poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 24 : Na dywaniku u Morganów, czyli jak się perfekcyjnie wkopać

// Perspektywa Dimitriego //

Siedziałem właśnie na brązowym i koszmarnie niewygodnym fotelu w gabinecie Alexandra Morgana. Rany, jak ja nie cierpię tego koczkodana! Nawet nie macie pojęcia, jak strasznie żałuję, że nie mogę go trzepnąć przez łeb tą magiczną dzidą pana Lokiego Laufeysona, w którego kostium się wbiłem. Swoją drogą, strasznie niewygodny on, ale przynajmniej wyglądam w nim zabójczo. Ta... Chyba Morganowie trochę za bardzo wzięli sobie do serca to "zabójczo"...

No nic. Byłem wzywany do tego gabinetu już  z miliard razy (około trzech, ściślej mówiąc, ale równie dobrze mógłby być to miliard) i muszę wam powiedzieć, że wyglądał dokładnie tak samo nudno jak zawsze. Aaaa.... Ale wy nie wiecie, jak wyglądał... No dobra, to tak w kilku słowach, żeby przybliżyć wam miejsce, będące dziś dla mnie niczym sala przesłuchań na posterunku policji. 

sobota, 16 sierpnia 2014

Rozdział 23 : Misja: Bal cz. 3

Niemniej przerażony ode mnie Scott Merryweather wyprowadził mnie z łazienki. Oboje byliśmy bladzi. Cała się trzęsłam. Nie mogłam pohamować łez przerażenia. Nie chciałam zachowywać się jak beksa, ale... to co czułam, gdy znaleźliśmy ciało tej dziewczyny... tego nie można było przyjąć spokojnie. Było mi niedobrze. Myślałam, że zaraz zwymiotuję. Kręciło mi się w głowie. Nogi miałam jak z waty, a gardło ściśnięte do tego stopnia, że gdy ludzie wokół zorientowali się, że stało się coś bardzo złego i zaczęli zadawać pytania, otaczając mnie i Scotta, nie byłam w stanie nic powiedzieć. Tylko płakałam, cała dygocząc. Scott musiał wszystko wyjaśniać za mnie.
- Tam w łazience, na kracie od okna wisi... nawet nie wiem kto... jakaś młoda dziewczyna... Chyba uczennica. Nie znam jej. Ona... Jest już martwa od jakiegoś czasu... To zwłoki. Całe zakrwawione... Na pewno sama tego nie zrobiła - powiedział nieskładnie łamiącym się głosem. Cały czas przytulał mnie do siebie, żebym się uspokoiła, chociaż sam też spokojny nie był. Bo kto by był w takiej sytuacji? Profesor Wickham i trener Colled, będący jednymi z opiekunów na balu, wysłuchawszy słów Scotta, czym prędzej popędzili do łazienki, nie tracąc czasu na kolejne pytania. Byli przerażeni tak samo jak my. Kolejna śmierć w Dark High. To nie było normalne. Między zebranym wokół nas małym tłumem rozległy się podniesione szepty, z których udało mi się wyłapać kilka słów. Śmierć. Morderstwo. Ofiara. Ostrzeżenie. Samobójstwo. Jakby mało było kłopotów, po chwili z owego tłumu wyłonili się Morganowie, a po nich Dimitry z Nefertari. Tristiana nigdzie nie było.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 23 : Misja: Bal cz. 2

 Przepraszam za błędy, pisałam to w pośpiechu. Później poprawię ;)

Spojrzałam na zegarek. Była osiemnasta czterdzieści; bal miał zacząć się za dokładnie dwadzieścia minut, a to oznaczało, że niedługo mogę się tu spodziewać Tristiana. Byłam podekscytowana i przerażona zarazem. Podekscytowana perspektywą wspólnego wyjścia z Trisem, przerażona perspektywą nieco mniej miłego spotkania z Verissetem.
Stałam właśnie przed lustrem w naszej sypialni. Przyglądałam się sobie. Ubrana byłam w długie czarne rurki, czarny top, czarny, dolegający top, poszarpany na bokach, ciężkie buty, się gające do połowy łydek i kurtkę z czarnej skóry z rękawami trzy czwarte, z pod których wystawały mi narysowane stelą (czytaj: markerem) runy. Żeby moje przebranie było bardziej dopracowane, potraktowałam moje włosy szamponetką, w czego rezultacie miały teraz rudy kolor. Tak jak u Clary. Ale spokojnie! Na opakowaniu napisano, że po maks trzech myciach cała farba zejdzie. Trzymałam ich za słowo, bo jeśli nie, to chyba naślę tornado na siedzibę ich firmy. Dopiero teraz, kiedy sobie uświadomiłam, że mogę nie odzyskać swojego naturalnego koloru tak łatwo, zdałam sobie sprawę, że mogłam po prostu zainwestować w perukę. Cholera. Brawo, Nimfadoro! Brawo.
- Ładnie wyglądasz - rozległ się cichy głos za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie do Victorii. Chciałam zawołać: "Vicky, ty jednak umiesz mówić", bo nie wiem od kiedy się do mnie nie odzywała, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 23 : Misja: Bal cz.1 [godzinę przed balem]

