sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 31 : Wiadomość od Veriseta

//Nimfadora//

Ten dzień nie zapowiadał się jakoś specjalnie. Rano zadzwonił budzik - ustawiona ta sama piosenka co zazwyczaj - potem bitwa z Victorią o łazienkę - znów ona wygrała - jeszcze później wspólne śniadanie wszystkich z naszego Domu - Matt jak zwykle wygłupiał się przy stole z kolegami, Vicky jak zwykle udawała, że tego nie widzi, a Cynthia rutynowo ględziła z przyjaciółeczkami o tym, jaka spotkała ją straszna tragedia. Ale taka naprawdę straszliwa, przez którą opublikowała o 7:43 dołujący wpis na Facebooku. Jesteście ciekawi jaki? Okay, więc uwaga, echem echem, teraz coś z cyklu Dora cytuję: "Czemu muszę żyć w świecie pozbawionym miłości i pokoju? Życie jest takie okrutneeee! ". No nie wiem, Cynthia, może dlatego, że jesteś wredną wiedźmą? I jeszcze ta gadka o pokoju. Jakoś nie wierzę,  że dziewczynę, której największym życiowym dramatem jest to, że chłopska z nią zerwał (dobrze wiem, że najdalej za tydzień znajdzie sobie nowego i o tamtym zapomni), tak bardzo obchodzi pokój na świecie.  Jak znam Cynthię, nawet gdyby wybuchła Trzecia Wojna Światowa, nie zwróciłaby na to uwagi, póki ktoś nie zrzuciłby na jej do bomby atomowej. Co zrobić? Ten typ już tak ma. No a po śniadaniu razem z Victorią i Mattem, którzy w międzyczasie zdążyli już stać się parą, ruszyliśmy na lekcje. Tak jak mówiłam, dzień jak co dzień. Albo raczej byłby taki,  gdyby nie wypadająca dziś kolejna rocznica Bitwy nad Giarinn,zaciętej walki stoczonej pomiędzy aliantami a żołnierzami państw osi. Bitwa zapomniana chyba przez wszystkich z powodu swojej dość małej spektakularności, nie wymieniana nawet w podręcznikach od historii... Pamiętana natomiast przez mieszkańców sennego miasteczka Dark i jego okolic, przez które przepływa rzeka, nad którą to wszystko się stało.  Na trzeciej godzinie lekcyjnej nauczyciele zabrali nas na aulę, a mówiąc "nas", mam na myśli wszystkich uczniów.  Gdyby ktoś się zastanawiał, jakim cudem taka ilość osób zmieściła się w jednym pomieszczeniu, to powiem wam tylko tyle, że naprawdę mamy ogromną tę aulę...
Pod jedną ze ścian znajdowała się drewniana scena, a pozostałe 2/3 sali zastawione były krzesłami. Usadzono nas sektorami według Domów. Artyści i Human zajmowali miejsca wzdłuż ciągu okien,  Sportowcy, Mózgowcy i Historycy w centralnej części pomieszczenia, a przy przeciwległej do naszej ścianie Poligloci i Filozofowie. Niedaleko nas stała jeszcze pojedyncza ławka z laptopem i głośnikami, przy której urzędował teraz Scott. Merryweather, znany ze swych informatycznych zdolności, zawsze był angażowany przez kadrę nauczycielką,  by zajmował się stroną techniczną wszystkich imprez i apeli. Dzisiaj miało być podobnie. Opiekunka kółka teatralnego, pani Blumen, poprosiła go, aby zajmował się muzyką do przedstawienia, a potem odtworzeniem filmu o bardzo adekwatnym tytule Ku chwale i pamięci ofiarom bitwy nad Giarinn.
Chwilę musieliśmy czekać, aż w końcu pojawi się dyrektor Shaw i rozpocznie apel. Trochę długą chwilę. Kiedy było już jasne, że Shaw się już nie pojawi, poproszono Alexa, żeby "przeją kontrolę nad statkiem", jak to się u nas mówi. Dano mu tekst z przemową, którą dyrektor miał dziś wygłosić, i kazali mu ją przeczytać. Więc Morgan czytać zaczął. Powiem wam tak, ten, kto układał tę przemowę, ewidentnie przedobrzył. Tekst był naszpikowany wyrazami typu: azaliż, zawżdy, ino, jeno, dyć, krotofila czy śćwirdzić, co sprawiło, że zamiast być podniosły, wyszedł z tego raczej jeden wielki bełkot. Sam Alex sprawiał wrażenie, jakby zastanawiał się, po jakiemu czyta. Co chwila tylko posyłał autorce przemowy - pani Blumen - klasyczne spojrzenie z serii "WTF?!". W zasadzie to nawet nie dane nam było wysłuchać jej do końca, bo w połowie Alex się poddał, podarł kartkę, mówiąc: "No to ten, chwała bohaterom. Resztę dopowiedzcie sobie sami" i wrócił na swoje miejsce. Rozbrzmiały oklaski wdzięczności dla naszego wybawiciela, dzięki któremu nie musieliśmy dalej słuchać tego bełkotu. Pani Blumen, święcie przekonana o wspaniałości swojego dzieła, poczerwieniała na twarzy i zaczęła ochrzaniać Morgana jadowitym szeptem, ale on zdawał się nic sobie z tego nie robić. 
