam tu z podciętymi żyłami, doszła do wniosku, że jestem jakąś psychiczną wariatką po próbie samobójczej. I tak się też do mnie odnosiła, o ile oczywiście raczyła się odezwać... Sami więc widzicie, że na nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu z moją "współlokatorką" nie było szans. Czułam się trochę jak plebs przy tej wielkiej jaśnie pani, ale co tam.


Telewizor co prawda miałyśmy w pokoju, ale tylko z dwoma kanałami. Tak więc miałam do wyboru śledzenie dalszych losów rodziny Forresterów z Mody na sukces albo oglądanie telezakupów Mango. Świetnie... Iselde w przeciwieństwie do mnie była wielką fanką MnS, więc katowała mnie tym non stop... Po chyba setnym odcinku z rzędu (miałyśmy to szczęście trafić na całodniowy  maraton), nie wytrzymam i przepaliłam kable. Jednak opłaca się bycie Faliree.
Otuchy w tej świątyni nudy dodawały mi odwiedziny przyjaciół. Byli u mnie jeszcze raz Matt z Vicky, Scott, May i paru dobrych znajomych z mojego Domu, czyli Chace, Harry, Elena i Amy. Nefertari też przyszła. Tristan także. A Dimitriego to personel szpitala w ogóle nie mógł ode mnie odciągnąć. Kochany. Dobrze, że Trisy nie był o niego zazdrosny. W godzinach po szkole, w których wszyscy mnie odwiedzali, naprawdę nie czułam się źle, ale od ranka do południu, kiedy siedziałem sama, moimi jedynymi towarzyszkami były blok rysunkowy, kredki i książki, które Dimitry przyniósł mi z pokoju jeszcze tego samego dnia, w którym się wzbudziłam. Specjalnie wybrał moment, kiedy Tristanowi podawali kroplówkę w jego sali (chociaż on bronił się przed nią rękami i nogami, ściemniając, że boi się igieł), żeby tylko go nie spotkać.
Tak... Schmidt wykazywał się ogromną pomysłowością, także kiedy chciał wywinąć się od badań. Najpierw powiedział, że mdleje na widok krwi, więc nie da zrobić z siebie poduszki na igły strzykawek, ale to nie pomogło. Wtedy opowiedział pielęgniarkom ckliwą historię, jak to jego ciężarna wówczas mama i tata byli w pobliżu Czarnobyla, kiedy TO się stało, zostali napromieniowani i w jej wyniku urodził się z dziwną mutacją genetyczną, polegającą na tym, że igły z niewłaściwego metalu wbite w jego skórę mogą w wyniku skomplikowanej reakcji chemicznej w organizmie spowodować nieodwracalne zmiany układu immunologicznego. Co z tego, że Czarnobyl był parę lat przed rokiem urodzin, jaki wpisał do dokumentów, kiedy składał tu podanie... Widocznie Tristan nie zawracał sobie głowy takimi szczegółami. Pielęgniarki podeszła do jego opowieści z humorem, natomiast lekarz prowadzący Schmidta dał mu skierowanie na badania psychiatryczne. Kiedy Tris mi o tym opowiedział, tak się śmiałam, że prawie popękały mi szwy na szyi.
Aaa! Najważniejszego wam jeszcze nie powiedziałam. Pytanie za sto punktów: Kto jeszcze do mnie przyszedł, na którego widok poważnie rozważałam ucieczkę szybem wentylacyjnym?  Odpowiedź A - Alex Morgan. Czy odpowiedź B - Claire Morgan. To jak? Okay, powiem wam. Niestety odpowiedź C - oboje. Był późny wieczór, szalała burza. Akurat przysypiałam, więc światło było zgaszone. I nagle jebut! Najpierw blask błyskawicy, potem huk gromu i drzwi się otwierają że skrzypnięciem rodem z horroru. Otwieram oczy, a tam oni! Stoją w progu w czarnych płaszczach, cali przemoczeni. Myślałam, że zawału dostanę. Przyznam się, że chyba wtedy krzyknęłam... Ale ćśś... Nikt nie musi wiedzieć, więc mordka w kubeł. Po co przyszli, spytacie. Otóż chcieli wypytać mnie, co dokładnie się stało, kto nas zaatakował i tak dalej, i tak dalej. Ale nie mogłam im zbytnio pomóc. Prawie nic nie pamiętałam z tamtej nocy. W głowie miałam tylko nieprecyzyjne przebłyski i słowa Nefertari, które powtórzyłam im tyle o ile. To fakt, nie przepadaliśmy za Łowcami, bo nam zagrażali, ale w gruncie rzeczy odgrywali w Dark rolę "tych dobrych". W końcu byli tu, aby złapać Verisseta.Tak samo jak Dimitry, Tristan i Nefertari.
W jeszcze większy szok mnie wprawiono, kiedy wychodząc, Alex życzył mi szybkiego powrotu do zdrowia.
Około szesnastej, godzinę po kontrolnym obchodzie, przyszedł do mnie doktor Bennett i powiedział, że już wszystko w porządku i mogę iść do domu. Cieszyłam się, bo dłużej nie dałbym rady funkcjonować na szpitalnych kleikach i przemycanych przez przyjaciół drożdżówkach. Szybko zadzwoniłam więc do Tristana. Ucieszył się. Zapowiedział, że już wsiada w samochód i jedzie po mnie.
- Okay, to czekam - powiedziałam, odruchowo przegryzając wargę, i się rozłączyłam. Szybko zaczęłam się pakować. Albo raczej dopakowywać, bo pakować zaczęłam się jeszcze wczoraj wieczorem.
- No to cześć - rzuciłam do Iselde, kiedy Schmidt puścił mi "strzałkę", że już czeka.
- Pa - mruknęła, nawet nie podnosząc na mnie wzroku znad czasopisma.
Nacisnęłam klamkę i wyszłam na korytarz, taszcząc ze sobą torbę. Skierowałam się do wind, żeby nie musieć dźwigać tego wszystkiego po schodach. Myślałam, że Tristan czeka w recepcji, ale jednak nie. Stał przede mną, opierając się nonszalancko o drzwi windy. Mimo jego luźnej pozy, widać było, że jest czymś poddenerwowany. Właśnie sprawdzał coś w telefonie.
