wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 34 : Demony przeszłości

//Dimitry//

Nie potrafiłem uwierzyć, że Neferteri wykazała się taką głupotą. Jak, pytam się "JAK?" mogła zmarnować taką szansę?! Co za idiota decyduje się na ponowną przemianę, gdy raz uda mu się cudem wyzbyć tej przeklętej nieśmiertelności?! Gdyby to mnie los obdarzył taką okazją, nigdy nawet przez myśl by mi nie przeszło, aby wracać na drogę wampiryzmu. Bo i po co? Ludzie często nie doceniają tego, co mają. Może i ich życie nie trwa długo, wręcz przeciwnie, jest tylko ułamkiem sekundy w porównaniu do wampirzej wieczności, ale potrafi być naprawdę piękne. Ulotność nadaje chwilom wyjątkowości, zwiększa ich wagę... Nie to co u nas. Nikogo nie obchodzi to, co wydarzyło się dwieście lat temu i nikogo nie obchodzi to, co wydarzy się za dwieście lat. Wszyscy też mają gdzieś to, co dzieje się teraz. Każdy wampir ma świadomość, że wydarzenia dnia dzisiejszego będą miały się nijak do kolejnych tysiąc leci, które dopiero przed nami, więc po co się nimi przejmować? Wierzę, że każdy człowiek narodził się w czasie dla niego najodpowiedniejszym. Jeśli dane mu z góry pięćdziesiąt lat, to powinien żyć te pięć wieków i umrzeć, a jeśli sto, to sto. Ja z kolei czuję się jak sztucznie podtrzymywany przy życiu prawienieboszczyk, z każdym dniem coraz bardziej zagubiony. Coraz trudniej odnaleźć się w nowej rzeczywistości, w nowej epoce, w nowym stuleciu... Pomijając już sam fakt, że jesteśmy skazani na samotność. Nigdy nie założymy własnej rodziny, a ludzie, których pokochamy na jakikolwiek sposób prędzej czy później umrą, a my będziemy musieli na to patrzeć...

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 33 : Powrót do (nie)życia

//Nimfadora//

Po wyjściu Alexa w sali zapanowała kompletna cisza. Zostaliśmy tam już tylko ja i Tristan z Dimitrim. Cali byliśmy mokrzy. Padający wcześniej deszcz trochę obmył nas ze skrzepniętej krwi, ale nie do końca. Czułam się jak w złym śnie. Śnie, z którego chciałam się jak najszybciej obudzić, lecz nie mogłam. Nie byłam w stanie. Mój umysł został trwale spętany w sidła koszmaru, jaki zafundował nam Verisset...
- Iwanow - głos Tristana przerwał grobową ciszę. Był bardzo spokojny, aż nienaturalnie... pobrzmiewała w nim utajona groźba.  - Wyjaśnij mi, z łaski swojej, co ci strzeliło do głowy,  żeby ujawniać się przed Alexem? Czemu po prostu nie grałeś swojej roli?
Dimitry milczał przez moment, mierząc przyjaciela spojrzeniem, aż w końcu odburknął:
- Nie mogłem się dłużej wybierać.
- Tak? A to niby dlaczego?  - spytał Tris, unosząc groteskowo brwi.
- Ten... durak [ros.: dureń] już wcześniej się wszystkiego domyślił.
- Wszystkiego? To znaczy?
- Schmidt, z nim i z Claire spotkaliśmy się już wcześniej,  przecież wiesz. Morganowie skumali już dawno, że muszę być nieśmiertelny,  skoro bez eliksiru przedłużającego życie udało mi się zachować młodość przez tyle lat... Do nie dawna nie wiedzieli jednak,  kim dokładnie jestem... ale teraz, po tym wszystkim,  poskładali sobie elementy układanki do kupy i wyszło im krótkie równanie. Dimitry Iwanow = wampir
- Tyle wiemy. Powiedz nam lepiej po jakiego groma się zdradzałeś - poprosił Schmidt, przymykając powieki z rezygnacją. - Gdybyś nie pokazał kłów, mogliby myśleć o tobie co chcą. Nie mieliby dowodów,  więc nic by ci nie zrobili...
- Jakby to powiedzieć, Morgan sam sobie dostarczył dowodów - odparł Dimitry z rozdrażnieniem, a jego dłoń mimowolnie powędrowała ku twarzy. - Chlusnął mi wodą święconą w twarz,  a moja skóra zaczęła robić się czerwona i skwierczeć. To mogło oznaczać tylko jedno... Wtedy on wyjął kołek, a ja odpowiedziałem na ten atak.  Resztę historii znacie... - Iwanow wzruszył ramionami.
- Czyli to o wodzie święconej to prawda?  - zainteresowałam się. Byłam zaskoczona. Dotychczas myślałam,  że bajeczki o niej, o czosnku czy nie odbijaniu się w lustrze to fikcja. Ludowe przesady, mające się nijak do rzeczywistości.  A jednak... czyżby któryś z nich był czymś więcej niż tylko niemądrym przesądem?