Następnym punktem apelu było przedstawienie szkolnego koła teatralnego. Uczniowie postanowili wystawić kilka scenek z życia żołnierzy przed, po i w trakcie bitwy. Wszystko zaczęło się podczas ostatniej, końcowej sceny, w której to grająca Sybillę Elena, prefekt naszego Domu, miała witać wracającego z wojny narzeczonego - Harolda Montesky'ego, którego grał Mick Denmarr od Poliglotów. Wszystko szło jak po maśle, i Elena, i Mick grali naprawdę profesjonalnie, kiedy nagle coś się stało. Elena zachwiała się. Chyba zakręciło jej się w głowie. Złapała się sztucznego drzewka, będącego częścią scenografii. Mick podszedł do dziewczyny zaniepokojony i szeptem o coś spytał. Wtedy ona tylko pokiwała głową i wróciła do gry. Puściła się drzewka i zrobiła kilka kroków ku skrajowi sceny, z której miała wygłosić swój monolog. Przez chwilę szło jej naprawdę dobrze, już myślałam, że faktycznie to była tylko chwilowa słabość, ale wtedy zachwiała się jeszcze mocniej i, tracąc równowagę, spadła ze sceny. Mick chciał ją złapać, ale nie zdążył. Elena uderzyła mocno o kafelki pod sceną. Na sali wybuchło poruszenie. Dwie nauczycielki i kilka osób z kółka teatralnego podbiegło szybko do niej, żeby sprawdzić, czy nic poważnego nie stało się dziewczynie. Zasłonili ją tak, że nie widziałam czy jest przytomna, czy też nie. Potem tylko zobaczyłam, że i z Mickiem dzieje się coś dziwnego. Szedł właśnie ku Scottowi, żeby przekazać mu jakąś wiadomość od pani Blumen, kiedy zatoczył się mocno, jakby miał we krwi z dwa promile (co było niemożliwe, bo przecież Mick należał do tych najgrzeczniejszych uczniów, którzy nigdy w życiu nie tknęliby alkoholu czy papierosów  przed osiągnięciem pełnoletności). Po chwili i on padł na ziemię nieprzytomny. Prędko dopadli go nauczyciele i uczniowie, chętni, aby pomóc chłopakowi. Na sali było coraz większe poruszenie. 
- Co się dzieje? - spytała Victoria, spoglądając to na mnie, to na Matta. 
- Nie mam pojęcia, ale to chyba nie jest normalne - mruknął Matt, nie odwracając wzroku od rozgrywającej się przed nami sceny. Pani Blumen kazała dwóm chłopcom wziąć Micka pod ramiona i zanieść do pielęgniarki. Sportowcy szybko wykonali polecenie kobiety i dźwignęli kolegę z podłogi.  Elenę dwie osoby też już wlokły do pielęgniarki.
Próbowałam odszukać wzrokiem Dimitriego. Nie Tristana, nie Nefertari, ale jakoś instynktownie Dimitriego. Choć widziałam go jeszcze przed chwilą, siedzącego w ostatnim rzędzie sektora Historii, teraz nigdzie go nie było. Wykorzystał zamieszanie, żeby wyjść? Ale po co? Nefertari też nie było... Na miejscu został tylko Tris, przyglądający się temu wszystkiemu z chłodnym opanowaniem.
- Halo? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? - z zamyślenia wyrwał mnie dopiero zrzędliwy głos Victorii.
- Coś mówiłaś? - pytałam zdumiona, marszcząc brwi.
- Tak! Mówiłam!
- Powtarzała chyba z trzy razy - dodał pod nosem Matt, spoglądając na mnie znacząco.
- Och, przepraszam... Możesz powtórzyć? - poprosiłam, choć akurat średnio byłam ciekawa tego, co chciała mi powiedzieć. Teraz bardziej interesowało mnie, co, do ciężkiej cholery, się tu dzieje.
- Już nieważne - bąknęła obrażona Victoria i zaczęła rozmawiać o czymś z Mattem, odwracając się ode mnie plecami ostentacyjnie.
Świetnie. Jeszcze tylko jej focha mi tu brakowało.
Wtedy do mikrofonu dorwała się pani Jiann, nauczycielka geografii.
- Słuchajcie, nic się nie stało, więc proszę o spokój. Elena i Mick już są w drodze do pielęgniarki. Jestem pewna, że to nie jest poważne, przecież chwilowe zasłabnięcia często się zdarzają...
Może, ale nie dwa razy pod rząd, pomyślałam.