- Hej, Tris! - zawołałam. Wtedy na mnie spojrzał. Uśmiechnął się, chociaż trochę wymuszenie. Czyżby coś się stało?
- Cześć, Nim. Dobrze się już czujesz? - spytał, chowając telefon do kieszeni ciemnych jeansów. Chłopak podszedł do mnie i obejmują mnie na przywitanie.
- Taaak. Jestem jeszcze trochę słaba, ale tak to w porządku - wzruszyłam ramionami. - Tylko że za tydzień mam się stawić na ściąganie szwów.
- Zawiozę cię - zaproponował, przejmując ode mnie torbę. Normalnie bym zaprotestowała i pokazała, że nie jestem aż taką sierotką, żeby nie unieść własnego bagażu, ale był tak potwornie ciężki, że postanowiłam nie zgrywać siłacza i mu go oddać.
Wtedy przypomniał mi się pierwszy dzień w Dark, kiedy to też zagięła mnie walizka, ale wtedy to Dimitry mi pomógł. Tamtego dnia spotkaliśmy się po raz pierwszy. Uznałam go wówczas za uroczego i porażająco przystojnego. No a potem Victoria powiedziała mi o jego zachowaniu wobec każdego, że jest totalnym snobem i arogantem. Zaczęłam go unikać, ale z marnym skutkiem. A jeszcze później podsłuchałam goktóregoś dnia (drugi raz i tak samo przypadkiem jak za pierwszym), siłą zawlókł mnie do tych ich podziemi, no i to mnie zaraziło jeszcze bardziej. A jak jeszcze dowiedziałam się o jego przeszłości... Trochę mi zajęło zanim się do niego przekonałam. Teraz się przyjazny. Przynajmniej z mojej strony jest to przyjaźń. Bo on chyba liczy na coś więcej...
- Gdzie tak uciekasz myślami, skarbie? - spytał, przywołując guzikiem windę.
- Nigdzie - odparłam odruchowo.
Tristan zmarszczył brwi, ale nie drążył tematu.
- Słuchaj, zjedziesz do recepcji i tam na mnie chwilę poczekasz, dobrze? Albo dam ci kluczyki, to otworzysz sobie samochód.
- A ty gdzie będziesz? - spytałam, mierząc go bacznym spojrzeniem.
- Ja... Mam coś jeszcze do załatwienia - powiedział. Wtedy coś zapikało. Tristan wyją telefon, szybko odczytał SMSa i jeszcze szybciej odpisał, a potem z powrotem schował telefon. - A czym to ja mówiłem? - spytał roztargniony.
- Właściwie to nic konkretnego mi nie powiedziałeś - rzuciłam, krzyżując ręce na piersi.
- I niech tak zostanie - powiedział, uśmiechając się łobuzersko, a ja wywróciłam teatralnie oczami w odpowiedzi.
Akurat w tym momencie rozległo się ciche brzękniecie, symbolizujące przyjazd windy. Tristan otworzył ciężkie drzwi i wpuścił mnie do środka. Potem sam wszedł. Winda jak to winda. Była niezbyt duża, z metalicznymi ścianami i lustrem na przeciwko wejścia. Z sufitu świeciła niemrawo jarzeniówka.
- A więc? Co takiego masz do załatwienia? - spytałam raz jeszcze.
- Nie takiego - zbył mnie RAZ JESZCZE, naciskając przycisk parteru. Winda ruszyła, a wtedy ja ze złością kliknęłam na STOP. I tak oto zawiśliśmy między piętrami.
- Ej, co ty robisz?
- Mów - rzuciłam z narastającym poddenerwowaniem. Czułam, że to coś poważnego. Że to tu jest przysłowiowy pies pogrzebany. - Jeśli to dotyczy Verisseta, mam prawo wiedzieć. Przecież jestem z wami - zakończyłam lekko urażonym głosem.
- Ech... - wampir westchnął ciężko i przymknął powieki. W duchu przyznałam sobie punkt. - Żeby dowiedzieć się czegoś więcej o zabójcy, trzeba przyjrzeć się bliżej jego ofiarom - powiedział.
Wstrzymałam oddech, serce zaczęło mi przyspieszać. Tristan chyba to usłyszał, bo kąciki jego ust wykrzywiły się nieznacznie. Czekałam, co powie dalej. - Tak więc Nefertari przegląda ich akta; chwilę temu napisała mi SMSa, że udało jej zhakować komputer dyrektora, a tam chyba wszystko jest. Dimitry z kolei ma się zająć dywersją, żeby odwrócić uwagę ochroniarzy i żebym ja mógł dostać się do kostnicy - widząc moją minę, spytał - Wszystko okay?
- Kostnica? Chcesz się włamać do kostnicy?! - gardło mi się ścisnęło na samą myśl o tych wszystkich martwych ludziach, czekających w podziemiach szpitala.
- Zaraz tam włamać - machnął niedbale ręką. - Żeby przyjrzeć się dokładnie, muszę tam iść. Może natrafię na jakiś trop...
- Czekaj... Ale czy Dimitry, aby nie mówił, że Alex zabrał ciała, żeby się ich pozbyć?
- Chciał, a właściwie to nadal chcę, ale jeszcze nie miał okazji. Szpital ciągle jest oblegany przez bliskich poszkodowanych z wypadku. Sama rozumiesz, że Alex nie mógł wynieść niepostrzeżenie zwłok - wyjaśnił.
- Co? Jakiego wypadku?! - zamrugałam gwałtownie.
- Wczoraj na ulicy głównej jakiś idiota, kierowca autokaru, uderzył w coś. Nie znam szczegółów. Wiem tylko, że bus odbił się i przewrócił na bok. Jakby tego było mało, za nim jechał drugi, z członkami tej samej wycieczki. Kierowca drugiego autokaru nie zdążył wyhamować, ani ominąć przeszkody i uderzył w ten pierwszy.
- Ktoś zginął? - czułam, jak serce podchodzi mi do gardła. Byłam okropnie wrażliwa na takie rzeczy.
- Parę, paręnaście osób. Plus ranni. Dla odmiany tym razem mordercą nie był Verisset tylko alkohol, bo już wiadomo, że kierowca tego pierwszego autokaru jechał nawalony jak Messersmith.