środa, 11 lutego 2015

Meridiane Falori - fanpage już na Fb :)


Witam i na wstępie przepraszam, że tym razem to nie rozdział. Ale one też w krótce będą, więc nic straconego :)
Chciałam was poprosić i zachęcić jednocześnie na polubienia mojej strony na Facebooku :)
Zdaję sobie sprawę, że większość z was fejsa ma i cóż... cześć z was, drodzy czytelnicy, komentuje, obserwuje mojego bloga/moje blogi, ale znaczna większość nie i... kurcze, skoro już tak się uparliście, żeby nie komentować ( co mnie bardzo smuci :( ), to chociaż zalakujcie moją stronkę, żebym wiedziała, ile was jest :) Ile osób czyta moje wypociny. Proszę, to dla mnie ważne ;)
Mam nadzieję, ze mogę na was liczyć ^^^


PS Skoro już jesteśmy w temacie lajkowania... byłabym wdzięczna, gdybyście polubili stronę fanowską zespołu przyjaciela mojej przyjaciółki xD Początkujący muzycy, ale już powoli doceniani w tym światku :)

Za góry dziękuję i pozdrawiam.
Do nast. rozdziału, Meridiane :)

poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 32 : Zdemaskowani

Przez chwilę stałam jak sparaliżowana, nie mogąc poruszyć nawet palcem. Gdzieś nad moim uchem rozlegał się ostry i spanikowany głos nauczycielki geografii, rozganiających uczniów. Grono pedagogiczne nie chciało, by ich podopieczni przyglądali się ciałom ich zamordowanych w brutalny sposób koleżanki i kolegi. Ani by widzieli krwawą wiadomość, którą pozostawił po sobie Verisset. Ja natomiast wbijałam wzrok w szamoczącego się Dimitriego. Chłopak próbował wyrwać się z uścisku Alexa, kiedy ten odciągał go na stronę. Iwan tłumaczył się zawzięcie, że zamierzał tylko sprawdzić czy da im się jeszcze pomóc... że nigdy by ich nie zabił, lecz Łowca nie dawał wiary jego słowom. W tym momencie w głowie miałam tylko jedną myśl, wybijającą się ponad wszystkie tragiczne wydarzenia tego dnia. Trzeba pomóc Dimitriemu, bo w przeciwnym razie konfrontacja z Morganem może się dla niego skończyć tragicznie.
- Rosengard, Schmidt, co wy tu jeszcze robicie. Wynocha do klas - warknęła ze zniecierpliwieniem Claire, klęcząca teraz przy martwym ciele Eleny. Jej głos mnie otrzeźwił i wytracił z paraliżu. Nic jej nie odpowiedziawszy, rzuciłam się biegiem przed siebie. Korytarzem, którym chwilę temu Alex prowadził Dimitriego... Tristan popędził za mną, nie pytając o nic. Wiedziałam, że też poczuwał się do obowiązku pomocy przyjacielowi, który za moment może skończyć z kołkiem w sercu. Szybko wbiegłam za róg, za którym zniknęli przed chwilą Łowca z wampirem. Zatrzymałam się gwałtownie i rozejrzałam nerwowo wokół. Nigdzie ich nie widziałam. Moje serce biło coraz szybciej. Jeszcze nigdy nie drżałam tak z niepokoju o Iwanowa, jak teraz. Nagle rozległ się przeraźliwy huk. A potem jeszcze jeden. I trzask. Dobiegał zza drzwi drzwi jednej z klas, tej z numerem 303.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 31 : Wiadomość od Veriseta

//Nimfadora//

Ten dzień nie zapowiadał się jakoś specjalnie. Rano zadzwonił budzik - ustawiona ta sama piosenka co zazwyczaj - potem bitwa z Victorią o łazienkę - znów ona wygrała - jeszcze później wspólne śniadanie wszystkich z naszego Domu - Matt jak zwykle wygłupiał się przy stole z kolegami, Vicky jak zwykle udawała, że tego nie widzi, a Cynthia rutynowo ględziła z przyjaciółeczkami o tym, jaka spotkała ją straszna tragedia. Ale taka naprawdę straszliwa, przez którą opublikowała o 7:43 dołujący wpis na Facebooku. Jesteście ciekawi jaki? Okay, więc uwaga, echem echem, teraz coś z cyklu Dora cytuję: "Czemu muszę żyć w świecie pozbawionym miłości i pokoju? Życie jest takie okrutneeee! ". No nie wiem, Cynthia, może dlatego, że jesteś wredną wiedźmą? I jeszcze ta gadka o pokoju. Jakoś nie wierzę,  że dziewczynę, której największym życiowym dramatem jest to, że chłopska z nią zerwał (dobrze wiem, że najdalej za tydzień znajdzie sobie nowego i o tamtym zapomni), tak bardzo obchodzi pokój na świecie.  Jak znam Cynthię, nawet gdyby wybuchła Trzecia Wojna Światowa, nie zwróciłaby na to uwagi, póki ktoś nie zrzuciłby na jej do bomby atomowej. Co zrobić? Ten typ już tak ma. No a po śniadaniu razem z Victorią i Mattem, którzy w międzyczasie zdążyli już stać się parą, ruszyliśmy na lekcje. Tak jak mówiłam, dzień jak co dzień. Albo raczej byłby taki,  gdyby nie wypadająca dziś kolejna rocznica Bitwy nad Giarinn,zaciętej walki stoczonej pomiędzy aliantami a żołnierzami państw osi. Bitwa zapomniana chyba przez wszystkich z powodu swojej dość małej spektakularności, nie wymieniana nawet w podręcznikach od historii... Pamiętana natomiast przez mieszkańców sennego miasteczka Dark i jego okolic, przez które przepływa rzeka, nad którą to wszystko się stało.  Na trzeciej godzinie lekcyjnej nauczyciele zabrali nas na aulę, a mówiąc "nas", mam na myśli wszystkich uczniów.  Gdyby ktoś się zastanawiał, jakim cudem taka ilość osób zmieściła się w jednym pomieszczeniu, to powiem wam tylko tyle, że naprawdę mamy ogromną tę aulę...

czwartek, 1 stycznia 2015

Uwaga!!

Słuchajcie, a więc... jest pewna sprawa :D
Zapewne wiecie, że ten blog ma fanpage na facebooku i może nawet lajknęliście, ale... na 90 % ten fanpage nie będzie już "czynny" xD W zamian za to i za fp pozostałych blogów utworzona została wspólna stronka o nazwie Strefa Falori [kliknij tutaj] :3 Tak, wiem, nazwa najbanalniejsza z banalnych, ale póki co nie było innego pomysły. Tak czy inaczej, na tym wspólnym fanpage'u będą teraz zamieszczane ciekawostki, informacje o rozdziałach, gry, zabawy, zdjęcia, ogółem wszystko co się moich blogów tyczy ;) Zapraszam do lajkowania stronki, jeśli czytacie chociaż jedno z moich opowiadań :)
Pozdrawiam, Meridiane ^^

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 30 : Kolacja u Matejewów

//Dimitry//
Od spotkania z Anastasią minęło już parę dni. Pamiętam, że wstępnie byliśmy umówieni na nazajutrz, czyli na przedwczoraj, ale potem dostałem SMS-a od Any, że coś jej wypadło i poprosiła, żebyśmy przełożyli nasze spotkanie. Zgodziłem się, choć niechętnie. Nie mogłem się doczekać momentu, w którym znów ją zobaczę i w którym poznam jej rodzinę. Wciąż nie mogę uwierzyć, że po tylu latach zdołała mnie odnaleźć, że się nie poddała... Naprawdę wiele to dla mnie znaczy.
W końcu nadszedł ten dzień, w którym miałem się z nią znów spotkać. Około wpół do ósmej wieczorem wsiadłem do auta i pojechałem na poszukiwania Gardine Road 43. Chwilę zajęło mi odnalezienie tego adresu, trochę długą chwilę - tak kluczyłem, takie ósemki wywijałem, skręcając między jedną a drugą uliczką, że mili panowie oglądający nagrania z monitoringu miejskiego chyba poumierali ze śmiechu - ale w końcu dotarłem na miejsce. Zaparkowałem na podjeździe przed garażem dwupiętrowego domu pokrytego kremowymi panelami i z brązowym dachem. Na parapetach za oknami widziałem dużo wielobarwnych kwiatów, przysłoniętych trochę przez firanki. Wysiadłem z samochodu, po czym zamknąłem go kluczykami i ruszyłem kamienną ścieżką do drzwi frontowych. Po drodze zobaczyłem kawałek przydomowego ogródka. Cała Ana. Od zawsze kochała rośliny. Pamiętam jak Andrej z naszą siostrą Tatianą zawsze żartowali z niej, że chyba minęła się z powołaniem. Anastasia pracowała jako pomoc kuchenna, a według nich powinna robić jako pałacowy ogrodnik. W sumie coś w tym było. Zawsze miała rękę do kwiatów i innych roślin. Wszedłem po trzech schodkach na drewnianą werandę i zapukałem do drzwi. Czekałem chwilę, mrużąc oczy przed światłem, płynącym z wiszącej przy futrynie lampy; był już listopad, szybko się ściemniało, ale to nie znaczy, że trzeba oślepiać gości taką żarówą. Chociaż to może ja mam zbyt wrażliwe oczy. Ech, no cóż. Następnym razem zainwestuję w ciemne okulary. Będę wyglądał jak gość z Matrixa, ale to szczegół.
Nagle usłyszałem dźwięk przekręcanego z drugiej strony zamka.