- Możemy śmiało kontynuować apel - mówiła dalej geografka. - Merryweather, puść film.
- Już się robi, pani profesor - rzucił do niej Scott, po czym zaczął coś klikać na laptopie. Pilotem sprawił, że zawieszony nad sceną ekran do rzutnika rozwinął się. Rzutnik też włączył i mógł już odtwarzać dla nas dokument.
Był dosyć stary, zawierał nagrania archiwalne, jeszcze z okresu Drugiej Wojny Światowej, więc łatwo się domyślić, że raczej w kolorze nie był. Pokazano nam sceny, w których żołnierze przygotowywali się  do bitwy, wspomniano krótko o dowódcach, liczebności obu armii.... Dosyć ciekawie lektor streścił też przebieg bitwy. Na końcu przeszedł do ofiar...
Podczas tego starcia zginęło blisko czterdzieści tysięcy Amerykanów i około pięćdziesięciu tysięcy żołnierzy wroga - powiedział lektor, kiedy na ekranie pokazany był płomień palącego się znicza... 
I wtedy pojawiły się zakłócenia. Obraz zaczął skakać, śnieżyc, z głośników wydobywał się jakiś bełkot. Nauczyciele i uczniowie spoglądali pytająco na Merryweathera. Scott natomiast próbował coś zmienić w ustawieniach, ale nic to nie dawało. I nagle obraz przestał szaleć. Był już normalny, ale głos lektora brzmiał inaczej.... Sycząco jak u węża. Przerażająco. Z tak płonącą w nim nienawiścią, jakiej nigdy w życiu nie słyszałam. Przyprawiał o ciarki. Tego głosu miałam już nigdy nie zapomnieć... Ja i wielu innych... Verisset zostawił nam wiadomość.
Ofiary? Co oni mogą wiedzieć o ofiarach... To tylko polegli słabeusze, którzy nie zdołali uiść z życiem z kolejnej z wielu śmiechu wartych potyczek, wymyślonych przez ludzkie ścierwa...
Wtedy na ekranie pojawił się płonący stos. Przez dym widać było ludzkie sylwetki... Po sali potoczył się echem przeraźliwy krzyk bólu...
Co oni wiedza o ofiarach i śmierci...
 - Scott, wyłącz to natychmiast! - zawołała do niego pani Blumen. Kobietę ogarniała panika, podobnie jak nas wszystkich. 
- Kiedy nie mogę!  zawołał chłopak, desperacko próbując się z tym uporać. Morganowie wymienili ze sobą znaczące spojrzenia i w kilku susach znaleźli się przy nim.
- Spróbuj wyłączyć komputer - poleciła mu Claire rzeczowym tonem. - Spróbuj go po prostu wyłączyć.
Na ekranie pojawiło się teraz rosnące przed szkołą drzewo, aż uginające się od wisielców... 
To są prawdziwe ofiary... Też byli dumni jak wy... Myśleli, że nic nie może im się tu stać. Banda głupców. Mylili się... - powiedział Verisset.
Claire spojrzała na ekran z lekkim przestrachem i ponagliła Scotta:
- No dalej, spróbuj to wyłączyć!
Spanikowany Scott szybko zrobił to, o co prosiła albo raczej to co kazała Morgan. Jednakże film, mimo wyłączenia komputera, dalej leciał...
- Puść mnie - mruknął Alex, spychając Scotta z krzesła. Skoro dokument odtwarzano z laptopa, powinien wyłączyć się razem z jego wyłączeniem komputera, ale nic z tego. Krwawe nagranie leciał dalej, chociaż nie miało już skąd lecieć... Wtedy Morgan spróbował wyłączyć i projektor, jednakże to także nie przyniosło rezultatu. Urządzenie się zacięło się.
Na ekranie pojawiła się kobieta, leżąca na kamiennym ołtarzu w środku lasu... Ubrana była w suknię spływającą jej własną krwią... Miała podcięte gardło i nadgarstki, podobnie jak ja, Parker i Tristan... W tle słyszeliśmy krzyk. Nie, nie jej, bo ona już nie żyła... Innej kobiety, którą teraz grupka zamaskowanych osób - podobnych do tych, którzy zaatakowali nas w noc balu - prowadziła ku temu ołtarzowi... Jeden z napastników bezceremonialnie zrzucił z niego zakrwawione zwłoki pierwszej z ofiar, by pozostali mogli na nim ułożyć drugą... Kobieta szarpała się, uciekała, ale oni byli silniejsi. Zrobili z nią to co z pierwszą.
A trzeba było słuchać, gdy mówili im, żeby nie chodziły same po nocy... - powiedział prześmiewczo Verisset, kiedy jego sługusy cięli tę biedaczkę w tych samych miejscach, co jej poprzedniczkę, i co nas. Widzieliśmy jej agonię. To było straszne.