Zagotowało się we mnie. Zawsze tak reagowałam na wzmiankę o durniach, szarżujących za kółkiem po opróżnieniu paru browarów Albo od razu wódeczki. Kiedyś właśnie przez kogoś takiego mój wujek o mały włos nie stracił życia. Na całe szczęście udało się go uratować... ale i tak już do śmierci, będzie jeździł na wózku. I to przez kogo? Przez takiego oto nawalonego durnia, który na dodatek zbiegł z miejsca wypadku.
Przełknęłam głośno ślinę, zbierając się w sobie, aż w końcu się przemogłam.
- Idę z tobą - rzuciłam, wciskając ponownie przycisk STOP, żeby odblokować windę. Ruszyła z lekkim szarpnięciem.
- Nie - Tristan pokręcił głową. - To nie jest miejsce dla ciebie - zaoponował tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Jedna część mnie zaczynała panikować. Krzyczała: "Nie kłóć się z nim! Zostań tu!". Druga natomiast kazała zamknąć się tej pierwszej, bo inaczej ją zaknebluje,  i spróbować jakoś pomóc Tristanowi w wykonaniu nieprzyjemnego zadania.
- Idę czy chcesz, czy nie.
- Nope - skrzyżował ręce na piersi. Tristan - patrzący na mnie poważnie, z przewieszoną przez ramię moją  różową torbą z Myszką Minnie - wyglądał dosyć zabawnie. Mimo powagi sytuacji, naprawdę trudno było mi się nie roześmiać. - Chcesz to usłyszeć to po niemiecku? Nein. Du gehst nicht. Verstehst du mir? N.E.I.N.  - po czym dodał już znacznie spokojniej i, co najważniejsze, PO ANGIELSKU, bo wręcz nie cierpię szprechania. - To dla twojego dobra. Nie chcę, żebyś to widziałam.
- Jestem dużą dziewczynką. Skoro już mnie w to wszystko zamieszaliście, to chcę chociaż być przydatna - zaoponowałam.
Wtedy winda zatrzymała się, byliśmy na parterze. Wysiedliśmy z niej i kontynuowaliśmy rozmowę pod ścianą.
- Nie jestem małą dziewczynką, Tris - powtórzyłam, upewniając się, że nikt mnie nie słyszy.
Kłóciliśmy się tak jeszcze chwilę, ja swoje, on swoje, aż w końcu Tristan westchnął ciężko, a po jego załamanych rękach widziałam kapitulację. Wygrałam, chociaż nie wiem, czy to dobrze.
- A więc? Jak się tam mamy dostać? - spytałam.
- Trzeba znaleźć przedsionek, w którym jest wejście do kostnicy.
- Echm.... okay... - coraz bardziej żałowałam, że jestem zbyt dumna, żeby posłusznie zostać tam, gdzie mi kazał.
Tristan poprowadził mnie wąskim korytarzem, rozciągającym się na prawo od recepcji. Następnie skręciliśmy w lewo, a potem w prawo i zeszliśmy po kilku schodach w dół. W końcu znaleźliśmy się przed podwójnymi drzwiami z mlecznego szkła, na których widniał napis "KOSTNICA", a pod nim wisiała czerwona tabliczka, mówiąca: "Wstęp tylko dla upoważnionych". Na lewo od drzwi zobaczyłam malutką klawiaturę. Najwyraźniej trzeba wpisać kod dostępu, aby wejść do środka.
- Zadzwoń do Dimitriego. Niech wie, że ma już zaczynać tę szopkę - polecił mi ponaglająco Tris, przypierając siebie i mnie do ściany. Następnie, wymacawszy pstryczek na ścianie, zgasił światło. Zapadła całkowita ciemność. Nie było tu chociażby jednego okna, przez które mogłoby wpaść choć kilka promieni, które rozświetliłyby mrok.
- Eeee.... Co ty robisz? - spytałam niepewnie. Raju, jak ja nienawidziłam ciemności...
- Plan jest taki: kiedy ochroniarze dostaną cynk o awanturującym się mężczyźnie na ostatnim piętrze, wybiegną przez te drzwi, żeby go ogarnąć. W ciemności nas nie zauważą. Minął nas bez słowa. Tak się składa, że nie mam klucza, więc będę musiał złapać drzwi, kiedy zaczną się za nimi zamykać - wyjaśnił, po czym dodał.- W takich chwilach dziękuję losowi za tą zarąbistą - super - wampirzą prędkość.
Chociaż go nie widziałam, mogłabym przysiąść, że jak zazwyczaj w takich chwilach przez jego usta przemknął uśmiech. - A  teraz czy byłabyś tak łaskawa i w końcu zadzwoniła?
- Zwolnij, kowboju - przystopowałam go. - A skąd pewność, że nie wyślą innych ochroniarzy?
- Nimi, dyrekcja tego szpitala to takie sknery, że w ramach oszczędzania tą całą wielką placówkę obsługuje jedynie czterech ochroniarzy. Dwój przychodzi codziennie na rano, a pozostała dwójka na wieczór. No a ci którzy aktualnie są "na posterunku", jeśli nic się nie dzieje, pełnią straż przed wejściem do kostnicy. Pilnują, żeby nikt niepowołany się tam nie dostał. Bo za tymi drzwiami są jeszcze jedne i to właśnie ich pilnują... Tak dla jasności.
- Dobra... teraz rozumiem... To dzwonię - chwilę zajęło mi wymacanie, gdzie mam telefon, ale w końcu go znalazłam. Odblokowałam ekran i zaczęłam przekopywać kontakty. Mrużyłam oczy, bo w całkowitej ciemności blask z ekranu mojego samsunga galaxy y bił po oczach.
Danny Greg - nie
Dolores Feyne - nie
Debby Smith - nie
Dina Carlisle - nie
O, jest! Dimitry Iwanow.
Kliknęłam: "połącz". Odebrał już po pierwszym sygnale.
- Halo?
- Witam, Księżycu mego życia, z jakiegoż to powodu dane mi jest słyszeć twój anielski głosik? - spytał groteskowo słodkim tonem Dimitry.
- "Księżycu mego życia"? Serio, powinieneś ograniczyć Grę o tron - odparłam, instynktownie przewracając oczami.