Nastał dzień balu. Przez całą dzisiejszą noc nie mogłam zmrużyć oka. Nie, nie z ekscytacji, że idę tam z Tristianem i że chcę jak najlepiej przed nim wypaść. Nie. Bałam się tego, co ma się wydarzyć. Albo raczej bałam się, że coś w ogóle ma się wydarzyć... Paraliżowano mnie na samą myśl o tym, że być może wkrótce któraś z moich koleżanek, albo któryś z kolegów może paść ofiarą Verisseta... Zresztą nawet jeśli miałoby paść na kogoś, z kim się nie trzymam, to i tak byłoby to straszne. Wczoraj pytaliśmy May Chang, tej medium z Domu Humanistów, czy Fiorence Dark objawiła jej jeszcze jakieś szczegóły odnośnie następnego ataku. Niestety May powiedziała, że nic nowego nie widziała... Znaczy się stoimy w martwym punkcie. Świetnie. Po prostu świetnie.
Z tego co wiem, Dimitry cały ranek i popołudnie włóczył się po terenie Internatów, obserwując, czy aby Verisset nie postanowił zabawić się wcześniej. Tristian proponował mu, że pójdzie razem z nim. Chłopak miał nadzieję, że jak zostanie sam na sam z Iwanowem, zaczną rozmawiać i w końcu dojdą do porozumienia. Niestety Dimitry nie miał zamiaru przebywać w jego towarzystwie. Kiedy Tristian nalegał, Rosjanin dał mu jasno do zrozumienia, że jeśli Schmidt pójdzie za nim, nie tyle, co znów zamrozi mu ciuchy, ale od razu wyrzuci je za okno i użyje jako zapałkę do grilla. W obliczu takiej "groźby" Tris stwierdził, że lepiej go teraz nie drażnić i sprawę pogodzenia załatwić w inny sposób. A mianowicie Tristian stwierdził, że poczeka aż Dimitry będzie brał prysznic, a kiedy - wedle jego obliczeń - Iwanow będzie już cały w pianie, wyłączy mu wodę i powie przez drzwi, że nie włączy jej z powrotem, póki ten się nie ogarnie. Wtedy Dimitry będzie miał dwie opcje. Albo się z przyjacielem pogodzić i umyć jak człowiek, albo szukać zaworu w samym ręczniku, który zawsze może ześlizgnąć się z jego namydlonego ciała, kiedy ten będzie włączał wodę. Trzeba Tristianowi przyznać, że jest pomysłowy prawie tak samo jak przyjaciel.

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 22 : Zostań moj zapalniczką

Siedziałam teraz razem z Tristianem i Nefertari w moim pokoju. Victorii nie było. Jak mnie tylko zobaczyła w progu, szybko chwyciła za kurtkę i rzuciła, że idzie gdzieś z Mattem. Tak... Matt... Od naszej kłótni z Vicky i on się do mnie nie odzywa. Po prostu świetnie. Niby w naszym domy były także inne osoby jak na przykład: Jake, Chace, Harry, Elena, Amy i jeszcze sporo innych Artystów, to na Matcie i na Victorii zależało mi najbardziej. To właśnie z nimi trzymałam się od samego początku. Wiem, że nie często o nich wspominałam, ale to dlatego, że traktuję TO jak mój pamiętnik, a w pamiętniku zapisuje się przeważnie wydarzenia niezwykłe, czasem zabawne, a także inne momenty, które w jakiś sposób utkwiły nam w pamięci... Rzadko kiedy rozdrabniasz się nad zwykłymi, przyjacielskimi rozmowami, w których jest więcej śmiechu niż słów. A takich rozmów było pełno na szkolnych korytarzach... Jak teraz tak patrzę, faktycznie ich zaniedbałam... Aż wstyd się przyznać. Muszę to wszystko jakoś naprawić. Ale potem. Za dwa dni ma się odbyć jesienny bal halloweenowy, a to oznacza, że któreś z moich szkolnych kolegów czy koleżanek może zginąć. A tego nie chcę. Skoro mogę coś zrobić.. cokolwiek, muszę chociaż spróbować nie dopuścić do tego. To z kolei oznacza, że nie mogę się rozpraszać. Później wyciągnę rękę do Victorii i Matta, ale teraz trzeba wraz z Dimitrim, Tristianem i Nefertari skupić się na zadaniu. To sprawa życia i śmierci. Dosłownie. Nie mogę sobie teraz pozwolić na ultimatum Victorii: "ja albo oni", zwłaszcza, że nie chcę wybierać.