Czułam, jak przyspiesza mi serce i oddech. Wiedziałam, że niedługo Verisset zostawi nam kolejną wiadomość, ale nie spodziewałam się, że teraz i że zechce pochwalić się wcześniejszymi ofiarami...
- Nie da się tego ustrojstwa wyłączyć! - zawołał Alex do pozostałej części ciała pedagogicznego. - Szybko, niech wszyscy wychodzą z sali! - zwrócił się do uczniów. 
- No już, na co czekacie! Wychodzić! Raz, dwa! - zawołał pan Darcy, opiekun naszego Domu, pchając kilka osób do wyjścia. Pozostali, w tym i my, zrobili to samo. Niektórzy biegli; ciężko było nie dać się stratować. 
- Zamknięte! - zawołała jakaś dziewczyna ze starszej klasy w białym mundurku Filozofii. - Nie da się tego otworzyć!
- Ech, jak się nie da-  warknął Darcy, odsuwając ją i samemu szarpiąc za klamkę... Ani drgnęła. Walił, kopał w drzwi, ale te ani drgnęły. - Faktycznie zablokowane! - krzyknął do Morganów.
Och, widzę, że ktoś tu mnie nie szanuje... Czyżby mamusie nie nauczyły was, że nie ładnie wychodzić, kiedy ktoś mówi? - spytał ten sam syczący, przyprawiający o ciarki głos. Na ekranie pokazano zbliżenie na biały, opływający krwią nóż... Nóż, którym zaraz miał zostać zabity śmiący w szpitalny łóżku mężczyzna... Nie było widać twarzy napastnika, lecz tylko jego rękę z ostrzem tnącym raz po raz ofiarę...
-  Skurczybyk musi nas obserwować - usłyszałam za sobą głos Alexa, zastanawiający się na głos z Claire co zrobić.
- Ale skąd?  Nie ma tu żadnych okien wychodzących z innych sal, a te na zewnątrz są pozasłaniane - odpowiedziała mu z narastającą irytacją siostra.
Dalszej części rozmowy nie usłyszałam. Był już za głośny hałas.
Wtedy poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się gwałtownie wystraszona. Bałam się, choć to przecież nie było możliwe, by Verisset zaatakował mnie w takim tłumie... tu przy wszystkich... chociaż... Nawet nie wiecie, jak wielka była moja ulga, kiedy okazało się, że to tylko Tris.
- Spróbuj zrzucić monitor - powiedział wampir tak cicho, że ledwie go słyszałam. 
- Co takiego? - zmarszczyłam brwi. - Jak niby miałabym to zrobić? 
- Jesteś Faliree. Działaj - nakazał mi, spoglądając z wielką determinacja w moje oczy.
Racja. Przecież mogłam użyć powietrza... Ale zaraz... Tutaj? PRZY WSZYSTKICH?!
- Tu są Łowcy. Zdradzę się, jeśli użyję mocy.
- Nie będą wiedzieli, że to ty zrobiłaś. Jest za dużo ludzi. Działaj - ponaglił mnie, posyłając mi znaczące spojrzenie.
Wsadziłam rękę do kieszeni i nakreśliłam odpowiedni znak. Wtedy zerwał się gwałtowny podmuch wiatru, który pozdmuchiwał ze ścian flagi, plakaty z patriotycznymi hasłami i ten nieszczęsny projektor. Alex i Claire wyglądali, jakby mieli zaraz oszaleć. Nie mieli pojęcia, jak to wszystko okiełznać, co zrobić... Niby byli doświadczeni, ale z takim przypadkiem chyba jeszcze się nie spotkali. 
Wraz z upadkiem projektora na ziemię (całe szczęście, że nikogo nie zabił) film się urwał i ekran znów świecił pustką. Był biały, tak jak wcześniej, już bez przerażających scen bestialskich egzekucji i gróźb...
- To chyba byłoby na tyle - odetchnęłam z ulgą, łapiąc za rękę Tristana. 
- Tak, chyba tak - uśmiechnął się do mnie lekko i odwzajemnił uścisk.
Jednakże to wcale nie był koniec. Po chwili na ekranie znów pojawił się przerwany film. Nie wiedziałam, jakim cudem. Laptop był wyłączony, projektor zniszczony, więc jak, do cholery, to jeszcze transmitowano?!
- Tristan, co się dzieje?! - mój głos zabrzmiał trochę histerycznie, piskliwie. Nic dziwnego. Dawno nie byłam tak przerażona. Czułam się, jakbym została uwięziona we własnym koszmarze. Z tą różnicą, że z koszmaru prędzej czy później się wybudzisz...
Mylisz się, panno Rosengard. Prawdziwy koszmar dopiero się zaczyna - na powrót rozbrzmiał głos mordercy. Zmroziło mnie, kiedy usłyszałam swoje nazwisko. Jeszcze tego brakowało, żeby to coś zaczęło czytać mi w myślach. Spojrzałam na Trisa, będąc już na pograniczu wytrzymałości psychicznej. On tylko mocniej mnie złapał, nie mówiąc nic. Bo nie wiedział, co niby miałby powiedzieć w takiej sytuacji. Zamurowało go tak samo jak mnie -  To co działo się na balu i podczas przyjęcia ostatniej nocy wakacji to tylko dziecinne igraszki w porównaniu z tym, co to się dopiero wydarzy... Gdybyście jednak wątli w moje zapowiedzi, spójrzcie w górę.
