piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 29 : Rewelacje Nefertari

Tristan wyprowadził mnie pospiesznie z kostnicy. Dałam mu się prowadzić za ramię. Tris wydawał się być czym podekscytowany i podenerwowany jednocześnie, a ja głowiłam się tylko, co on znów wykombinował. Zastanawiałam się też, jaki związek z tą sprawą ma ten przeklęty symbol. Teraz żałowałam, że wcześniej nie zainteresowałam się, co on oznacza. Przecież śnił mi się co noc, dlaczego zatem nie wydało mi się to podejrzane? Może to dlatego, że po którymś z kolei razie stało się to dla mnie rutyną. Bardziej dziwiłoby mnie to, że się raz nie pojawił, niż że pojawia się cyklicznie. Wiem, być może mam dziwny tok rozumowania, ale powiedzcie mi, co innego mogłabym robić? Zakopać się we wszelkiego rodzaju słownikach symboli i szukać w nich odpowiedniego znaczka? A może od razu zrobić zdjęcie wnętrza mojej czaszki i sprawdzić, czy znak utrwali się na kliszy. Taaa... Nie byłam aż tak ciekawa, żeby wpuszczać sobie lustrzankę przez ucho, a w każdym razie nie do teraz. Bo teraz jestem ciekawa jak cholera, więc jeśli ktoś ma na zbyciu słownik symboli (wiecie, może wasze mamy kupiły kiedyś takowy na jakiejś przecenie czy coś), dajcie mi cynk. Wyślijcie Hedwigę albo kruka jak w Grze o tron.