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 21 : Z cyklu : jak uprzykrzyć życie przyjacielowi? cz. 2

Przez chwilę zastanawiałem się, co z tym fantem począć. Żeby zrobić tej małej gnidzie na złość, odpakowałem i przybiłem do ściany jego największą świętość w dzisiejszym dniu - tą nieszczęsną tarczę do rzutek. Do samego środka planszy przyszpiliłem zdjęcie legitymacyjne Tristiana i zacząłem, nie podnosząc się z łóżka, ciskać w jego podobiznę ostrymi strzałkami. I wtedy mnie olśniło. Jak oparzony zerwałem się z miejsca i podbiegłem do leżącego na biurku telefonu. Szybko odblokowałem komórkę. Mimo irytacji, mimowolnie zacząłem się śmiać, widząc moją nową tapetę. Widać nie powinienem był zostawiać komórki tak długo na jego pastwę. Ta... Teraz zamiast logo Nirvany, miałem na pulpicie jakiegoś starego, bezzębnego dziada w arabskim turbanie z napisem: "zapowiada się bombowa zabawa". Nie wiem, skąd on bierze te zorane fotki arabusów. Kiedy przypomniałem sobie, że jestem na niego wściekły, szybko wystukałem odpowiedni numer.
- Halo? Czy dodzwoniłem się do...
- Dzień dobry. Tu Wspólnota Eucharystycznego Ruchu Młodych, przy parafii świętego Szymona. W czym możemy ci pomóc, bracie chrześcijaninie? - ozwał się delikatny, kobiecy głos po drugiej stronie, przerywając mi. Cholera. Jednak nie ten numer.
- Eeee... Przepraszam, pomyłka - rzuciłem szybko, rozłączając się jeszcze szybciej. Pośpiesznie wystukałem numer po raz kolejny, upewniając się chyba z trzy razy, czy znów nie połączy mnie z jakąś parafią. Chociaż w sumie może to był znak... Znak, że jak już go zabiję, to powinienem iść się wyspowiadać, żeby w razie kolejnego zabójstwa mieć czystą kartę.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 21 : Z cyklu : jak uprzykrzyć życie przyjacielowi? cz. 1


// Perspektywa Dimitriego //

Gdy wróciłem z Kingdom of Music, myślę, że nie trzeba być geniuszem, aby wywnioskować po nazwie, że to nie sklep z marmoladą, tylko z płytami, zobaczyłem na szafce nocnej zgiętą karteczkę. Odrzucając na łóżku mój nowy zakup - pierwszy album Black Sabbath  - podszedłem bliżej i rozwinąłem liścik.

"Razem z Nimfadorą jadę do Harisson&Ford, żeby mieć oko na tego łosia - Parkera.

Nie czekaj z kolacją xD
Chyba że znalazł byś kogoś z A Rh +, to wiesz, że ja zawsze chętnie ;)

No to tyle co miałem ci do powiedzenia, nie podpisuję się, bo chyba się domyślasz, że to ja, ciołku.

PS Jak cię nie było, przyszła moja tarcza do rzutek (trzeba na czymś trenować celność, bo gdy nadejdzie apokalipsa zombie, będzie już za późno na szkolenie; tobie też radzę coś zorganizować sobie do ćwiczeń). Mam tylko jedną uwagę, nie żebym ci nie ufał czy coś, ale... NIE RUSZAJ.

Twój Tristian, na wszelki, gdybyś się jednak nie domyślił."
 
Wcześniej nie byłem zainteresowany wielką paczką, leżącą na łóżku Trisa, ale teraz tak jakoś przykuła moją uwagę.... Uśmiechnąłem się pod nosem. No co? Nawet bym jej nie zauważył z moją spostrzegawczością, gdyby mi nie powiedział, więc jest sam sobie winny. Już miałem ją rozpakować, kiedy usłyszałem odgłos parkującego auta tuż pod moim oknem. Po charakterystycznym terkocie obijającego się kilofa o bagażnik, rozpoznałem, że to moja Honda. Wampirzy słuch to całkiem fajna. Kilof też. Nie pytajcie, do czego mi potrzebny. Zawszę wolę go mieć przy sobie tak na wszelki. Można powiedzieć - takie spaczenie zawodowe hahahaha.