- Pfff, nie? To jest zarąbiste, epickie i zarąbisto-epickie naraz. Będę to oglądał aż do śmierci - rzucił drwiącym tonem.
- Sezonów nie starczy. Dobra, nieważne. Tris mówi, że masz zagęszczać ruchy i brać się do roboty, żeby on mógł sobie bezpruderyjnie pooglądać sztywniaków.
- Ej! - Schmidt wymierzył mi lekkiego kuksańca między żebra.
- Auu, przestań - rzuciłam do niego, po czym na powrót zwróciłam się do chichoczącego Dimitriego. - No może nie do końca użył takich słów, ale to miał na myśli. Tak czy inaczej, bierz się do roboty, bo chciałabym mieć to już z głowy.
- Czekaj... idziesz z Tristanem do kostnicy?
- Yup.
Krótki śmiech Dimitriego.
- Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że nie zechcesz posłusznie zostać w aucie, recepcji, czy w jaki inny ciemny zakątek miał zamiar cię odstawić - powiedział, dławiąc się ze śmiechu.
- Sugerujesz, że jestem tak ciężkim egzemplarzem do opanowania? - spytałam, unosząc obie brwi.
- Nie. Sugeruję, że to Schmidt ma za małą siłę perswazji. Ja po prostu, nic ci nie mówiąc, wsadziłbym cię do samochodu, jeśli byłabyś miła - dostałabyś siedzenie, jeśli nie - miejsce w bagażniku, i poszedł odfajkować swoje. Wracając, zahaczyłbym o kwiaciarnię i udobruchał cię bukietem, wynagradzając ci czekanie. Proste? Proste. Ach ten Schmidt, zero w nim romantyzmu.
- Schmidt to słyszy - rzucił Tris, nachylając się do mojego telefonu.
- Schmidt ma słyszeć - odparował złośliwie Iwanow. Już trudno było mi wyczuć, czy Dimitry dalej jest na niego zły, czy po prostu tak normalnie ze sobą rozmawiają. - Kończę. Auf wiederhören, Henrich [czyt.: Hajnriś; prawdziwe imię Tristana]
- Miałeś tak do mnie nie mówić! - warknął z irytacją Tris, ale Dimitry już się rozłączył.
- Henrich? - spytałam, unosząc brwi, chociaż nie mógł tego widzieć w tej ciemności.
- Nie pytaj. Po prostu nie pytaj.
Cokolwiek nawywijał Iwan, zrobił to skutecznie. Nie minęło pięć minut, jak drzwi wiodące do bloku umarlaków otworzyły się i wybiegła przez nie dwójka ochroniarzy. Popędzili schodami w górę, zostawiając nas samych na korytarzu. Nie zauważyli nas. Nic dziwnego w tej ciemnicy. Tristan z prędkością błyskawicy pojawił się przy drzwiach i przytrzymał je.
- Wchodź - polecił mi, przepuszczając mnie w progu. Zamrugałam gwałtownie, kiedy oślepiło mnie jaskrawe światło jarzeniówki.
- No idę, idę - mruknęłam i przestąpiłam próg. A Tristan za mną. Teraz oboje znaleźliśmy się w wąskim korytarzu o idealnie białych ścianach i białych kaflach na podłodze. Przed nami były trzy drzwi. Jedne z napisem "Sprzęt", drugie "Magazyn" (nie wiem, co chcą tu magazynować, ale ok) i wreszcie trzecie "Sala zmarłych". Przeszły mnie dreszcze. Wszystko we mnie krzyczało: "Nie wchodź tam, nie chcesz tego widzieć!", ale przecież już nie mogłam się wycofać. Zresztą... gdybym to zrobiła, udowodniłabym tylko Tristanowi, że miał racje, gdy potraktował mnie jak dziecko.
Schmidt podszedł ostrożnie do trzecich drzwi i nacisnął na klamkę, a one otworzyły się z lekkim skrzypnięciem.
Weszliśmy do środka. Zanim jeszcze Tristan znalazł włącznik światła, uderzył mnie przeraźliwy chłód i ostry zapach. Pachniało tu płynami  do dezynfekcji i cytrusowymi odświeżaczami powietrza. Woń tych drugich była okrutnie intensywna, pewnie żeby zatuszować zapach rozkładu. Nagle rozległ się pstryk i zawieszone rzędami na suficie jarzeniówki rozbłysły. I wtedy to zobaczyłam. Metalową zabudowę jednej z szarych ścian. Podzielona była na "szuflady", oznaczone imieniem i nazwiskiem martwych, czekających na zabranie ich ciał przez rodziny. W centralnej części pomieszczenia znajdowały się metalowe stopy na kółkach. Obok stał długi blat z narzędziami.
- Oni... oni tam są, prawda? - spytałam, wskazując na metalową zabudowę. - Parker i tamta dziewczyna?
- Tak - przytaknął, podchodząc do metalowych szuflad.
- Wiesz chociaż, jak ona się nazywała? Nefi to sprawdziła?
- Napisała mi w SMSie, że podobno nazywała się Penny Wilkinsohn.
Moje serce przyspieszyło. Penny Wilkinsohn. P.W. Właśnie takie inicjały miała mieć osoba wybrana na ofiarę, a to znaczy, że jej morderstwo nie było przypadkowe.
- Jej inicjały... To o nią Verissetowi chodziło od samego początku. O nią i o Parkera.
- Na to wygląda- przyznał cicho Tristan, szukając w zamyśleniu szuflady z odpowiednim podpisem.
- Ale według wizji May, ofiarą miał być ktoś od Sportowców, a Penny... Ona była od Filozofów. O co w tym wszystkim chodzi?
Schmidt westchnął ciężko, spoglądając na mnie smutno tymi swoimi brązowym oczami.
- Nie wiem, Nim. Nie mam pojęcia. Dimitry też nie wie, Nef również. Ma to jeszcze zbadać, ale nie wiadomo, czy coś znajdzie. Pewne jak na razie jest tylko to, że zawaliliśmy...
- Och... - zrobił mi się go szkoda. Sądziłam, że po tylu latach pracy dla Salenitów stanie się na to wszystko odporny, ale widać, że Tris w dalszym ciągu brał to do siebie. Widocznie czuł się odpowiedzialny za ludzi, którym mieli pomóc, lecz nie pomogli. Już chciałam coś powiedzieć, aby go pocieszyć, ale wtedy rzucił do mnie przez ramię:
