Wydarzenia tamtej feralnej nocy odcisnęły duży wpływ na społeczność całego Dark. Wszyscy byli przygnębieni, a nawet wystraszeni zaistniałą sytuacją. Lydia miała wielu przyjaciół, lecz nikt nie rozpaczał po niej tak jak Victoria. Moja druga współlokatorka chciała nawet przenieść się do innej szkoły, gdyż wszystko tu kojarzyło jej się ze zmarłą przyjaciółka. Ostatecznie jednak rodzice przekonali ją, by została. Od zabójstwa Lydii minęły już dwa tygodnie, ale i tak nie było nocy, której by nie przepłakała. Początkowo wstawałam z łóżka i ją pocieszałam, lecz gdy dostrzegłam, że ona wcale tego nie chce, dałam spokój. Vicky doceniała troskę moją i Matta, ale nigdy nie przyjmowała pomocy. Widocznie stwierdziła, że musi sama się z tym uporać. Natomiast co się tyczy nauczycieli i dyrektora... Całej tej zgrai w ogóle nie zależało na znalezieniu winnego, lecz bardziej na tym, by informacja o nowym ataku nie dotarła do prasy. Może się bali, że na wieść o nieschwytanym zabójcy, grasującym w okolicy, rodzice zaczną zabierać swoje dzieci i szkoła upadnie. Jestem pewna, że okoliczni policjanci są z nimi w zmowie. Coś tak czuję, że Rada Szkoły opłaciła ich, żeby powiedzieli, że prawdopodobnie śmierć Lydii była śmiercią samobójczą. Nie możliwe, aby wyszkoleni śledczy sami wpadli na taki pomysł. Lydia i samobójstwo?! Rozumiecie to?! Ona miała poderznięte gardło, była cała we krwi, przecież nie mogła sobie sama zrobić czegoś takiego! Czy ci ludzie nie widzieli przerażenia, odmalowanego na jej twarzy? Czy nikt prócz mnie nie słyszał jej rozdzierającego duszę krzyku? Ostatniego błagania o pomoc?! Rozumiem, że dyrektor nie chce stracić pracy i zamykać placówki, ale nie można robić z ludzi głupców! Czy oni w ogóle pomyśleli, jak musieli się czuć rodzice Lydii, gdy usłyszeli, że ich córka „popełniła samobójstwo”? Przecież pewnie będą teraz latami się zadręczać i doszukiwać w tym własnej winy, podczas gdy prawdziwy sprawca pozostaje na wolności. Kiedy minął kolejny tydzień, sprawa niemalże rozeszła się po kościach. Z naszego Domu tylko jedna Victoria wciąż pamiętała i wspominała o przyjaciółce, podczas gdy wszyscy inni, nawet Matt, postanowili „nie rozdrapywać ran”. „Daj spokój, Vicky. Czego byś nie zrobiła, nie przywrócisz jej życia” – powiedział do niej chłopak, za co naskoczyła na niego przy wszystkich.
Jak tak teraz na to patrzę, może Victoria miała trochę racji... Tak czy siak, Vicky wmówiła sobie, że na własną rękę odnajdzie winnego, niezależnie czy to człowiek, czy według lokalnych legend istota paranormalna. Całymi nocami wertowała grube książki o historii Dark High (a trochę tego było, gdyż Dark to miejscowość historyczna i wiele się tu działo) i szperała w Internecie w poszukiwaniu czegoś, co naprowadziłoby ją na trop owej istoty. Kiedy powiedziałam jej w końcu o tym, co widziałam (a mianowicie o krwawiącym portrecie Fiorence), Victoria nakręciła się jeszcze bardziej. Z jednej strony rozumiałam ją, lecz z drugiej zaczynałam się martwić. Natomiast co się tyczy Dimitriego… Od tamtej feralnej nocy mam wrażenie jakby on i jego grupka bacznie mi się przyglądali… Za każdym razem, kiedy siedzimy podczas lunchu w stołówce, ciągle czuję na sobie jego wzrok, a gdy się odwrócę, cała trójka jak na sygnał zaczyna udawać, że rozmawiają, ale wychodzi im to tak sztucznie, że tylko ślepy by nie zauważył, że coś jest nie tak. Nie wiem, co jest grane, ale może lepiej, że utrzymują pewien dystans ode mnie. Nadal odczuwam pewien niepokój, jak przypomnę sobie widok Dimitriego i Nefertari całych skąpanych we krwi… Jestem pewna, że to nie oni zabili Lydię, bo po co mieliby to robić, lecz jedno było pewne. Są zamieszani w to wszystko i wiedzą coś, czego nie wiemy my.