Myślałam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi. Bałam się patrzeć, ale ciekawość okazała się silniejsza. Niepewnie odchyliłam głowę do góry. Kiedy tylko to zrobiłam, w tym samym momencie z mojej piersi wydarł się przeraźliwy krzyk. W sumie nie tylko z mojej. Tak była reakcja niemal wszystkich.
Do belek, podtrzymujących wysokie sklepienie, przywiązany za ręce i nogi był jasnowłosy chłopak w pomarańczowej marynarce. Sportowiec. Jego oczy były groteskowo wytrzeszczone, twarz blada. Nie wyglądał na żywego... Nie wiedziałam, kiedy tam się znalazł. Przecież niemożliwe, by nikt go nie zauważył, jeśli pojawiłby się tam wcześniej, ale przecież teraz tak nagle znikąd się nie wziął, prawda? Czułam, że zaraz oszaleję. Nie wiedziałam, kto, jak, gdzie i kiedy. A przede wszystkim dlaczego. Wybuchła jeszcze większa panika. Wszyscy zaczęli teraz napierać na drzwi z coraz większą desperacją. Lecz one dalej ani drgnęły. Dało się usłyszeć krzyki i lamenty przyjaciół chłopaka, który padł dziś ofiarą Verisseta, a także piski typu "Morderca pewnie jest wśród nas! Każdy może być następny!".
Tristan zaklął głośno i wyciągnął telefon. Szybko wybrał numer Dimitriego, ale on nie odbierał. 
Widzę, że znudziło wam się słuchanie mnie. Wielka szkoda... Doprawdy wielka. No cóż, idźcie jeśli tak chcecie, ale ostrzegam. Za drzwiami czeka was niespodzianka... - i tak brzmiały ostatnie wypowiedziane dziś przez niego słowa. Film skończył się, a drzwi został odblokowane.
Uczniowie zaczęli wybiegać na korytarz, chcąc jak najszybciej znaleźć się jak najdalej stad. Pociągnęłam szybko Tristana do wyjścia. Schmidt obejrzał się jeszcze raz na wiszące pod sufitem ciało, po czym dał mi się wyprowadzić. Z auli wylała się fala uczniów i nauczycieli. Niektórzy od razu rozbiegli się na boki, w pomniejsze uliczki szkoły, a niektórzy... stanęli jak wryci, patrząc na to, co na korytarzu głównym przed nimi.
Nie, nie, nie, nie, nie! Tego było już za wiele. Zdecydowanie za wiele.
Na podłodze pod jasną ścianą leżały zakrwawione ciała Eleny i Micka. Na piersiach i brzuchu mieli krwawe  ślady po zasztyletowaniu... Nigdzie nie było osób, które miały doprowadzić ich do pielęgniarki... Ale za to był Dimitry. Nachylający się nad zakrwawioną Eleną. Jego ręce i ubranie były splamione krwią, a w ręku trzymał nóż, któremu teraz przyglądał się uważnie. Na ścianie za nim widniał nasmarowany tężę krwią i węglem napis: "A tak skończy Pierwsza Róża Missouri i jej ogrodnik".
- Iwanow, warknęła Claire, podchodząc do wampira bliżej i odciągając go od ciała dziewczyny. Zaraz za nią popędził jej brat. - Spotkałam się już w swoim życiu z wieloma zwyrodnialcami, ale ty bez wątpienia jesteś z nich najgorszy - syknęła nienawistnie Łowczyni, podczas gdy pozostali nauczyciele rozpędzali tłum gapiów. Mnie też próbowali usunąć stąd, ale ja nie chciałam ruszyć się z miejsca. Patrzyłam tylko szeroko otwartymi oczami na scenę, która się przede mną rozgrywała. Tristan podobnie.
- Wiem, jak to wygląda, ale ja naprawdę jestem niewinny!- powiedział Dimitry, spoglądając tylko na swoje brudne od krwi ręce. - Naprawdę to nie ja to zrobiłem! Chciałem tylko im pomóc, zobaczyć czy żyją... - zaczął. W jego czarnych oczach malowała się prośba. Wiedział, że wszystko to wskazuje na niego i nie miał pojęcia, jak się wytłumaczyć. Sprawa była poważna. Łowcy mogli się go pozbyć w każdej chwili... Wiedziałam, że Dimitry jest niewinny. Teraz tylko pozostaje pytanie, jak to udowodnić...
- Widzę, że musimy jeszcze raz sobie porozmawiać, Iwanow - wycedził przez zaciśnięte zęby Alex, podnosząc go za ubranie do góry. - Claire, zajmij się ciałami, ja zajmę się mordercą.