- Znalazłem - postukał paznokciem w jedną z szuflad znajdujących się w drugim od dołu rzędzie. Na nim widziało imię i nazwisko Penny. Tristan chwycił za uchwyt i wysunął ją. Z trudem pohamowałam odruch wymiotny, kiedy ją zobaczyłam, a raczej jej bezwładne ciało, leżące na wznak na długiej stalowej płycie. Była bardzo blada. Sprawiała wrażenie woskowej lalki.  Złote włosy, tak podobne do moich, układały się wokół głowy dziewczyny tworzyć jasną aureolę. Wyglądała tak spokojnie, że gdyby nie okropny posiniały ślad na jej szyi, tuż nad malutkim dekoltem szpitalnej "piżamy", pomyślałabym, że śpi.
Mimowolnie odwróciła wzrok. Oczy zapiekły mnie od łez. Łez wściekłości i żalu. Nie znałam zbyt dobrze Penny, ale nie zmienia to faktu, że nie zasłużyła sobie na taki koniec. Nikt nie zasłużył. A gdy sobie pomyślałam, jak niewiele brakowało, bym i ja znalazła się na jej miejscu. Lub Nefertari, Tristan czy Dimitry... Nas też mogło to spotkać. A Lydię nawet spotkało.
Widząc moją reakcje, Tristan objął mnie ramieniem i wyszeptał do ucha:
- Wiesz, że nie musisz na to patrzeć.
- Ale...
- Nic się nie martw. Ja ją obejrzę. Parkera też, tylko znajdź jego przegródkę. Ty nie będziesz musiała ich dotykać.
Skinęłam głową i pomaszerowałam na poszukiwania. Byłam na siebie wściekła. Nawaliłam. Faktycznie jestem tu najsłabszym ogniwem. Myślałam, że dam radę... ale nie dałam.  Do tego cały czas bałam się, że Iwanow nie zdoła zająć ochroniarzy dostatecznie długo. Bałam się, że wejdą tu i nas przyłapią. Wtedy Tris uspokoił mnie mówiąc, że Dimitry zrobił im takie piekło, że szybko go nie ogarnął. Wolałam nie pytać, co to znaczy, więc milczała. W końcu znalazłam tego nieszczęsnego Parkera. Powiedziałam tylko Trisowi, gdzie on jest i odeszłam na bok.
- Jak ci idzie? - spytałam w końcu, nie odwracając się, by nie musieć patrzeć.
- Źle - mruknął rozeźlony chłopak. - Nic ciekawego tu nie widzę. Nic ponad to, co sami wiemy o ich śmierci, czyli ślad po linie na szyi Penny i cała seria okaleczeń na ciele Parkera.
- To niedobrze...
- Wiem - mruknął z irytacją. Przez kolejne pięć minut zalegała między nami niezręczna cisza, która przerwał po chwili cichy okrzyk wampira.
- Jest!
- Co się stało? - spytałam, spoglądając na niego przez ramię.
- Znalazłem punkt wspólny. Bo widzisz... Kiedy to zobaczyłem na ciele Wilkinsohn, sądziłem, że to zwykły tatuaż, chociaż nie wyglądała mi nigdy na taką, która robiłaby sobie dziary. Ale potem... spotkałem się z tym samym symbolem na ciele Parkera. I to dokładnie w tym samym miejscu. Kawałek nad mostkiem, prawie na sercu - widząc moją minę, dodał z powagą - To nie może być przypadek.
W jego oczach tańczyły ogniki ekscytacji wywołane dokonanym odkryciem.
Wtedy coś mnie tknęło.
- Mogę zobaczyć te znaki? - spytałam ni stąd, ni zowąd.
- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł... O mało nie zwymiotowałaś, kiedy wysunąłem ciało Penny.
- To bez znaczenia. Czuję się już lepiej - skłamałam, podchodzić do niego chwiejnym krokiem.
- Jesteś pewna? Może po prostu zrobię zdjęcia samego znaku, bo i tak muszę je zrobić, żeby pokazać go Iwanowi i Nef. Wtedy zobaczysz go na zdjęciu, no wiesz... nie spoglądając na całą resztę ciała...
- Dam radę - rzuciłam trochę za ostro. - A teraz się przesuń.
- Jak sobie chcesz - Schmidt wzruszył ramionami i przesunął się w bok. - Patrz, to o tym mówiłem - rzekł, wskazując na punkt nieco w górę od mostka na ciele Parkera. Całą siłą woli starałam nie patrzeć się na jego głowę, sztucznie przymocowaną do szyi.
Kiedy tylko moim oczom ukazał się skomplikowany znak, składający się z czarnych linii, układający się kształt trochę przypominający gwiazdę, z mojej piersi wydał się zduszony okrzyk. Serce przyspieszyło... Pamiętałam ten znak. Już kiedyś go widziałam. Najpierw zobaczyłam go na żywo, a potem systematycznie pojawiał się w moich snach. W zasadzie to nadal się pojawia. Najgorsze jest to, że nie mam pojęcia, co on oznacza.
- Coś nie tak, Doro? - spytał troskliwie, zasuwając półkę ze zwłokami chłopaka.
- Znam ten symbol.
- Znasz? -jego oczy rozbłysły. Pokiwałam głową.
- Co prawda nie wiem, co oznacza, ale już go kiedyś widziałam.
-Gdzie?
- Na Lydii.  Miała go... Nie pamiętam dokładnie gdzie, ale go miała. A potem umarła... Zupełnie jak oni - kiedy wypowiadałam te słowa, głos zaczął mi się łamać.
- I wszystko nabrało sensu... - w oczach Tristana pojawiło się zrozumienie. - Chyba już wiem, o co z tym wszystkim chodzi - powiedział zamyślony. Szybko otworzył szufladę z Parkerem i zrobił zdjęcie. - Chodź, zwijamy się stąd - zakomenderował, zasuwając ją z powrotem.
- Tristan, powiedz mi, co masz na myśli. Co naprało sensu? - zażądałam.
- Wyjaśnię ci wszystko później. Tylko najpierw muszę jeszcze potwierdzić swoją teorię. A teraz chodź. Dimitry czeka.