***
Na zegarach
wybiła dwudziesta trzecia, a ja dopiero wracałam do naszego Domu. Tak, wiem,
jestem skrajnie nieodpowiedzialna. Pewnie zastanawiacie się, co robiłam o
takiej porze poza względnie bezpiecznym pokojem… Otóż widzicie, już pierwszego
dnia w D.H. stało się jasne, że Einsteinem z przedmiotów ścisłych to ja nie
jestem, więc nasz nauczyciel chemii – profesor Selivig - poprosił Scotta Merryweathera, by pomógł
takiej ciemnej masie jak ja zgłębić tajniki wspaniałego i jakże fascynującego
świata atomów i izotopów. Scott należał właśnie do Domu tak zwanych Mózgowców,
więc był oblatany w tych wszystkich sprawach. Swoją drogą całkiem sympatyczny z
niego gość. Chociaż niektóre rzeczy musiał mi tłumaczyć po kilka razy, ani na
chwilę nie stracił cierpliwości, a wręcz przeciwnie, ciągle się uśmiechał i
żartował. Ale wracając do tego, dlaczego szwendam się o takiej porze sama po
lesie, po prostu zasiedzieliśmy się trochę ze Scottem nad zadaniami do
jutrzejszego testu. Oczywiście chłopak proponował, że odprowadzi mnie, lecz ja
dałam mu jasno do zrozumienia, iż to tylko kilka metrów, a na takim dystansie
raczej nic mi się nie stanie. Merryweather jeszcze chwilę nalegał, ale okazałam
się bardziej uparta. No bo po co miał iść ze mną, żeby w razie czego mnie
obronić, skoro ja potrafię ochronić się sama? Jasne, ukrywam te swoje zdolności
jak tylko mogę, ale nie zmienia to faktu, że jeśli napadłby mnie jakiś psychol,
to byłaby to ostatnia rzecz, jaką zrobiłby w życiu (zważywszy na to, że
statystycznie była raczej marna szansa, że nożem przezwyciężyłby siłę
pradawnych żywiołów, czyż nie?). Szłam tak więc w całkowitej ciszy, mijając
opuszczony budynek, będący pozostałością po ósmym Domu, który niegdyś
funkcjonował, kiedy usłyszałam dobiegający zza niego cichy szept. Zaraz
usłyszałam kolejne głosy, tym razem już nie tak spokojnie, ale bardziej nerwowe
i przestraszone. Chociaż resztki instynktu zachowawczego kazały mi brać nogi za
pas, moja wrodzona ciekawość wzięła górę. Najciszej jak potrafiłam, podkradłam
się do nich, oczywiście zachowując pewną odległość, bo do końca jeszcze nie
zgłupiałam. Schowałam się więc za jednym z wysokich drzew i wyjrzałam ostrożnie
zza niego. Moim oczom ukazała się północna ściana rozpadającego się już Ósmego
Domu, który działalność swą skończył w 1943 roku, kiedy to wszyscy jego
uczniowie zaginęli w tajemniczych okolicznościach. Pod ceglaną ścianą stały
trzy osoby, wpatrując się w mur z pewnego rodzaju przestrachem i jakby
konspiracją. Dimitry, Tristian i Nefertari. Trudno było dziwić się ich reakcji
bowiem na owej ścianie znajdowało się coś więcej aniżeli kilka pajęczyn. Na
tymże murze ktoś wypisał czerwoną farbą (bo modliłam się, by naprawdę była to
tylko farba) kilka prostych słów, które doszczętnie zmroziły mi krew w żyłach.
Tego było już za wiele. Jeśli rodzice po mnie nie przyjadą, wracam stąd choćby
na piechotę.
- „Czas
wznowić grę. Osobie o inicjałach P.W. radzę już spisać testament. Będzie
następna” – odczytał na głos Tristian, przypatrując się szkarłatnym literom.
- To
zabrnęło już za daleko. Trzeba zająć się tym czymś, zanim dojdzie do kolejnego
ataku – powiedziała histerycznie Nefertari, na co Dimitry rzucił z ironicznym
uśmieszkiem na ustach:
-
Przypomnisz mi, po co myśmy brali ta panikarę do zespołu?
- Bardzo
zabawne, Iwanow – mruknęła z przekąsem dziewczyna. – Naprawdę cię to nie rusza?
- Daj spokój,
Nef, przecież to na pewno tylko jacyś idioci z tej szkoły podchwycili akcję i
robią sobie teraz jaja. Wyluzuj trochę,
złotko. Mamy szukać prawdziwego Verisseta*,
a nie tutejszych Suchar – Mistrzów.
