Siedzieliśmy właśnie z Tristianem przy jednym ze stolików w Harrisson&Ford, klubie, w którym tej nocy imprezował z kumplami Parker "potencjalna ofiara Verisseta" Willis. Chłopak pił przy barze w towarzystwie kilku innych Sportowców i paroma dziewczynami. Oczywiście nie mogło tutaj zabraknąć Cynthii Hariss - zadufanej w sobie diwy z naszego Domu, której jak dotychczas udawało mi się unikać. Hariss na siłę chciała być "tą najbardziej wyluzowaną", w gruncie rzeczy co chwila wybuchała głośnym śmiechem i nieustannie popisywała się przed męską częścią towarzystwa. Jestem dosyć pokojowo nastawioną osobą, ale za każdym razem, gdy Cynthia otwierała swe wymalowane na różowo usteczka, miałam ochotę trzasnąć ją czymś porządnie.- Nie chcę nic mówić, ale twoja koleżaneczka właśnie obgaduje cię przed Willisem - powiedział ściszonym głosem Tristian, skinąwszy dyskretnie głową w stronę Cynthii. No tak, jako wampir słyszał dużo więcej. Zagotowało się we mnie.
- Co ta tleniona Barbie o mnie wygaduje?! - syknęłam cicho, piorunując spojrzeniem odwróconą do mnie plecami dziewczynę.
- Nie przejmuj się, Nimi, same głupstwa - wampir zbył mnie machnięciem dłoni.
- Gadaj mi tu zaraz, Schmidt, jak na spowiedzi - zażądałam, krzyżując ręce na piersi.
-Ale Nimfadoro, po co się denerwować? Nie przejmuj się tą pretensjonalną damulką - powiedział, posyłając mi blady uśmiech.
- Mów natychmiast! Chcę wiedzieć!
- No dobrze... Aleś ty uparta - wampir pokręcił głową. - Cynthia mówi, że nie wie, jak... Na serio musisz to usłyszeć?