---------------------------------------------------------------------------
* Wiem, co myślicie, ale to naprawdę nie moja wina! Ja robiłam wszystko, co w mojej mocy, ale to on nie chciał współpracować... Tylko leżał jak kłoda :P Co z tego, że był nieprzytomny... Tak czy inaczej to naprawdę nie moja wina! ~ Nim

MERIDIANE FALORI 
____________________________________________________
Cześć :) Czekaliście na ten rozdział ponad miesiąc i w końcu się pojawił.  Mam nadzieję, że się nie zawiedliście <3 A teraz standardowe pytanie : co myślicie? :) Przepraszam, jeśli sceny w kostnicy były średnio opisane, ale to naprawdę nie było łatwe ;) Liczę na wyrozumiałość. To do następnego rozdziału :*
SYMBOL VERISSETA RYSOWAŁAM SAMA, PRZEPRASZAM ZA SŁABĄ JAKOŚĆ ZDJĘCIA ;)

42 komentarze:

  1. Super rozdział wart podziwu czekam oczywiście na nastepny :)
    Przepraszam jesli ostatnio nie pisałam ale mój internet potrafi żyć swoim życi :D i nie pozwala na napisanie nie których komentarzy :)
    Jeszcze raz fajny ten rozdział szczególnie rozmowa Dory i Dimitriego a i wspaniały opis uczuć Dory.
    czekam i pozdrawiam buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, nadrabiam rozdziały, a tu taka niespodzianka! :))
    Ale dobra, czas zacząć pisać o właściwym. Na początku bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, że nie było mnie tu już od... nawet nie wiem od kiedy. To nie tak, że zapomniałam o twoim blogu. O takim cudeńku nie da się zapomnieć ;P Bardziej nie miałam czasu na czytanie. Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że nie skomentowałam wcześniejszych rozdziałów, ale serio nudne jest ciągłe pisanie tego samego... bo każdy rozdział jest równie wspaniały i nie znajduje już pozytywnych określeń :) :P
    Teraz trochę o tym. Bardzo spodobało mi się to, że dopiero teraz wspomniałaś o tych snach. Gdyby to stało się jednym z głównych wątków, szczerze mówiąc opowiadanie zrobiłoby się pospolite. Ale ty wiesz co jest najlepsze :D Ta kostnica, to wszystkie było takie trochę okropne, czyli że dobrze to opisałaś ;) W tym rozdziale na początku Tris mnie trochę tak jakby zdenerwował. Ta rozmowa z Nimfadorą... Mam wrażenie, że za bardzo chciał być alfą xd Co do Dimitriego widzę, że stara się o Nimi i jest cholernie zazdrosny :)
    Czasem mogę skomentować z innego konta, ale napiszę na końcu PP. Będę się starała wpadać regularnie, ale nie wiem czy mi wyjdzie xd
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, opłacało się czekać na niego miesiąc :3
    Czytam Twoje blogi dopiero od niedawna, może od września? I ten podoba mi się najbardziej :3 Świetnie dobrałaś bohaterów.
    Bardzo fajnie piszesz. Scena z kostnicy dobrze Ci wyszła ^^

    Czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę siez nowej czytelniczki i dziękuję <3
      A które konkretnie czytasz, tak pytam z ciekawości :*

      Usuń
    2. POFE, uwielbiam Falena <3

      Usuń
    3. To moja ulubiona postać ;) Dlatego wyjątkowo nie skrzywdziłam go dotkli... a nie ważne ;) btw na którym rozdziale jestes? ;D

      Usuń
    4. Ostatnio miałam dużo nauki i nie nadrobiłam jeszcze do końca. 66 :)

      Usuń
    5. I TAK NIEŹLE ;) Już prawie prawie nadrobiłaś :*

      Usuń
    6. Mam teraz trochę luzu, więc pewnie dziś przeczytam do 72 :)

      Usuń
    7. jeny xD naprawde musisz miec tempo błyskawicy ;)

      Usuń
    8. Przyjaciele mówią mi, że podobno szybko czytam, ja nie wiem :D
      Jak coś jest ciekawe i podoba mi się, to muszę, po prostu muszę przeczytać jeszcze jeden rozdział, potem kolejny i tak dopóki nie będę musiała iść spać, a rano jestem nieprzytomna xd

      Usuń
    9. Hahahaha w takim razie życzę ci powodzenia :* I mam nadzieję, że zostawisz w końcu jakiś komentarz pod rozdziałem, bo to takie demotywujące, kiedy ty się starasz, a nie chce się komuś napsać chociaż w kilku słowach czy mu się podobało, czy nie ;(

      Usuń
    10. Wiem, miałam tak ze swoim opowiadaniem :3
      Nie obiecuję, ale postaram się komentować już ( zwykle sie bała, nie wiem czemu >.< )

      Usuń
    11. bie jestem taka straszna ;) nie potrafiłam kiedyś przyjąć krytyki, ale teraz potrafię :) chyba że ktoś czepia się rzeczy typu dlaczego Falen ma oczy szare a nie inne etc xD

      Usuń
    12. nie wierzę, że ludzie czepiają się o takie rzeczy >.<

      Usuń
    13. o takie nie, to byl przyklad, ale kiedyś jedna laska przyczepiła się czegoś inngo ;)
      Bo Marie Lacroix mówi przez całe opowiadanie po angielsku, ja tłumaczyłam tej lasce, ze co prawda jest z francji,ale wyjechala stamtad jeszcze jako dziecko, praktycznie nie pamieta francuskiego,jej rodzice tez prawie nigdy w domu tak nie mowią, i laska sie przyczpila, ze marie nie mowi 'mama i tata' do swoich rodzicow po francusku xd ale ja sie pytam jaki sens mowic tylko 'papa i mamon' po innemu,skoro przez cale opwiadanie zwraca sie do nich w ang?