- Dobrze
wiesz, że to nie jest dzieło tych dzieciaków. Dimitry, to krew! Te litery są
napisane krwią, rozumiesz?! Uczniowie
stąd to w większości idioci, ale nie mordercy i psychopaci! – rzucił gniewnie
Tristian. – Trzeba usunąć ten napis, bo wzbudzi sensację, a w takiej sytuacji
nie obejdzie się bez ściągnięcia Łowców.
- Jeśli w
sprawę wmieszają się Łowcy, to wszyscy zginiemy – powiedziała cicho Nefertari,
starając się już nie patrzeć na tą potworną wiadomość.
- A więc
słucham. Co planujecie, jedna z drugim,
hmm? – spytał nerwowo Dimitry. – Mam lecieć po gąbkę i płyn to zmywana krwawych śladów?
Gwarantuję, że do rana wszystko będzie wypucowane na błysk!
- Nie żartuj
sobie z takich spraw, Iwanow - syknął
zdenerwowany Tristian.
- Od kiedy
zwracasz się do mnie po nazwisku, Schmidt?
- Od kiedy
zachowujesz się jak błazen w sytuacji, od której zależy nasze dalsze życie! Nie
rozumiesz, że jeśli Łowcy przyjadą, nie znajdą Verisseta, tylko nas?! Wina jak
zawsze pójdzie na naszą trojkę, tajemnica się wyda i jeśli nawet uda nam się im
umknąć, nie będziemy już mogli wyjść w spokoju na polowanie!
- Nie bój
się tak, żołnierzyku. Skoro ja przetrwałem Iwana Groźnego, a ty służbę w
pruskiej armii, to już nic nie może nam dać bardziej w kość niż lata naszej
„beztroskiej młodości”. Jedynie nasza słodka księżniczka może mieć problem z
dostosowaniem się do ekstremalnych sytuacji, ale to dlatego, że tylko leżała i
pachniała, podziwiając piramidy z okien swojego pałacu – powiedział tym samym
lekceważącym tonem Dimitry. Tak jak w przerażenie wprawił mnie widok krwi na
ścianie, teraz jeszcze dodatkowo byłam skołowana. Jaki pałac? Jaka pruska
armia? Jaki Iwan Groźny? Co tu się do cholery dzieje?! Nie wiem, czy ci z Domu
Historii zawsze ze sobą tak rozmawiają, czy tylko ta trójka ma jakieś urojenie,
ale coś tu jest ewidentnie nie tak!
- Minęło trzy tysiące lat odkąd ostatni raz
ktoś mi usługiwał, a ty nadal nie potrafisz mi tego zapomnieć? – spytała
dziewczyna, wywracając teatralnie oczami.
- Ale i tak
nie zdążyłaś wyzbyć się manier księżniczki. Kto wie, może za kolejne trzy tysiące
lat ci się uda – rzucił ze złośliwym uśmieszkiem na ustach Dimtry.
- Skończcie
już tę dyskusję – uciął natychmiast Tristian. – Trzeba szybko wpaść na trop
Verisseta, żeby jak najszybciej uporać się z tym czymś.
- Verissetem
może być każdy – powiedziała posępnie Nefertari, nadal patrząc wilkiem na
Dimitriego.
- Verisset
musi wyróżniać się jakimiś specjalnymi zdolnościami, wielką mocą, która pozwala
mu ukrywać przed nami swoje prawdziwe oblicze. Nie każdy uczeń ma takie
zdolności…
- Myślisz,
że to może być ta drobna blondyneczka od Artystów? Ta z wyglądem pastereczki
Zosi? – ozwała się Nefertari. Zagotowało się we mnie. Blondyneczka od Artystów?
Pastereczka Zosia?! Takiego komplementu jeszcze nie dostałam. Jednak miejsce
furii zaraz zastąpił strach. Mówili o mnie. A co jeśli coś zauważyli? Nie
przypominam sobie, żeby moc wymknęła mi się przy nich spod kontroli, ale… Nie,
nie możliwe, żeby cokolwiek wiedzieli – pocieszając się tą myślą, słuchałam
dalej.
- Możecie mi
nie wierzyć, ale ilekroć z nią rozmawiałem, wyczuwałem coś… Nie wiem jak to określić. W każdym razie to
nie było normalne.
- Dimitry,
myślisz, że jest jedną z nas?
- Na
krwiopijcę mi nie wygląda, ale czymś na pewno jest… - odparł, wzruszając ramionami.
- Ale czym?
– zastanawiała się Nefertari.
- Sami jej
spytajmy – powiedział Tristian, po czym
spojrzał dokładnie w moją stronę. Serce podeszło mi do gardła. Nie jest dobrze.