Odetchnęłam z ulgą, kiedy wraz z moim osobistym krwiopijcą znaleźliśmy się na powrót w recepcji. Rozejrzałam się wokoło w poszukiwaniu Dimitriego. Wszędzie masa chorych i połamanych w dziwnych miejscach ludzi, trupów (w tym Iwanowa) brak.
- Tris, gdzie jest Iwan? Nie mówiłeś aby że gdzieś tu wprowadza w życie swoją dywersję?
- Spokojnie - przez jasne wargi chłopaka przemknął łobuzerski uśmiech. - Zaraz go zobaczysz. Swoją drogą, wykombinował całkiem niezły pomysł na zajęcie strażników. Ochrona miała z nim ręce pełne roboty - powiedział, powstrzymując śmiech.
Mimo całej tej nerwowej i napiętej atmosfery, Iwanow potrafił go pozbawić, nawet jeśli nie było go aktualnie w pobliżu.
- Skoro tak mówisz... Mam tylko nadzieję , że w nic się nie wplątał...
- Jak na jego możliwości, jest dobrze - powiedział Tristan, przeprowadzając mnie przez wyjście.
I wtedy moim oczom ukazał się policyjny radiowóz z świecącym na niebiesko i czerwono kogutem na dachu. Przed nim stało trzech umundurowanych mężczyzn. Jeden z nich, wyglądający na mniej więcej pięćdziesiąt lat i o czarnej skórze, trzymał w ręku megafon.
- Nie rób niczego głupiego, chłopcze - przemówił uspokajającym głosem, kierując swój wzrok w górę. - Wycofaj się z powrotem do budynku i porozmawiaj z nami. Nic ci nie zrobimy.
Zerknęłam zdumiona na Schmidta, a on tylko uniósł z uśmiechem palec do góry, nakazując mi spojrzeć w niebo. Więc spojrzałam. Zamarłam, kiedy to zobaczyłam.
Dimitry stał na parapecie najwyższego piętra szpitala. Całym ciałem przylegał jeszcze do smutnej szarej elewacji. W oknach  za nim widziałam jakieś postacie, chyba ochroniarzy. Trudno było to ocenić z takiej odległości.
- Nic z tego! Już postanowiłem, skaczę! - krzyknął Iwanow, już z jedną nogą za parapetem. - O, żegnaj okrutny świecie! - przystawił sobie teatralnie dłoń do czoła.
- Tristan, zrób coś! Jeszcze zrobi sobie krzywdę! - zawołałam do Trisa, wieszając mu się desperacko na ramieniu
- Poczekaj - rzucił do mnie, sięgając po komórkę. Szybkim ruchem odblokował ekran, po czym wcisnął na dotykowej klawiaturze cyferkę 1 i od razu połączyło go z jakimś numerem, który miał na szybkim wybieraniu.
- Nie skacz, przemyśl to jeszcze, chłopcze! - dalej mówił do niego policjant. Na jego czole zaczęły pojawiać się kropelki potu.
- Nic z tego, ska... - tu Dimitry nagle urwał i sięgnął do kieszeni czarnej skórzanej kurtki. Wyciągnął coś z kieszeni i przystał do ucha, stawiając z powrotem nogę na parapet; jedną ręką złapał się za rynnę, żeby nie stracić równowagi. Witać to Iwanowa Tristan miał pierwszego na szybkim wybieraniu.  Urocze.
- Co "czego", co "czego", wyrażaj się a nie - powiedział Tris do komórki. - Spójrz w dół, jeśli byłbyś tak łaskawy. Kończ tę szopkę - polecił mu.
Wzrok Iwanowa powędrował ku nam. Pomachałam mu. Dimitry schował komórkę. Następnie złapał się metalowej rynny obiema rękami i, jakby nigdy nic, zjechał po niej w dół. Gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi, ruszył z uśmiechem w naszą stronę.
- No co? - rzucił wampir, czując na sobie spojrzenia osłupiałych policjantów. - Każdy może się rozmyślić, ale dzięki za fatygę - wzruszył ramionami, po czym schował mały palec i kciuk, tak że wystawiły tylko trzy pośrednie palce, które miał wyprostowane, ucałował je symbolicznie i uniósł dłoń ku niebu. - Jak to się mówi w Panem: "Pomyślny igrzysk i niech los zawsze wam sprzyja". Oby tylko z innymi samobójcami poszło wam tak dobrze - powiedział i podbiegł do nas. - I co tam macie, dzieciaczki?
Tristan, choć jeszcze chwilę temu wyraźnie rozbawiony, teraz momentalnie spoważniał. Jego nastrój i mi się udzielił bowiem przypomniałam sobie wszystko, to co chwilę temu miało miejsce, znaczy się oglądanie zwłok, znalezienie na nich tego dziwnego symbolu... ogółem wszystko.
- Odkryliśmy coś, ale... - Schmidt rozejrzał się dookoła, po czym ściszył głos - lepiej nie rozmawiajmy teraz o tym. Na razie mogę ci powiedzieć tylko, że mam pewną teorię... dotyczącą tego, co znaleźliśmy, ale zanim wam ją wyjawię, muszę najpierw ją potwierdzić.
- Potwierdzaj sobie, co tam chcesz, byle szybko - odparował Dimitry, gdy dochodziliśmy już do parkingu. - Przypominam, że Nef też ma nam dzisiaj coś powiedzieć. Jak mniemam, będzie oczekiwała handlu wymiennego informacjami...
- Co ma nam powiedzieć? - spytałam Iwana, a ten tylko uśmiechnął się z typową dla siebie nonszalancją, a gdy to zrobił, uwidoczniły się jego dołeczki w policzankach, i rzucił do mnie:
- Nefertari włamała się do komputera dyrektora i pomyszkowała troszkę w aktach uczniów...
- A, to o to chodzi - przypomniałam sobie szybko. - Tristan mi już mówił. Swoją drogą, naprawdę bałam się, że skoczysz, co ci strzeliło do głowy! Nie mogłeś odwrócić uwagi ochrony...
- Jak?
- No nie wiem, Dimitry, może bez konieczności dodatkowego ściągania policji? - mój głos ociekał sarkazmem.
- Proszę cię, tak nie byłoby zabawy. Zresztą nie moja wina, że ochrona nie potrafiła poradzić sobie sama z jednym potencjalnym dachoskoczkiem.
- Tak, Iwan, masz rację. To wszystko wina ochrony - mruknął przekornie Schmidt, po czym otworzył kluczykami czarne auto. - Steigt ein - polecił nam, obchodząc samochód i otwierając bagażnik, by wrzucić tam moją torbę.

***

Gdy dojechaliśmy na teren internatów, od razu udaliśmy się do pokoju chłopców w Domu Historii. W pierwszym odruchu chciałam zanieść swoją torbę do siebie, ale Dimitry obrazowo przedstawił mi scenę zazdrości, która prawdopodobnie rozegrałaby się w następstwie mojej fatalnej decyzji.
"Pomyśl tylko, Nim. Pójdziesz tam, żeby zostawić torbę, a w progu twojego pokoju okaże się, że jest tam Victoria. Zacznie cię przytulać, wypytywać, jak się czujesz et cetera, et cetera, a kiedy zaproponuje ci jeden z tych babskich sposobów na spędzenie razem czasu niczym prawdziwe psiapsi, a ty powiesz jej , że jesteś już umówiona z nami, obrazi się i wypomni ci ostatnią kłótnię. Ty natomiast powiesz, że to ważna sprawa, wyjdziesz mimo jej złości, co tylko nakręci jej złość. Vicky będzie wściekła, wyżali się Mattowi, on też będzie zły i w ten oto sposób ta twoja nieszczęsna torba sygnowana nazwiskiem Myszki Minnie stanie się przysłowiową kością niezgody. I wszyscy żyli długo i nieszczęśliwie. Koniec." 
Taki właśnie ciąg przyczynowo-skutkowy wygłosił mi Dimitry, tylko że jeszcze dłuższy. Starałam się przekazać wam jego sens, pomijając liczne dygresje... na dosłownie każdy temat, bo wtedy czytalibyście to godzinę. Ta... Iwanow ma czasem problemy z przejściem do meritum, ale to szczegół. Nawet jeśli mówi x czasu, zagłuszając najlepsze piosenki w radiu, jakoś nie potrafię się na niego gniewać. W większości przypadków, bo czasami mam ochotę zabić gnojka na miejscu.
No ale teraz to może ja się streszczę, bo też się rozgadałam o rzeczach nieistotnych...
Od razu po zajechaniu na podjazd przed Domem Historii, cała nasza trojka pomaszerowała na górę, do pokoju Nefertari. Zastaliśmy ją siedzącą po turecku na łóżku.Na kolanach miała laptopa. Stukała w nim coś tak zawzięcie, że nawet nie zauważyła naszego przyjścia. Rzuciliśmy jej się w oczy, dopiero jak Tristan zaklął głośno, potykając się o leżące na wejściu czerwone szpilki.
- Ile razy mówiłem ci, żebyś nie rozrzucała ich po całym domu - rzucił z irytacją, krzyżując ręce na piersi.
Nefertari spojrzała na niego beznamiętnie, unosząc jedną brew, po czym odparła:
- Przestanę, jeśli tylko ty zaczniesz od razu robić, to o co cię proszę, a nie z półrocznym poślizgiem. 
- Zawsze robię, to o co mnie prosisz od razu - zaprotestował Schmidt, broniąc swojej męskiej dumy.
- Taaa jasne. A ile musiałam cię prosić, żebyś zawiózł do serwisu moją lodówkę na krew? Albo żebyś zmienił żarówkę? Albo chociaż odstawił moje auto na przegląd?
- Ty nie masz auta! - Tristan wyrzucił ręce do góry w geście desperacji.
- Miałam, póki nie rozwaliło mi się na zakręcie! - zawołała zirytowana. -  Wiosna 1993, już nie pamiętasz?!
- Chciałem ci kupi nowe, a że ty nie chciałaś, to nie moja wina!
- Bo po co mi auto, skoro odebrali mi prawko za poruszanie się niesprawnym pojazdem! - zawołała, a jej ciemne oczy ciskały teraz gromy w stronę Schmidta. - Mogłeś je zawieźć do serwisu, kiedy cię prosiłam!
- Też mogłaś z nim pojechać, ale nie! Przecież wolałaś oglądać te swoje...
- SKOŃCZCIE OBOJE! - Dimitry nie wytrzymał. Złapał się za uszy z taką miną, że zaczęłam podejrzewać, iż zaraz zacznie rwać sobie włosy z głowy. 
Nef i Tristan zamilkli i spojrzeli na Iwanowa, przypominając sobie o jego obecności.
- On zaczął - mruknęła Nefertari, wskazując  kciukiem na Tristana.
- Wcale nie! Zawsze tak było, nawet jak jeszcze byliśmy razem. Nie szło się z tobą dogadać! Zawsze ja byłem wszystkiemu winny, a ty zawsze miałaś rację! I wiecznie musiałaś mnie poprawiać. Nie mogłem w spokoju powiedzieć, w jakim kolorze mam koszulę, bo wiecznie coś ci nie pasowało!
- Wiń rodziców, że jesteś daltonistą - odgryzła się Nef, posyłając mu złośliwy uśmieszek.
- Nie jestem żadnym daltonistą, to ty po prostu wynajdujesz pierdyliard określeń na jeden kolor, a potem się pieklisz, że nie trafię w to konkretne określenie.
- ZAMKNĄĆ SIĘ MIGIEM! - warknął Iwanow, stając między nimi. Był jak rozjuszony byk z dziecięcej książeczki o torreadorach, która stała kiedyś na mojej półeczce. - Nie jesteście razem, nie wiem od kiedy, a kłócicie się jak stare dobre małżeństwo! Przysięgam, usłyszę jeszcze jedno słowo, a oboje was zaknebluję i wsadzę półmartwych do mojej piwnicy, a wtedy cała ta długoletnia resocjalizacja pójdzie się je... - chyba łapiecie przekaz, więc pozwólcie, że nie dokończę.
- W sumie to kiepsko będzie, jeśli wpiszą nam w papierach, że doprowadziliśmy byłego seryjnego zabójcę do szewskiej pasji, tak że teraz znów zagraża ludzkości - powiedział zamyślony Tris, drapiąc się po głowie.
Wampiry się nie rumienią, ale Nefertari aktualnie nim nie była. Dziewczyna zrobiła się czerwona jak wisienka na samo wspomnienie jej  związku z Tristanem i tekstu przyjaciela o małżeństwie, więc pochyliła głowę nad laptopem, pozwalając, aby gęste włosy przysłoniły jej buzię. Speszyła się, chociaż nie wiem czemu, przecież to tylko żarty...
- Dziękuję - rzucił kąśliwym tonem Dimitry, łącząc dłonie jak do modlitwy i czyniąc ukłon w stronę przyjaciela. - A teraz, skoro wasza dwójka już się ogarnęła, proponuję przejść do meritum, to znaczy do tego, co odkryłaś, ty nasza królewno.
- Ach... No tam, więc ten... - zaczęła nieskładnie, zamykając komputer i odkładając go na pościel koło mnie (bo w czasie kiedy się kłócili, ja doszłam do wniosku, że jestem zbyt leniwa, by słuchać tego na stojąco, i zaczęłam robić sobie legowisko z poduszek Nef na jej łóżku).
- Do rzeczy - mruknął znużonym tonem Iwanow, opadając koło mnie. - Dawaj to - rzucił, zabierając mi jedną z ukradzionych Nefi poduszek. Ta była najlepsza, walczyłam jak ten szczeniak, któremu zabiera się piłeczkę, ale ostatecznie on wygrał, położył na niej głowę, a resztę ciał zwinął kłębek.
- Nie daj się zwieść tej słodyczy - Tristan uśmiechnął się trochę kpiąco. - Wygląda nieszkodliwie i niewinnie, ale nim się obejrzysz, zabierze ci wszystkie butelki z krwią.
- Eeee.... poduszki rozumiem, ale krew? - spojrzałam na niego pytająco.
- Ignoruj go, Doro. To był niezbyt wyrafinowany sposób, żeby dowalić się do mnie za to, że czasami korzystam z jego zapasów. Niekoniecznie za pozwoleniem - ziewnął Dimitry, nawet nie uchylając powiek. Schmidt mruknął coś pod nosem, co nie do końca zrozumiałam, ale najwyraźniej Dimitry to usłyszał, bo zabrał pluszaka z łóżka Nef i cisnął nim w chichoczącego Schmidta jak pociskiem. Kiedy Tristan dostał w głowę pluszowym miśkiem, Iwanow zwrócił się sennym głosem do Nefertari - Teraz możesz mówić.
- No więc tak... Stwierdziłam, że dobrze byłoby dowiedzieć się czegoś więcej o tej dziewczynie, którą Nimfadora na halloweenowym balu znalazła w łazience, i faktycznie się czegoś doszukałam. Z małą pomocą tego twojego Scotta - posłała mi filuterny uśmiech, a jej twarz wróciła do naturalnego koloru - Nie myśl, że to ja jestem takim dobrym hakerem. Ledwo potrafię się na Facebooku zalogować, ale mniejsza teraz o to.
- Czekaj, czekaj, czekaj - przystopowałam ją. - Scott nie był zdziwiony, że prosisz go o włamanie się do kompa Shawa? - spytałam z niedowierzaniem. Nefertari tylko machnęła lekceważąco ręką i powiedziała:
- Był, ale co z tego? Uśmiechnęłam się ładnie, zakręciłam nóżką i zrobił to, o co prosiłam. No co? - bąknęła Nef, widząc jakby zazdrosne spojrzenie Tristana. - Trzeba sobie jakoś radzić, jeśli opcja hipnozy tymczasowo jest niedostępna. - No dobra, nieważne. Wracając do tematu, to chciałam wam powiedzieć, że coś przeoczyliśmy. To ta dziewczyna była głównym celem Verisseta, a nie Parker, który prawdopodobnie był tylko przypadkową ofiarą, podobnie jak Tris - spojrzała na niego mimowolnie, ale zaraz jej spojrzenie powędrowało ku przysypiającemu Dimitriemu. - Oboje po prostu znaleźliście się w złym miejscu i w złym czasie.
- Wiesz, jak się nazywała ta laska? - spytał Dimitry, obejmując mocniej poduszkę.
- Wiena Percy.
- P.W. - wyszeptałam. Czułam, jak serce mi przyspiesza. Przypomniałam sobie krwawą wiadomość, którą Verisset zostawił na murze jednego z Domów. Tam napisał, że ktoś o inicjałach P.W. może żegnać się z życiem. Przestudiowaliśmy spis uczniów D.H., szukając osób z imieniem na "P" i nazwiskiem na"W", a to wcale nie o to chodziło. Widać Verisset może sprawić, że polegniemy nawet w tak prostej kwestii. - Ale chwileczkę... Przecież May mówiła, że w wizji od Fiorence zobaczyła, że ofiara miała być od Sportowców. Ba! Miała nawet mieć jakieś znaczące osiągnięcia, bo w widzeniu pojawił się puchar!
- Widzisz, Nimfadoro... Też mnie także zastanowiło, więc poszukałam głębiej - przyznała Nefertari, sięgając znów po laptopa. Otworzyła go i wpisała coś pospiesznie. - Patrzcie - poleciła nam, kładąc mi komputer na kolanach. Tristan, nim minęła sekunda, siedział już za mną, a Dimitry, nagle rozbudzony, przy moim boku.
Oczom nas trojga okazała się ona, Wiena, w stroju siatkarskim. Obok niej było jeszcze kilka innych dziewczyn. Wiena razem z jedną z nich trzymała wielki i wspaniały puchar, nagrodę za pierwsze miejsce w mistrzostwach piłki siatkowej na szczeblu stanowym.
- Co, ale...
- Wiena była dwa lata starsza od "naszego" rocznika - powiedziała Nefertari. - W pierwszym roku, kiedy nas tu jeszcze nie było, chodziła do Sportowców, ale, jak się okazało, później się przepisała. Trener stwierdził, że w międzyczasie zarobiona kontuzja uniemożliwia jej dalszą grę, więc dał biedaczce jasno do zrozumienia, że sportowca już z niej nie będzie i powinna zmienić Dom. I tak też zrobiła.
- To nie fair. Nie mogliśmy przecież o tym wiedzieć - zaprotestowałam jak dziecko.
- To jest Verisset. Jego działania nigdy nie były i nie będą fair - odrzekł Schmidt grobowym tonem, wymieniając spojrzenia z Dimitrim. Po ich minach wywnioskowałam, że pewnie rozmawiają o czymś ze sobą telepatycznie. Nie pytałam, o czym "mówią", ale zastanawiałam się, dlaczego i nam nie mogą tego powiedzieć.
- Dowiedziałaś się czegoś jeszcze? - spytałam w końcu, odzyskując jako taką zdolność logicznego myślenia, którą odebrał mi wcześniejszy szok.
- Mówiłaś, że ta twoja Forewood odkryła klucz dat... To znaczy, wie, jak przewidzieć, kiedy będzie miał miejsce następny atak, czyż nie? - spytała była wampirzyca, przeszywając mnie na wskroś swoimi ciemnymi oczami. Malowała się w nich głęboka powaga, ale także lęk.
- Tak... Vicky zauważyła pewną prawidłowość. Każdy kolejny atak miał miejsce w rocznice innych ataków - przypomniałam sobie, odruchowo marszcząc brwi.
- No właśnie. A wiesz, kiedy wypada najbliższa taka rocznica? - spytała z przerażającą nutą w głosie.
- Kiedy? - spytał za mnie Dimitry. Jego czarne oczy lśniły.
- Dokładnie jedenastego listopada.
- Cholera. To już za parę dni - zauważył Tristan, zrywając się z miejsca i w mgnieniu oka pojawiając się przy kalendarzu, stojącym na biurku Nef.
- No właśnie. Więc w zasadzie możemy niebawem spodziewać się kolejnego "ostrzeżenia".
Po jej słowach zapadła marwa cisza. Zapowiadała się powtórka z rozrywki.

*** 

Następnego dnia normalnie poszłam do szkoły. No może prawie normalnie, bo wciąż miałam szwy na gardle i nadgarstkach, przez co wyglądałam jak córeczka Frankensteina. Oczywiście wszyscy się na mnie gapili, zupełnie jakbym była chłopcem, który przeżył. Fakt, przeżyłam atak, ale to nie powód, żeby traktować mnie jak zwierzątko pokazowe. "Nimfadora wstań, obróć się, podaj łapę, pokarz zęby", no kurde! Kiedy zadzwonił dzwonek na lekcje, na który swoją drogą czekałam z utęsknieniem (na przerwach więcej ludzi się mną interesowało niż na lekcjach), przerwałam rozmowę z Mattem i pomaszerowałam do sali od geografii.
 - Cześć, Rosengard! - zawołał Tom, machając do mnie z naszej ławki.
Tom Aristow był z Domu Filozofii, a co za tym idzie, miał mundurek Dark z białą marynarką, a nie tak jak ja z niebieską, czy tak jak Scott zieloną. Włosy chłopaka miały złocisty odcień miodu; były lekko falowane, sięgające trochę za ucho. Zielonkawe oczy Toma jak zwykle patrzyły na mnie przyjaźnie. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko, ale nigdy nie kręciliśmy. Od początku oboje tkwiliśmy w Friendzonie (co to Friendzone chyba każdy wie) i dobrze nam z tym. Nie jestem jakąś desperatką, która leci na wszystko, co się rusza i wygląda przyzwoicie.
- Hiya, Aristow - przywitałam się, stawiając torbę na ławkę. Zaczęłam się rozpakowywać.
- Hiya? - spytał, marszcząc brwi.
- Tak, hiya - powtórzyłam, wzruszając ramionami. - Mam sentyment do tego słówka. Kiedyś tak się witaliśmy z przyjaciółmi, jeszcze w czasach przed tym, jak kochani rodzice wysłali swoją jedynaczkę na drugi koniec kraju.
- Kumam bazę - powiedział, gdy usiadłam.
Nauczycielki jeszcze nie było, więc mieliśmy chwilkę na tak zwane "pogaduchy".
- A tak by the way, jak się czujesz? Żyjesz jakoś, czy rozmawiam z duchem? Albo zombiakiem?
- Tak, jestem duchem, Tom. Za karę, że mnie zdemaskowałeś, będę cię straszyć do końca mych dni. Albo raczej do końca twoich dni, bo moje jako ducha dawno się skończyły - odparłam, uśmiechając się do niego krzywo.
- Spróbuj tylko. Potraktuję cię czosnkiem - odparował, mrużąc "groźnie" swoje zielone oczy.
- To na wampiry, kochany.
Kij z tym, że to mit. Nie musi wiedizeć.
- To wciągnę cię do odkurzacza, jak to się zawsze robiło na kreskówkach.
- Pociągnę cię za sobą. I bedziemy razem sobie latac po świecie, straszac dzieciaki w halloween - rzuciłam, otwierajac zeszyt od gegry.
W tym momencie do klasy weszła pani Jiann. Średniego wieku kobieta o dosyć pulchnych kształtach. Jej brązowe włosy przeplatane siwizną były spięte w kok na z boku głowy, a jej równie ciemne oczy spoglądały na nas srogo zza okularów połówek. Jakoś średnio lubiłam Jiann. Była, mówiąc kolokwialnie, po porostu nad wyraz wredną babą. Tom zdążył rzucić tylko coś w stylu "Jeszcze się policzymy", a potem zaczęła się moja czterdziestopięciominutowa tortura.

________________________
* Parker miał Znak Verisseta na sobie, chociaż nie był jego głównym celem, bo został naznaczony (dopiero) w chwili śmierci. Wcześniej, w przeciwieństwie do Wienny, go nie miał. 

^^^ MERIDIANE FALORI ^^^
____________________________________
Hej, hej, hej i co myślicie? :D
Niezła akcja zacznie się dopiero od nast. rozdziału (jeśli się wyrobię, bo teraz się nie zmieściłam :(), ale mam nadzieję, że i ten rozdział nie był nudny :) Piszicie, co sądzicie. Czy odkrycie Nefertari trochę was zdziwiło, a może to nic wielkiego. Mam też nadzieję, że udało mi się was ciutkę rozbawić. Do następnego <3

 PS DODAŁAM JUŻ TOMA DO BOHATERÓW ;)



18 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Czekam na następny z niecierpliwością. Animka

    OdpowiedzUsuń
  2. nudy nudy nudy ://///
    3:-) lubie cie dreczyc nie denerwuj sie pulpecie :*
    a tak serio to calkiem calkiem
    Tom to niezle cischo ale wole Dimitra ;P xD
    hmmm co to za Tom? nigdy Nimi o nim nie wspomnisla ciekawe ... 3:-)
    no nic pozdrawiam i zycze weny
    PS nie marudz ze krotkie i tak sie wysilam i rozpisalam :* nie marudz parówo ;)
    papatki

    OdpowiedzUsuń
  3. Interesujące , i wgl Tom :* Od razu przypadł mi do gustu. Finnick pasuje do charakteru Toma <3 Dimitry i Tristan , ahhh <3 Uwielbiam ciebie i twoje rozdziały . Czekam na next <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! Ciekawa jestem jak rozwinie się akcja xD
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział ! Tom jest boski :* już go lubię . Albo ta próba samobójcza Dimitry <3 ahhhh boskie . Czekam z niecierpliwością na nn

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne..
    Próba samobójcza- całkiem niezły pomysł..
    ~Maya..

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszesz zbyt chaotycznie. Ciężko się czasami połapać. Pamiętaj że jakość jest ważna. Następnym razem popraw błędy i że tak tak powiem poświęć temu trochę więcej czasu. Nie zaszkodziłoby też gdyby bohaterowie wyglądali trochę inaczej ( na twoich blogach są bohaterowie których wygląd się powtarza albo są to znane i często używane osoby. To jest troszeczkę nudne i brakuje temu świeżości) Cieszę się że zmieniłaś tło, dobrze to teraz wygląda Twoje opowiadanie jest naprawdę interesujące i mam nadzieję że będzie coraz lepsze =) To też nie jest tak że cię "hejtuje" ale proszę rozważ to co napisałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ok, dzięki za radę ;)
      wiem, ja tez nie lubię używać takich mega znanych postaci, ale po prostu czsami nie mogę znaleźć nikogo innego, który : po pierwsze - miałby dużo zdjęć, żebym mogla je wykorzystać, po drugie - pasował tak dobrze do mojego wyobrażenia bohaterów. widzisz...ja mam to do siebie, że najpierw sobie wyobrazam postac, potem dobieram aktora, nie na odwrot, dlatego tak ciezko mi znalezc kogos kto pasowalby idealnie...
      tak jak w ty m opowiadaniu to jeszcze pol biedy, tak znalezienie kogos w stroju historycznym np do prophecy of alamer albo do erithel graniczy z cudem, a jak juz kogos znajde niestety przewaznie jst meg aznany jak np legolas :/

      Usuń
  8. Haha aż policja była potrzebna haha ; D świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. O losie daj.nastepny rozdzial *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. No przeczytałam wszystkie rozdziały! Czuje się jakbym czytała książkę :D ogólnie wyczuwam ze zepsujesz coś między Tris a Nim. Czuć! Pewnie on znowu wróci do Nefertari pewnie w końcu ja przemieni. A nasza kochana główna bohaterka będzie z Dimitrim. Czekam na nastepy rozdział! Weny 8)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hi, hi, hello! <3
    Layla wraca na stare stanowisko :3
    A więc - nie było mnie zaledwie dwa miesiące (fajne zaledwie, pozdrawiam), a tu już się tyle dzieje? :o
    No to spoko, bo pozostałe twoje blogi, Meri, będę nadrabiała najbliższy rok :D
    A wracając do tematu - uwielbiam tą historię *.* I czuję straszny i przerażający niedosyt ;-; Za mało, za mało, za mało...
    Ogólnie to czekam na Anastasię - zgodnie z twoją obietnicą :D
    Uwielbiam sceny Dimitriego XD Oczywiście, kibicuję Nimfadorze i Tristanowi, ale podziwiam twoją wyobraźnię, kiedy czytam o jego zachowaniu i pomysłach :D
    Tyle się dzieje, a ja tak mało wiem :C Btw. fajny znaczek xD Ale nie chciałabym takiego mieć (y) xD
    A tak w ogóle to podoba mi się to, że Nim się śni ten znaczek i chcę wiedzieć, co on oznacza :D
    No to na razie tyle z tego mojego komentarza, przepraszam, że taki chaotyczny, ale po prostu jestem taka rozemocjonowana :D
    Życzę weny i pozdrawiam,
    Layla ♥
    PS.: Nawet sobie nie wyobrażasz jak tęskniłam przez te dwa miesiące za twoją twórczością <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ooo miło że aż tak się stęskniłaś <3 Spokojnie, scena w domu Anastasi będzie niebawem ;)
      no mam nadzieję że resztę też nadrobisz hahaha xD

      Usuń
  12. W rozdziale może nie ma jakieś super ekstra zajebistej przygody (no oprócz tego na początku :D) ale nie jest też nudno :)
    Mam pytanie, ile jeszcze rozdziałów planujesz? :)
    Naprawdę, bardzo związałam się z tą historią, ale też nie chciałabym, żeby była ona pisana na siłę, przeciągana dla wyświetleń. Mam nadzieję, że tak nie zrobisz.
    Życzę weny,
    Panna Parkinson ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz się czym martwić, jeszcze historii nie kończą :-) Nie potrafię powiedzieć, ile rozdziałów dokładnie będzie, ale mogę za to zdradzić, ze... Tak naprawdę to co jest teraz to dopiero początek :D Teraz powoli zaczynają się na większa skale problemy z Verissetem, ale to jeszcze nic :-). Później akcja wykroczy poza mury dark (gdyby wszystko działo się tylko na obszarze szkoły byłoby konwencjonalnie,jak w większości seriali i książek o podobnej tematyce) i... Nie mogę powiedzieć dlaczego, ale myślę że wtedy będzie jeszcze ciekawej niż teraz.Co to pisania rozdziałów na siłę... Jestem naprawdę bardzo związana z tymi historiami, wiele dla mnie znaczy ich tworzenie, dlatego nie chciałabym ich'skrzywdzic' bzdurnymi wątkami, pisanymi pod publiczne, albo właśnie takim przeciąganiem w nieskończoność... Na praktycznie każdym blogu akcje z grubsza mam zaplanowaną do samego końca, tak wiec wiem, co chce przekazać i kiedy skończyć. Na razie jednak, jak juz mowilam, koniec nam nie grozi. Jeśli tylko sytuacja w szkole nie Mnie do zawieszenia (makabryczny brak czasu czy coś), dociagnę to do planowanego końca :-)

      Usuń
  13. Dobre 😄 Rozdział podobał mi się bardzo, jest w nim jednak trochę błędów. Poza tym nie znoszę skrótów w stylu "gegra ". Myślę, że powinnaś trochę zmienić styl na coś bardziej ambitnego, tak jak na początku
    Coco Evans

    OdpowiedzUsuń