MERIDIANE FALORI
_________________________________
No to teraz mi powiedzcie, co sądzicie o tym rozdziale :) Wiem, był z deczko psychiczny, ale  przecież taki jest Verisset, czyż nie? Piszcie, czy było dobrze zbudowane napięcie, co myślicie o tym filmie, o ofiarach... Dimitry faktycznie ma talent do wpadania w kłopoty...


39 komentarzy:

  1. OBOŻEOBOŻEOBOŻEOBOŻE!!!!!! *i tak kilka dni* Ja tu zawału dostałam co najmniej 100000000000 razy! Ogólnie... Darłam sie kilka razy na cały dom ze strachu i upuściłam telefon... Też kilka razy xD Verisset... Przez niego będę mieć koszmary po nocach i awersje do apeli! Ale mam jedno, ale... Iwonow! Jełopie! Nie starczy ci raz bycie oskarżonym o zabójstwo ucznia.. To jest ucznia z pobliskiej szkoły... To znaczy ucznia ze szkoły, w której sie uczysz?!?!?! Ja przez ciebie umrę czekając na następny rozdział i martwiąc się o ciebie!... Nie było tego ostatniego .////. A ty, Merdi! *surowy wzrok* Jesteś genialna! Rozdział jest bosko napisany, bardzo dobrze zbudowane napięcie... Chociaż... Ja myślałam, że jak oni wyjdą z tej sali... To tam dyrektor będzie wisieć na ścianie jak Jezus ukrzyżowany xD Ale ciii.... Uwielbiam naprawdę i będę czekać na następny rozdział z utęsknieniem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Iwanow! Przepraszam, ale autokorekta czasami mnie dobija ^^"

      Usuń
    2. haha cieszę si, ze się podobało :D Awersja do apeli mówisz, czyli cel osiągnięty :DDDD Haha no nie powiem, Iwanow jest jak magnez na kłopoty - zawsze w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie, no ale cóż :/ Myślałam o tym, żeby zająć się Shawem, ale.. wtedy byłoby przewidywalnie, zresztą... dyrektor jest mi jeszcze potrzebny 3:-)

      dziękuję za komentarz i za przeczytanie :**

      Usuń
  2. Niesamowite!!!!!!!!!!!!! Boże święty Merdi ty musisz mnie tak straszyć ? :/
    Napięcie jest extra .. aż mi telefon spadł..
    A iwanow !! Nwm ty masz jakiś talent do pakowania się w kłopoty . Błagam dodaj szybko rozdział bo nie wytrzymie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha cieszę się, że tak wystraszyło 3:-) ... to znaczy... poruszyło, bo przecież wcale nie chciałam go straszyć ;) No nie powiem, Iwanow ma naprawdę pecha, jak magnez na kłopoty :D
      PS Meri, nie Merdi ;*

      Usuń
  3. Świetne!!!! Iwanow i tak im udowodni, że jest nie winny, więc.. :') może lubi wpadać w kłopoty, a potem się z nich wyplątywać. Może to jego hobby :3 haha. Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam i życzę dużej weny na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .... jeśli myślisz, kochana, że wywinie sie w ten sam sposób, jak ostatnio, to czeka cię małe zaskoczenie ;)

      Usuń
  4. O Boże! Robi się coraz ciekawiej! Biedny Iwanow! Wiem, że jest niewinny! Super rozdział! Nie mogę doczekać się nn!~ Mrs.Bieber

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedny Dmitry! Cudownie napisalas te przerażającą scenę. Naprawdę jestem pod wrażeniem ;) szkoda Iwanowa! Mam nadzieje ze jaos sie wykaraska! Dzieki ze dodalas/walerie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja dziękuję, że przeczytałaś i skomentowałaś ;)

      Usuń
  6. Biedny Dmitry! Cudownie napisalas te przerażającą scenę. Naprawdę jestem pod wrażeniem ;) szkoda Iwanowa! Mam nadzieje ze jaos sie wykaraska! Dzieki ze dodalas/walerie

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezus. Boże sama się wystraszylam. Jakim psycholem musi być Verisset ;_; i co teraz będzie z Iwanowem.. po co on dodotykał tych ciał.. teraz wszystko jest na niego :( mam nadzieje ze uda mu się uciec albo co kolwiek. Proszę nie zabijaj go. Ogólnie swietnie ci wyszedł ten rozdział, myślę że genialnie oddalas nastrój :D weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej ;) Czytam twoje opowiadanie od niedawna i strasznie mi się podoba. Masz genialne pomysły i świetnie budujesz napięcie. Uwielbiam Nim i Dimitriego. Czekam na następny rozdział i na pewno zostanę stałą czytelniczką :D

    OdpowiedzUsuń
  9. yyyyyyyyyyyy.... jprdl ...... jezuuuuuuuu ... bozeeee... grrrrr ....
    eh -.- serio wiedzmo? serio?! kazdy mowi ze 'jaki to verisset jest chory' a ja powiem do ciebie *tak do cb parowo* masz nierowno pod sufitem! eh ;_;
    a ty Iwanow nie jestes w stanie trzymac sie zdala od klopotow? eh ;_;
    ale jedno trzeba przyznac ci *czytaj verissetowi* jestes pomyslowa 3:-)
    no no ciekawe co bedzie dalej czekam i pozdrawiam
    buzka parowko :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Matko dziewczyno to jest genialne! Psychiczne ale genialne <3! Pisz szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam ten rozdział trzy dni temu. I jeszcze się nie pozbierałam. Nie wiem co mam Ci napisać w tym komentarzu. Albo nie. Już wiem. JESTEŚ PSYCHICZNA! XDDD
    W każdym razie nie powiem, żebym się tego spodziewała, ponieważ totalnie mnie zaskoczyłaś. No, niby ostrzegałaś, że zrobi się dziwnie, ale nie jest zbyt dziwnie? XD
    W zasadzie to nie wiem co mam jeszcze napisać, bo dalej jestem w szoku, dlatego kończę. Życzę weny.
    Aaaa... I jeszcze jedno pytanie? Będą się jeszcze zdarzały normalne rozdziały? XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och oczywiście, że będą ;) to nie ja jestem psychiczna tylko postać którą kreuję ;) pomyślcie, jeśli pisze o verissecie ktory był w cholerę okrutny przez poprzednie stulecia i dekady, naprawde myslicie ze eraz tak by sie zmienil, ze w co najgorsyzm wypadku kopnąłby cię w piszczel, jakby cię dorwal? :D to psychol i musze jego psychicznosc oddac ;)

      Usuń
  12. Dalej !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    tęsknie za opowiadaniem :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Uuuu robi się ciekawie =)
    Bardzo mi się podobało. Dobra robota i naprawdę nieźle budujesz napięcie. Mam nadzieję że teraz akcja jeszcze bardziej się zakręci. Aczkolwiek brakowało mi więcej krwii.

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział nie jest zły, ale taki... normalny. Rozdziału, w którym była akcja z tym złym (omg, nie wiem jak to napisać, przepraszam ;-;) w lesie, czy tego w którym umarła Lydia bałam się czytać, chociaż był dzień i siostra w pokoju obok, a teraz jest ciemno, siedzę sama w domu i wszystko spokojnie przeczytałam. Piszesz naprawdę dobrze, ale od jakiegoś czasu brakuje mi tego czegoś, co było na początku.
    Nie wiem czy to moja wina, że ostatnio wszystko mi się nie podoba, czy to poziom się obniża... Myślę jednak, że w większej części to moja wina, więc nie przejmuj się za bardzo tym komentarzem ;P
    Panna Parkinson :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poziom chyba nie może się obniżać, skoro cały czas staram się rozwijać w pisaniu, czytm poradniki, no i poswiecam tej historii z 10 razy więcej czasu niż na początku, kiedy rozdziały były raczej nie przemyślane wczesniej. Poza tym uważam, że było odpowiednio psychicznie, skoro tyle osób przed tobą takiego było zdania i pisali mi o tym nawet w wiadomościach na FB :p

      Usuń
  15. Świetny rozdział!!
    Bardzo mi się podobało. Ten film.... To było.... Fascynujące. Każdy Twój rozdział jest świetny, ale ten jest jednym z najlepszych..
    Już nie mogę się doczekać następnego.. :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  16. No ludzie znowu wszystko na Dimitriego? :O mam nadzieję ze uwolni się jakoś ;) ogólnie to fajnie piszesz i niedawno znalazłam twoje blogi ale we wszystkich duzo sie dzieje :) gratuluję i weny życzę xD zapraszam też do siebie:
    przetrwajmrok.blogspot.com :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapomniałam dodać ze to mój ulubiony blogi :D dlatego z niecierpliwoscią czekam na kolejne rozdziały!! <3

      Usuń
  17. Świetny blog! Cały czas trzyma w napięciu. Co do postaci: wszystkie są genialne. Przede wszystkim Dymitry :D Świetny styl pisania. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Weny życzę :D
    zapraszam też do siebie:
    http://opowiadania-natarii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Łokurwa.
    Nie spodziewałam się takiej akcji. Oby Dimitrowi nic się nie stało i wszystko się wyjaśniło.
    Mają do cholery znaleźć tego całego Verisseta i zabić, rozumiesz? Bo jak nie to Ciebie znajdę, wyrwę język i rzucę na pożarcie krukom. Po czym oderwę Ci kończyny i powieszę. Potem wskrzeszę i poderżnę gardło e.e
    A tak poza tym, twój Blog pochłonęłam w dwa dni (szpital przeszkadzał). Podobają mi się postacie, a najbardziej humor Dimitriego. Choć jestem za Tristanem e.e Tak, to jego kocham ♥
    No i nie wiem co jeszcze. Mogłabym zaprosić do siebie. W moich opowiadaniach pojawia się Linkin Park, ale treść może Ci się spodobać. :)
    Pozdrawiam, weny i czekolady.

    PS. Zdobyłaś nową czytelniczkę i mnie zachwyciłaś mnie. A łatwo tego dokonać się nie da.

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten rozdział był straszny dziewczyno! Nie zdziwię się, jeśli się okaże, że ktoś ma przez to wydarzenie koszmary..
    Ja sama bym się chyba ze*rała w gacie..(sorry za słownictwo)
    Mam nadzieję, że szybko rozwiążą tę sprawę zanim zginie kolejna osoba..
    Martwi mnie jeszcze związek Nim i Tristana..coś się chyba psuje, a ja nie chę żeby ona była z Dimitrim, mimo że bardzo go lubię i nie chcę żeby został zabity..
    Czekam nn ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy następny? Kieeeeeeedy?! Super piszesz, ale kiedy następny rozdział?!
    /Smokomaniaczka/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się szybko dodać, bo wiem, że przerwałam w nieodpowiednim momencie xD I to trochę dawno temu. spokojnie, postaram się niebawem wstawić ;)

      Usuń
  21. Idealne!
    Epickie!
    Zdumiewające!
    Piękne!
    Cudne!