      Usuń
    14. Ja bym pewnie nawet nie zwróciła na coś tak drobnego uwagi XD

      Usuń
    15. Ja bym nie zwracała, gdyby to było raz :) Ale jak non stop dostawałam takie komentarze od tej samej osoby szlag mnie trafiał ;)

      Usuń
  4. hahhhahahahahahhahahahahahhahahahahahahahahahahahahhahahahahahhahahahahhahahahahhaahhahahaaaaaaahahah
    wooow rozdzial boski :)
    coraz bardziej mnie zaciekawiasz , o co chodzi z tym znakiem? + brawo za pomysl i talent artystyczny ;) xD
    czekam na cd i pozdrawiam /jędzo/ xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaraz tam jędza... przecież ja taki aniołek :D

      Usuń
  5. Jak wchodzą napisałaś trzy drzwi... odmienia się troje drzwi i jeszcze ta interpunkcja >.< i pomyśleć, że jesteś ode mnie starsza....
    Rozdział ogólnie fajny, chociaż troszkę upiorny. Mówię oczywiście tylko o fabule, bo jak zwykle błędy są. W każdym razie orto- i inter- punkcje można podszlifować, a wyobraźnia świetnie pracuje. Ciekawa jestem co z tym znakiem ;D
    P.S. Wiem, że krótkie komentarze dodaję, ale nie lubię się rozpisywać.

    Pozdrowionka :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jestem starsza, ale nie wiem, czy wiesz (a powinnaś, bo powtarzałam to już z pierdyliard razy), praktycznie nie mam czasu sczytywać, bo tyle nauki, dzisiaj dodatkowo pisałam to na telefonie, w poczekalni do lekarza (tak, jestem chora :P), więc i tak jest dobrze :p

      Usuń
  6. Odśwież..odśwież.. Odśwież i jest nowy rozdział! <3
    Zdziwił mnie ten znak o.O swoją drogą musisz mieć bardzo bujną wyobraźnię aby w ogóle wymyślić takie rzeczy. Ale to dobrze :D
    Życzę weny i czekam na next xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Weny
    rozdział boski było warto czekać
    wciąga coraz bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nadrabiam zaleglosci na bloggerze i widxe nowy rozdzial dark high odrazy przeczytalalam i powiem popristu swietby. Zycze weny i sory za bledy na telefonie jestem <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialne! O co chodzi z tą dziarą? Nie mogę się doczekać nexta!~ Mrs.Bieber

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdzial super, ciesze sie, ze dodalas ;* gratuluje talentu, scena w kostnicy- fajna odmiana, ale jak Dora powiedziala o tej glowie....

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetne..
    Rozmowę Nimi z Dimitrim czytałam kilka razy..
    Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału..
    ~Maya

    OdpowiedzUsuń
  13. Uważam że trochę zaniedbujesz ten blog.Na innych wpisy sa o wiele częściej =(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje c się. Jeśli faktycznie któryś zaniedbuje, to Rav i Ope, bo tam jestem mniej związana z historią i nie poswiecam tyle czasu fabule, co na tdh, pofe i poa. A rozdziały pojawiają się rzadziej,bo nie mam kiedy spisać pomysłów. Tak jak dziś przyszlam ze szkoły, tak z ręką na sercu nie miałam czasu dla siebie, bo taki ogrom nauki. Sama tez chciałabym mieć więcej czasu na pisanie i sczytywanie, zeby nie było w tekście tyle błędów,ale juz i tak staram się jak mogę i więcej czasu nie zdolalam wygospodarowac :-\ Przepraszam, jeśli czujecie się zaniedbywanie, ale musicie jakoś to przełknąć, bo to nie wynika z mojego lenistwa ;-)

      Usuń
  14. Sorki, że komentuję dopiero teraz, ale znalazłam dopiero co czas.
    Co do rozdziału, to jest moim zdaniem jednym z najlepszych. Są cudowne opisy, dialogi i wplecione zabawne sytuacje z wcześniejszego życia bohaterów.
    Kocham dogryski Trisa, Dimitra i jeszcze Nim ... Cudowny !!!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Czekam na następny rozdział ! Nie mg sie doczekać . Można zapytać , kiedy będzie ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo ;) Dzis wstawiam Prophecy of Alamer, po tym zabiorę siealbo za TDH, albo za POFE ;)
      - Meridiane

      Usuń
    2. Świetnie ! :)

      Usuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Zapraszam do mnie :)
    A rozdział b.twórczy i pomysłowy :0 Błędy da się poprawić , ważna jest historia :D
    http://sekretyhouphrycouperschool.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Hm... I co ja niby mam ci tu takiego napisać? ⌒.⌒ Jest cudowny rozdział, cudownie dobrane elementy i wszystko, więc lecę czytać dalej kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  19. O boszszssz... Doskonale! Sama już nie wiem co napisać .Liczę, że Dimitry będzie z Nefi😄

    Zauważyłam też że Tris i Nim zachowują się okropnie snobistycznie. Nie patrzą na uczucia innych jest tylko "my my my!"
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń