Tristan wyprowadził mnie pospiesznie z kostnicy. Dałam mu się prowadzić za ramię. Tris wydawał się być czym podekscytowany i podenerwowany jednocześnie, a ja głowiłam się tylko, co on znów wykombinował. Zastanawiałam się też, jaki związek z tą sprawą ma ten przeklęty symbol. Teraz żałowałam, że wcześniej nie zainteresowałam się, co on oznacza. Przecież śnił mi się co noc, dlaczego zatem nie wydało mi się to podejrzane? Może to dlatego, że po którymś z kolei razie stało się to dla mnie rutyną. Bardziej dziwiłoby mnie to, że się raz nie pojawił, niż że pojawia się cyklicznie. Wiem, być może mam dziwny tok rozumowania, ale powiedzcie mi, co innego mogłabym robić? Zakopać się we wszelkiego rodzaju słownikach symboli i szukać w nich odpowiedniego znaczka? A może od razu zrobić zdjęcie wnętrza mojej czaszki i sprawdzić, czy znak utrwali się na kliszy. Taaa... Nie byłam aż tak ciekawa, żeby wpuszczać sobie lustrzankę przez ucho, a w każdym razie nie do teraz. Bo teraz jestem ciekawa jak cholera, więc jeśli ktoś ma na zbyciu słownik symboli (wiecie, może wasze mamy kupiły kiedyś takowy na jakiejś przecenie czy coś), dajcie mi cynk. Wyślijcie Hedwigę albo kruka jak w Grze o tron.
piątek, 28 listopada 2014
poniedziałek, 10 listopada 2014
Rozdzial 28 : Kostnica
//Nimfadora//
Okay, może specem w dziedziny ratowanie życia i leczenia ludzi, ogółem w zakresie medycyny, nie jestem (przypominam, że rozmawiacie z osobą, która na zajęciach z ratownictwa medycznego zabiła fantoma, zamiast mu pomóc*), ale, jak na mój gust, osobę z podciętym gardłem (na szczęście nie aż tak głęboko, by spowodowało to śmierć), podciętymi żyłami i po koniecznej transfuzji chyba powinno się trochę potrzymać na obserwacji, żeby mieć pewność, że wszystko w porządku, a nie wypuszczać już trzeciego dnia do domu, ale co tam. Tristana, który trafił do szpitala w znacznie cięższym na oko stanie niż mój, wyszedł jeszcze wcześniej, bo dwa dni po tym feralnym balu. Tak czy inaczej, jak się głębiej zastanowić, nawet się cieszę, że nie muszę tu spędzić ani chwili dłużej. W życiu tak się nie wyłudziłam jak teraz. Obdzwoniłam chyba pół rodziny, byleby tylko usłyszeć czyjś głos (dyrektor zakazał mówić o tym, co mi się stało, rodzinie, więc omijałam zręcznie ten temat), a w każdym razie kogoś życzliwego. Bo widzicie... Iselde, dziewczyna, z którą od wczoraj dzieliłam salę szpitalną, kiedy tylko dowiedziała się, że trafiłam tu z podciętymi żyłami, doszła do wniosku, że jestem jakąś psychiczną wariatką po próbie samobójczej. I tak się też do mnie odnosiła, o ile oczywiście raczyła się odezwać... Sami więc widzicie, że na nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu z moją "współlokatorką" nie było szans. Czułam się trochę jak plebs przy tej wielkiej jaśnie pani, ale co tam.sobota, 11 października 2014
Rozdział 27 : Spotkanie po latach
//Dimitry//
- Tak, Dymitrze, to ja - powiedziała po rosyjsku Anastasia z charakterystyczną dla siebie cierpliwością, przypatrując mi się bacznie swymi czarnymi oczami. Przez chwilę stałem w osłupieniu, niezdolny do wykonania chociażby najmniejszego ruchu. Dyrektor Shaw przenosił non stop wzrok to ze mnie na nią, to na odwrót. Kiedy zobaczył, że to dosyć niezręczna sytuacja, oznajmił, że zostawi nas na chwilę samych, byśmy porozmawiali, bo jak widać, mamy sobie trochę do wyjaśnienia. Gdy tylko drzwi się za nim zatrzasnęły, Anastasia podbiegła do mnie i zawiesiła się na mojej szyi. Drgnąłem, ale się nie wyrwałem. Byłem w tak ciężkim szoku. Po mojej głowie galopowała gonitwa myśli. Miałem wrażenie, że to sen. Cudowny, ale mimo wszystko sen. Bałem się, że za chwilę ktoś mną potrząśnie i się obudzę. A ja nie chciałem się zbudzić. Nie. Kiedyś miałem kochającą rodzinę. Nie byliśmy bogaci, borykaliśmy się z wieloma problemami, ale się kochaliśmy, a to najważniejsze. Przez wieki tkwiłem w przekonaniu, iż to co miałem, straciłem bezpowrotnie. Myślałem, że wszyscy odeszli, że zostałem sam. Matka. Andrej, zastępujący mi biologicznego ojca. Tatiana, najstarszą z całego rodzeństwa.. Maria i Zofia, moje dwie malutkie siostry, które zmarły jeszcze w dzieciństwie - jedna mając cztery latka zaledwie, a druga jeszcze mniej, bo tylko dwa. Do dziś nie wiem, co było przyczyną ich śmierci... I oczywiście Anastasia. A teraz, po tak wielu latach, okazuje się, że przeżył ktoś jeszcze, a nie tylko ja. Że nie jestem tak całkiem sam na tym świecie. To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.
sobota, 27 września 2014
Rozdział 26 : Anastasia
Victoria i Matt weszli niepewnie do mojej sali. Tristan, Nef i Dimitry
podnieśli się niemrawo z miejsca. Widać było, że nie chcą wychodzić.
- Możecie zostać, jeśli Nimfadora chce. - powiedział Matt, spoglądając na nich spod uniesionej brwi. - Nikogo nie wyganiamy...
Victoria wspierała się na jego ramieniu. Udało mi się dostrzec jakąś taką większą zażyłość pomiędzy nimi. Widocznie bal się udał. A przynajmniej był udany, zanim nie wydarzyło się to wszystko, o czym Nef, Tris i Iwan mi opowiedzieli, a czego ja nie pamiętam. Ale może to i dobrze. Nie chcę tego pamiętać. To zbyt straszne. Zbyt okrutne. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby robić te wszystkie okropne rzeczy.
Vicky i Matt w przeciwieństwie do Nefertari i Dimitriego, którzy mieli jeszcze na sobie zakrwawione kostiumy z przyjęcia, byli ubrani w mundurki Artystów, to znaczy: granatowe albo bardziej kobaltowe marynarki z tarczą szkoły na piersi, pasiasty krawat w tym samym kolorze, białą koszulę z kołnierzykiem, na którą wkładało się jeszcze szary sweterek, a do tego plisowana spódniczka - dla dziewcząt- lub ciemne spodnie w kantkę - dla chłopców. Mundurku dla wszystkich domów były takie same. No prawie takie same, bo różniły się kolorami marynarek i krawatów. Historia miała szkarłatne, Mózgowcy ciemnozielone, Humaniści fioletowe, Filozofii białe, Poligloci żółte, Sportowcy kakaowe, no a my to już mówiłam.
- Nie, nie. Powinniście porozmawiać w cztery albo raczej sześć oczu, jeden dziad. - powiedziała Nefertari, przeczesując swoje ciemne włosy dłonią. Następnie zwróciła się do mnie - No to trzymaj się, złoty loczku.
Wywróciłam oczami, a wtedy ona spytała:
- No co? Nie podoba ci się nowa ksywka?
- W sumie lepsze to niż "Pastereczka Zosia", jak to zwykłaś mnie nazywać, kiedy nie pamiętałaś mojego imienia.
- Możecie zostać, jeśli Nimfadora chce. - powiedział Matt, spoglądając na nich spod uniesionej brwi. - Nikogo nie wyganiamy...
Victoria wspierała się na jego ramieniu. Udało mi się dostrzec jakąś taką większą zażyłość pomiędzy nimi. Widocznie bal się udał. A przynajmniej był udany, zanim nie wydarzyło się to wszystko, o czym Nef, Tris i Iwan mi opowiedzieli, a czego ja nie pamiętam. Ale może to i dobrze. Nie chcę tego pamiętać. To zbyt straszne. Zbyt okrutne. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby robić te wszystkie okropne rzeczy.
Vicky i Matt w przeciwieństwie do Nefertari i Dimitriego, którzy mieli jeszcze na sobie zakrwawione kostiumy z przyjęcia, byli ubrani w mundurki Artystów, to znaczy: granatowe albo bardziej kobaltowe marynarki z tarczą szkoły na piersi, pasiasty krawat w tym samym kolorze, białą koszulę z kołnierzykiem, na którą wkładało się jeszcze szary sweterek, a do tego plisowana spódniczka - dla dziewcząt- lub ciemne spodnie w kantkę - dla chłopców. Mundurku dla wszystkich domów były takie same. No prawie takie same, bo różniły się kolorami marynarek i krawatów. Historia miała szkarłatne, Mózgowcy ciemnozielone, Humaniści fioletowe, Filozofii białe, Poligloci żółte, Sportowcy kakaowe, no a my to już mówiłam.
- Nie, nie. Powinniście porozmawiać w cztery albo raczej sześć oczu, jeden dziad. - powiedziała Nefertari, przeczesując swoje ciemne włosy dłonią. Następnie zwróciła się do mnie - No to trzymaj się, złoty loczku.
Wywróciłam oczami, a wtedy ona spytała:
- No co? Nie podoba ci się nowa ksywka?
- W sumie lepsze to niż "Pastereczka Zosia", jak to zwykłaś mnie nazywać, kiedy nie pamiętałaś mojego imienia.
sobota, 13 września 2014
Zawieszam? To zalezy od was.
DO WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW Z JAKIEGOKOLWIEK MOJEGO BLOGA! :
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Słuchajcie, wiecie, że was uwielbiam, zaznaczałam to już na pewno wiele razy, ale teraz to jestem wkurzona. I to na maksa.
Wyjaśnicie mi, jak to jest, że ja kombinuję jak koń pod górę, byleby tylko znaleźć chwilkę na napisanie rozdziału w przerwach w nauce, chociaż mogłabym w tym czasie sama odpocząć np. oglądając film czy czytając dalej ukochaną książkę, myślę codziennie (tak, codziennie) nad nowymi rozdziałami, nowymi scenami, albo udoskonalam wcześniej zaplanowane sceny, a ponad to na 3 z 5 blogów wymyślam coraz to nowe ciekawostki, projektuję na różne blogi nowe znaki, symbole (jak symbol Zdrajców na PoA, Znak Nerimich na POFE, symbol Karytów na PoA i Znak Omarium są w przygotowaniu podobnie jak znak Verisseta na TDH), a wy niczego nie doceniacie? Nie mówię, że macie mi dziękować, czynić pokłony czy coś,. Nie. Chodzi mi tylko o zwyczajny komentarz. Kilka zdań, czy proszę o tak wiele w ramach wynagrodzenia za kilkugodzinne, kilkudniowe albo czasami kilkutygodniowe pisanie rozdziału? "Było super, podobało mi się to i tamto" albo "Myślę to i to, ale dobra rada - popracuj nad tym wątkiem jeszcze, bo coś tam, coś tam..." - naprawdę proszę o tak wiele?
Dobrze wiecie, że kocham pisać, to moja pasja, moje życie, ale przez to zastanawiam się, czy to ma w ogóle sens. Może zawiesić? Bo czuję się, jakbym pisała tylko dla siebie albo dla max. 5 osób, a przecież wyświetlenia wskazują na co innego. Rozdziały mają średnio od 100 do ponad 300 wyświetleń [zależy jaki blog], wiec to chyba ciut za dużo jak na zwykłe kliknięcie w rozdział przez przypadek i szybkie wyjście. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Wyjaśnijcie mi też jak to jest, że rozdział wyświetliło no załóżmy te 200 osób, a skomentowało 5 zaledwie? No ludzie, proszę was! Wiem, że nie każdy ma konto na bloggerze, ale :
A. Zawsze można sobie założyć - to proste i darmowe.
B. W ustawieniach bogów mam, że można komentować anonimowo, czyli nie mając konta, ale wtedy proszę podpisywać się chociaż jakimś pseudonimem np. ABC, Emma, nawet kurde MC KABACZEK aka Melchior, jeśli macie taką ułańska fantazje.
C. Zawsze możecie do mnie napisać swoją opinię na facebooku albo na asku. Nie wstydźcie się, niektórzy już tak robili i nikogo nie zjadłam.
Ponadto na żadnym z blogów (oprócz tymczasowo PoA, ale to z pewnego powodu...) nie ma włączonej weryfikacji obrazkowej, więc piszecie kom, klikacie 'opublikuj' i ot cała filozofia.
Ludzie, czy naprawdę to dla was taki wysiłek?
A może rozdział naprawdę przeczytały tylko te cztery czy pięć osób? Jeśli tak, to chyba najlepiej będzie (jak mówiłam) zawiesić, bo i tak każdy ma w czterech literach moją pracę, to że się staram i poświęcam (może marnuję?) na to tyle czasu. Nadmieniam, że nawet przed samym testem gimnazjalnym pisałam, żeby waz nie zawieźć.
I proszę, nie wykręcajcie się tu szkołą, bo skoro mieliście czas przeczytać 10-stronnicowy rozdział, to macie czas też napisać te parę wyrazów w komentarzu.
Wcześniej nie stosowałam systemu : "Jak będzie 10 - 15 czy 20 komentarzy, to dopiero dodam kolejny rozdział", ale chyba czas się na to przerzucić. Jeśli zobaczę, że po mojej prośbie nadal macie to wszystko gdzieś, rozdziały będę wysyłała tylko na prywatnego maila osób, które zadają sobie ten trud, by skomentować np. Furt Sword, Elfik Elen, Zuzka M, Rebekah Mikkelson, Onnawen i tych kilku innych, których przepraszam, że nie wymieniłam.
NiE TRAKTUJCIE TEGO JAKO GROŹBĘ, BO TO ŻADNA GROŹBA. Jedynie zapowiedź.
Z poważaniem, Meridiane Falori (Sarikah Rossmary).
CIEKAWE CZY CHOCIAŻ TO SKOMENTUJECIE :P :(
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Słuchajcie, wiecie, że was uwielbiam, zaznaczałam to już na pewno wiele razy, ale teraz to jestem wkurzona. I to na maksa.
Wyjaśnicie mi, jak to jest, że ja kombinuję jak koń pod górę, byleby tylko znaleźć chwilkę na napisanie rozdziału w przerwach w nauce, chociaż mogłabym w tym czasie sama odpocząć np. oglądając film czy czytając dalej ukochaną książkę, myślę codziennie (tak, codziennie) nad nowymi rozdziałami, nowymi scenami, albo udoskonalam wcześniej zaplanowane sceny, a ponad to na 3 z 5 blogów wymyślam coraz to nowe ciekawostki, projektuję na różne blogi nowe znaki, symbole (jak symbol Zdrajców na PoA, Znak Nerimich na POFE, symbol Karytów na PoA i Znak Omarium są w przygotowaniu podobnie jak znak Verisseta na TDH), a wy niczego nie doceniacie? Nie mówię, że macie mi dziękować, czynić pokłony czy coś,. Nie. Chodzi mi tylko o zwyczajny komentarz. Kilka zdań, czy proszę o tak wiele w ramach wynagrodzenia za kilkugodzinne, kilkudniowe albo czasami kilkutygodniowe pisanie rozdziału? "Było super, podobało mi się to i tamto" albo "Myślę to i to, ale dobra rada - popracuj nad tym wątkiem jeszcze, bo coś tam, coś tam..." - naprawdę proszę o tak wiele?
Dobrze wiecie, że kocham pisać, to moja pasja, moje życie, ale przez to zastanawiam się, czy to ma w ogóle sens. Może zawiesić? Bo czuję się, jakbym pisała tylko dla siebie albo dla max. 5 osób, a przecież wyświetlenia wskazują na co innego. Rozdziały mają średnio od 100 do ponad 300 wyświetleń [zależy jaki blog], wiec to chyba ciut za dużo jak na zwykłe kliknięcie w rozdział przez przypadek i szybkie wyjście. Tak mi się przynajmniej wydaje.
Wyjaśnijcie mi też jak to jest, że rozdział wyświetliło no załóżmy te 200 osób, a skomentowało 5 zaledwie? No ludzie, proszę was! Wiem, że nie każdy ma konto na bloggerze, ale :
A. Zawsze można sobie założyć - to proste i darmowe.
B. W ustawieniach bogów mam, że można komentować anonimowo, czyli nie mając konta, ale wtedy proszę podpisywać się chociaż jakimś pseudonimem np. ABC, Emma, nawet kurde MC KABACZEK aka Melchior, jeśli macie taką ułańska fantazje.
C. Zawsze możecie do mnie napisać swoją opinię na facebooku albo na asku. Nie wstydźcie się, niektórzy już tak robili i nikogo nie zjadłam.
Ponadto na żadnym z blogów (oprócz tymczasowo PoA, ale to z pewnego powodu...) nie ma włączonej weryfikacji obrazkowej, więc piszecie kom, klikacie 'opublikuj' i ot cała filozofia.
Ludzie, czy naprawdę to dla was taki wysiłek?
A może rozdział naprawdę przeczytały tylko te cztery czy pięć osób? Jeśli tak, to chyba najlepiej będzie (jak mówiłam) zawiesić, bo i tak każdy ma w czterech literach moją pracę, to że się staram i poświęcam (może marnuję?) na to tyle czasu. Nadmieniam, że nawet przed samym testem gimnazjalnym pisałam, żeby waz nie zawieźć.
I proszę, nie wykręcajcie się tu szkołą, bo skoro mieliście czas przeczytać 10-stronnicowy rozdział, to macie czas też napisać te parę wyrazów w komentarzu.
Wcześniej nie stosowałam systemu : "Jak będzie 10 - 15 czy 20 komentarzy, to dopiero dodam kolejny rozdział", ale chyba czas się na to przerzucić. Jeśli zobaczę, że po mojej prośbie nadal macie to wszystko gdzieś, rozdziały będę wysyłała tylko na prywatnego maila osób, które zadają sobie ten trud, by skomentować np. Furt Sword, Elfik Elen, Zuzka M, Rebekah Mikkelson, Onnawen i tych kilku innych, których przepraszam, że nie wymieniłam.
NiE TRAKTUJCIE TEGO JAKO GROŹBĘ, BO TO ŻADNA GROŹBA. Jedynie zapowiedź.
Z poważaniem, Meridiane Falori (Sarikah Rossmary).
CIEKAWE CZY CHOCIAŻ TO SKOMENTUJECIE :P :(
niedziela, 7 września 2014
Rozdział 25 : Ciąg dalszy nastąpił
// Dimitry //
Biegłem do wskazanego przez Valerie Meein miejsca. Do miejsca, w którym
znajdował się Tristan. Wyprzedziłem Morganów. Starałem się zachować ludzkie
tempo biegu, by nie dostarczyć im kolejnych powodów do podejrzeń, ale byłem tak
zdenerwowany, że nie przywiązywałem do tego wielkiej wagi. Przecież to chodziło
o Tristana! Cholera jasna, zależało mi na tym ćwoku. Wyzywamy się, bijemy,
uprzykrzamy wzajemnie życie (głównie ja mu, ale to szczegół), ale jesteśmy dla
siebie jak bracia! Jeśli Verisset czy inny patałach mu coś zrobił, osobiście
zabije gnoja! A kto, jak kto, ja się na swoim fachu znam. Po kilku minutach
dotarłem na teren za Internatem Filozofów. Stało tam już wielu ludzi, zbitych w
grupki. Rozmawiali ze sobą nerwowo, ktoś dzwonił na pogotowie. Słychać
było szloch, zdławione, nerwowe szepty, podniesione rozmowy, prowadzone
drżącymi głosami uczniów i nauczycieli. Ludzie byli tak stłoczeni, że nie
widziałem kogo otaczają. Domyśliłem się, że tam jest Tris.piątek, 5 września 2014
Blog godny polecenia
Cześć, chciałam wam dzisiaj polecić blog
mojego przyjaciela - Stephana Rose. Na razie jest tylko króciutki
prolog, ale wciągający. Przyznaję, ze mnie zainteresował, a trudno mnie
zainteresować ;) Zachęcam do zajrzenia chociażby z ciekawości i
poświęcania dosłownie 3 minut na przeczytanie prologu. I najlepiej
skomentowanie. Dopiero zaczyna, więc myślę, że komentarze byłyby
motywacją do dalszego pisania ;)
Oto opis :
Shadewoods
to opowiadanie o Sally młodej dziewce, która odkrywa na nowo świat,
który ją otacza. Poznaje barbarzyńską naturę ludzi, starożytną magię
wiedźm i zmysłową rozkosz jakiej dopiero zazna. Historia skupia się na
zapomnianych już dzisiaj inkwizycjach, przedstawionych trochę bardziej w
fantastyczny sposób.
Meridiane Falori,
PS Nowy rozdział u mnie postaram się napisać szybko, przepraszam za opóźnienia, ale szkoła... :/
Subskrybuj:
Posty (Atom)