    <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Jakie świetne *.* Piękne :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Dimitry <3 :D Rozdział taki grr xD Świetny :) Zapraszam na mojego bloga z opowiadaniem,dopiero zaczynam ---> http://wybranaop.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdział świetny! Zapraszam do siebie http://yustbelieveinyourdreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. Co? :O Nie!!!
    Co to miało być?!
    Dimitry ma przesrane, krótko mówiąc...
    Cóż ten Verriset znów wymyślił?:O
    Verrisat powiedział konkretnie do Dory to o czym myślała!!! :O
    To jest chore!!!
    Czym/kim jest ten Verriset!!!
    Biedny Dimitry... Moim zdaniem Verriset zmanipulował jego umysłem, bo inaczej nie wyszedłby , a to "coś" nie powiedziałoby o "niespodziance" za drzwiami aulii...
    A gdzie Nef? Gfzie ona była? Niec jej nie jest?
    Pogrążona w niedowiarstwie i strachu <3 Pat ka <3
    P.S. Chcę szybko następny!!!
    P.S.2. Podziwiam Cię za pisanie i wymyślanie takiego czegoś <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale następny juz jest ; D
      ps uwielbiam jak czytelnicy tak przezywają to co pisze <3 <3 <3

      Usuń
  25. Teraz tak dosłownie! CZY TY CHCESZ ŻEBYM JA MIAŁA ZAWAŁ?!?!?!?!? To serce i oddech mi stawały, to przyspieszały i wcale nie przesadzam! Mówię całkowicie serio!!! Na dodatek jest ciemno a siostra ogląda obok mnie horror!!! Podliczymy się na fb!X_X

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. Zauważyłam lekką niespójność a mianowicie - pisałaś, że Nimi należy do kółka teatralnego...
    A druga jest taka, że na początku było, że słońce tylko drażni wampiry, a w poprzednim rozdziale coś o eliksirach...
    Poza tym rozdział odpowiednio psychiczny . .Lecę czytać dalej
    C.E.

    OdpowiedzUsuń
  28. Witam wszystkich, jestem Tara Coleman i chcę podzielić się tutaj moim świadectwem na temat tego, jak Dr Ogundele przyniósł mi męża z jego zaklęciem i mocami w ciągu 24 godzin dla mnie, mój mąż rozwiódł się ze mną przez 3 lata i szukałem wszędzie pomocy, aby go odzyskać , nikt nie mógł pomóc. W zeszłym tygodniu znalazłem numer WhatsApp dr Ogundele w Internecie udostępniony przez kogoś, komu wcześniej pomagał, więc skontaktowałem się z nim o pomoc. Jego czary są nieszkodliwe i szybko działają. Rzucił na mnie zaklęcie iw ciągu 24 godzin mój mąż wrócił z prośbą o wybaczenie, jak wielkim cudem jestem teraz tak szczęśliwy z mężem dzięki pomocy dr Ogundele. zgodziłem się z nim, aby udostępnić jego nazwisko w Internecie, dlatego teraz to robię. Jeśli potrzebujesz pomocy, możesz skontaktować się z nim za pomocą czatu WhatsApp lub Viber: (+27638836445). Jest w 100% prawdziwy i skuteczny.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nazywam się Pedro Hayes. Chcę tylko, żeby cały świat wiedział o rzucającym zaklęcia, którego poznałem w Internecie o imieniu Dr Ogundele, nie potrafię wyjaśnić, w jaki sposób mi pomógł, podzielę się tutaj kilkoma słowami. Moja żona wyjechała z dziećmi 7 lat temu. W zeszłym tygodniu przeglądałem internet i znalazłem jakieś świadectwo podzielane przez tak wielu ludzi mówiących o dr Ogundele, szybko skontaktowałem się z nim o pomoc w ciągu 24 godzin, moja żona skontaktowała się ze mną, prosząc o wybaczenie, a ona wróciła do mojego życia i jesteśmy znów szczęśliwie wyszła za mąż, co za cudowny CUD jestem tak szczęśliwa. Dr Ogundele przywiózł moją żonę w ciągu 24 godzin. Nie mogę napisać wszystkiego na piśmie, wszystko, co mogę powiedzieć, to dziękuję, bardzo się cieszę. Powiedział mi, żebym podzielił się historią, tak jak wszyscy, jeśli potrzebujesz jakiejkolwiek pomocy. Skontaktuj się z dr Ogundele na jego WhatsApp lub Viber Chat: +27638836445. Jego czary są skuteczne i nieszkodliwe, wszystko o dr Ogundele jest super.

    OdpowiedzUsuń