Zdecydowanie nie jest dobrze. -
Nimfadoro, możesz do nas podejść?
________________
* Veresset - tym mianem określa się w tamtej okolicy potężne, pradawne istoty ,których celem istnienia jest wprowadzanie zamętu i zniszczenia. Krew daje im życie, lecz nie są oni wampirami. Veresset to osoba, która od lat stoi za atakami w DH.
________________
* Veresset - tym mianem określa się w tamtej okolicy potężne, pradawne istoty ,których celem istnienia jest wprowadzanie zamętu i zniszczenia. Krew daje im życie, lecz nie są oni wampirami. Veresset to osoba, która od lat stoi za atakami w DH.
Nimfadora Rosengard
________________________
Cześć :) Przepraszam, że musieliście tyle czekać... Przepraszam, jeśli was zawiodłam, ale zapewniam, że nie niedługo będzie lepiej :) Niemniej proszę o duuuużo komentarzy i udostępnianie mojego bloga, jeśli wam się podoba ;)
O Chrystusie, koniec zmroził mi krew w żyłach a serce zbliżyło się do gardła! Tu, że tak nazwę, normalnie nienormalne rozmowy i nagle "Nimfadoro, możesz do nas podejść?" jasna cholera, boję się!!
OdpowiedzUsuńAle też dzięki temu czekam na kolejny rozdział.
Czemu teraz? W TAKIM MOMENCIE?! Ciekawość mnie zżera!
Czyżby Nim była tym jednym z tych Łowców o którym gadają??
Pozdrawiam i czekam,
Elfik Elen
Pierwsza ;) no to tak rozdział super i wogle ciekawe co teraz bedzie Nimfadorą... Czekająca z niecierpliwości na kolejny rozdzial Katherina
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńJeśli nie dodaz jak najszybciej następnego rozdziału to będziesz mieć mnie na sumieniu XD
Dałaś gwiazdkę, a odnośnika nie zrobiłaś. Ci Verisseci to jakiś rodzaj wampirów?
OdpowiedzUsuńWspaniały.Cudowny. Fenomenalny!! Aaaa ciekawe jak Nim się teraz z tego wykaraska.. Musiałaś w takim momencie przerwać?! CZEKAM na następny! <33 Piszesz po prostu suuperrr :**
OdpowiedzUsuńAlex xoxo
Genialny! Cały ten blog jest wprost zaje*isty!! Ale serio cudowny!! I jeszcze tak zakończyłaś ten rozdział.. Kurczę strasznie chcę wiedzieć co będzie dalej!! Niby to były tylko 4 rozdziały ale tyle się wydarzyło!! Bardzo podoba mi się postać Nimfadory i jestem ciekawa co wymyśli Vicky. Ale serio co oni teraz zrobią Nim? Czekam na next'a!!!
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę super nie brakuje ci talentu. Nareszcie jakaś ciekawa opowieść a nie same miłosne pierdoły :) Czemu przerwałaś w takim momencie?! Czekam z utęsknieniem na następny! PS: Kiedy dodasz?
OdpowiedzUsuńTa dziewczyna ma szczęście do podsłuchiwania. Kocham takie osoby. Coraz bardziej podoba mi się to opowiadanie. Ma coś takiego w sobie. No i w tej częsci sporo się dowiedzieliśmy. Mamy ogólny zarys osoby, ktòra za tym stoi, no i domyślam się, że ta cała trójka to wampiry albo ktoś podobny. No i znowu to zrobiłaś. Przed chwilą czytałam Cztery Żywioły i to samo. Jak ja nienawidzę, gdy nie wiem co będzie dalej. No, ale to jest najlepszy ze znanych mi chwytów :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
http://magicznaprzystanblogowelfik.blogspot.com
http://szkolaastridlilo.blogspot.com
Wiadziałam!!! Haha
OdpowiedzUsuńKocham opowiadania fantasy. One są zawsze pełne akcji i nieprzewidywalne :)
Lece dalej! :)
Buziaki:*
A.
Świetny, fajny, fantastyczny, cudowny rozdział ! <3 To by było na tyle :D
OdpowiedzUsuńOjej! Jaka końcówka! :D Czyli nasza wspaniała trójka do wampiry, tak? Dobrze im pisać testy z historii skoro brali udział w tych wszystkich wydarzeniach xd Lecę czytać kolejny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńChoć krew na ścianie, kopia Harrego Pottera 2. To reszta super, fajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńNie zawiodłaś! Oj nie... Muszę się dowiedzieć, co będzie dalej
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 32 rozdziały i będę na bieżąco
Coco Evans